Lech Poznań wygrał w Szczecinie 1:0 i cały dwumecz 4:0. Na własnym stadionie dominował niepodzielnie, ale w rewanżu Pogoń dyktowała warunki i miała zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych. Gdyby wykorzystała choć jedną w pierwszej połowie, mogło jeszcze być interesująco w rywalizacji o awans do finału Pucharu Polski.
- Przyjechaliśmy z dużą zaliczką 3:0 do Szczecina, ale początek meczu był bardzo zły w naszym wykonaniu. Pogoń stworzyła sobie dwie, trzy sytuacje podbramkowe i mogła otworzyć wynik. Cieszę się, że zabrakło jej skuteczności, bo mogło zrobić się gorąco. Pogoń sprawiała nam kłopoty, szczególnie w pierwszej połowie i mecz z nią był wyzwaniem. Zasłużyła przynajmniej na remis - wspomina Marcin Robak, napastnik Lecha Poznań.
Karę za nieskuteczność wymierzył szczecinianom Robak w 40. minucie. Choć był osamotniony w polu karnym przeciwnika, wymanewrował dwóch obrońców Pogoni Szczecin i strzałem przy słupku zdobył jedynego gola.
- Cieszę się, że znowu zdobyłem gola w Szczecinie, choć tym razem do bramki Pogoni. Dał nam on zwycięstwo i przypieczętował awans. We wcześniejszych meczach byłem rezerwowym, tym razem zagrałem w podstawowym składzie, a kiedy gram regularnie, forma rośnie - zapewnia Robak.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Skwierawski: Nie róbmy z Bońka Janusza Korwin-Mikkego
Napastnik opuścił boisko przed końcem regulaminowego czasu. Po raz pierwszy od czasu transferu z Pogoni do Lecha nie słyszał gwizdów, a brawa z trybun.
- Dwa lata, w których grałem dla Pogoni, były dla mnie udane i dałem kibicom trochę radości. Fajnie, że po czasie przeważają te miłe wspomnienia po obu stronach. Dziękuję za miłe przyjęcie, a Pogoni życzę punktów w innych meczach niż z Lechem - deklaruje Robak.
Następnym przeciwnikiem szczecinian będzie Arka Gdynia, która w maju zagra z Lechem w finale Pucharu Polski. Aktualnie forma beniaminka Lotto Ekstraklasy jest niska, ale Robak nie bagatelizuje jego możliwości.
- Do finału został miesiąc, a ponadto to tylko jedno spotkanie na neutralnym terenie. Nie możemy patrzeć czy Arka jest obecnie w niższej formie, a patrzeć na siebie i przygotować się dobrze do meczu. Poprzednie dwa finały Pucharu Polski były nieudane dla Lecha. Wierzymy, że sprawdzi się porzekadło "do trzech razy sztuka" i podniesiemy trofeum.
Lech jest ponadto kandydatem do mistrzostwa kraju. Przed nim mecz z Legią Warszawa, który w Poznaniu zobaczy komplet publiczności. - Nie myśleliśmy zawczasu o Legii i to było chyba widać po naszym ustawieniu. Trener nie asekurował się, nie kalkulował, a wspólnie z nami chciał wygrać. Zadanie wykonane. Nie uniknęliśmy co prawda błędów indywidualnych, ale Pogoń nie potrafiła tego wykorzystać.