Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Dwa mecze w Premier League i trzy asysty - skąd ten przełom?
Kamil Grosicki: Niektórzy mogą się śmiać, ale takie niuanse jak dom i rodzina mają w piłce ogromne znaczenie.
Od niedawna mieszka pan w Anglii z żoną i córką.
W końcu zamieszkaliśmy razem, wcześniej dwa miesiące spędzałem gównie sam w hotelu. Czekałem aż dom zwolni Dusan Kuciak, który odszedł z Hull do Lechii Gdańsk. Zależało mi, by wprowadzić się właśnie tam, mamy teraz świetne warunki do życia. Oczywiście nie chcę się tłumaczyć, że przez brak domu i rodziny miałem gorszy początek w drużynie. To nieprawda. Ale na pewno przyjazd najbliższych do Anglii miał znaczenie.
Brakowało panu stabilizacji?
Głowa zaczęła oddychać. W profesjonalnej piłce każdy szczegół jest ważny. Mieszkasz z rodziną, po treningu do niej wracasz i już sam fakt, że ktoś na ciebie czeka, pozwala ci się zregenerować psychicznie. Nie ukrywam, że miałem już dość wracania do pokoju trzy na trzy w hotelu. Dla człowieka, który pracuje za granicą to bardzo ważne kwestie. Nikt nie lubi samotności. W tygodniu odwiedzili mnie jeszcze rodzice, po meczu reprezentacji z Czarnogórą (2:1) również wróciłem naładowany, zwycięstwo z pomogło. Wiem jednak, że mogę jeszcze dużo dać mojej drużynie i wielu ludzi zaskoczyć.
Barca wygrała bez Messiego. Suarez zbliżył się do Argentyńczyka [ZDJĘCIA ELEVEN]
Hull City po raz pierwszy od października wydostało się ze strefy spadkowej. Wygraliście trzy z ostatnich czterech meczów w Premier League.
Od początku mówiłem, że mamy fajnego trenera i będziemy walczyć o utrzymanie. Z Middlesbrough mecz był szalony, akcja za akcję, typowe szybkie angielskie tempo. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Wszystko w naszych nogach, dużo walki przed nami.
Po środowym spotkaniu z Middlesbrough (4:2) napisał pan na Twitterze: "maszyna się rozkręca".
Znam siebie i swoje możliwości. Ja do tej ligi pasuję. Wiem, że mogę tu dużo namieszać. Moja forma wygląda coraz lepiej, ale to jeszcze nie to, na co mnie stać. Stwarzam sporo sytuacji, muszę je wykorzystywać. Gole też muszę strzelać. Ale od czegoś trzeba zacząć. Powoli sprzedaje swoje atuty, czyli grę na szybkości.
Schodząc z boiska otrzymał pan owację na stojąco.
To miłe. Na podziękowania przyjdzie jednak czas po zakończeniu sezonu. Najpierw muszę udowodnić swoją wartość na boisku, żeby stać się idolem kibiców, jak we Francji. Dopiero się rozkręcam. Pojawiłem się na plakatach w mieście, na pewno ściągnąłem na trybuny wielu Polaków. Zawsze znajdę dla nich czas po meczu. Pogadamy, zrobimy zdjęcie. Wspierają mnie, pomogło mi to również w aklimatyzacji. Poznałem kilka osób, które ułatwiły mi załatwienie spraw w nowym miejscu.
Potrzebował pan kilku meczów na poznanie ligi?
Właśnie nie. Od samego początku czułem się dobrze, tylko jakości mi brakowało. Podania, wykończenia. Fizycznie byłem dobrze przygotowany, wybiegany.
Ostatnio stracił pan miejsce w podstawowym składzie Hull City, ale odzyskał je po dwóch spotkaniach.
Nie jest miło, gdy po wygranym meczu trener odsyła cię na ławkę. Podziałało to na mnie pozytywnie, chciałem mu udowodnić, że się myli. Trener Marco Silva nie tłumaczył mi swojej decyzji. Tak po prostu ustalił. Może uznał, że byłem w słabszej formie? Ale ponownie wywalczyłem sobie miejsce w składzie. Z drugiej strony dla mnie raczej nie ma miejsca w taktyce z pięcioma pomocnikami. Szkoleniowiec wrócił jednak do systemu z czterema obrońcami i typowymi skrzydłowymi. Moim zdaniem my się nie możemy bronić, tylko musimy atakować i wygrywać, bo przecież walczymy o utrzymanie. Tak uważam.
Wygląda na to, że spadnie albo Hull albo Swansea Łukasza Fabiańskiego.
Gadaliśmy o tym z "Fabianem" na kadrze. Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. W Anglii wszystko szybko się zmienia i jestem przekonany, że o utrzymanie walczyć będą za chwilę kolejne zespoły. Ja patrzę na swoją drużynę. Fajnie jakbyśmy się z Łukaszem razem utrzymali, ale gdybym miał wybierać, to jednak wolałbym, żeby to Hull zostało w Premier League na przyszły sezon. Na razie godnie się bronimy.
W sobotę gracie z Manchesterem City.
Lubię rywalizować z silnymi rywalami. Liczę na kontry i że coś uda się zdziałać.