Dariusz Tuzimek: Wszyscy jesteśmy dortmundczykami (felieton)

PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL
PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL

Tydzień temu w Dortmundzie Łukasz Piszczek był w ciężkiej traumie. Nie tylko on. W środę wszyscy jesteśmy trochę dortmundczykami - pisze w felietonie przed meczem AS Monaco - Borussia Dortmund Dariusz Tuzimek z Futbolfejs.pl

Gdyby nie Nuri Sahin nigdy bym do końca nie zrozumiał, co tak naprawdę przeżyli piłkarze Borussii Dortmund po ataku bombowym na ich autokar tydzień temu. Pomocnik niemieckiej drużyny kilkoma słowami zrobił więcej, niż politycy godzinami pustych wystąpień. Tym, co mówił i jak mówił, uzmysłowił nam, jakie spustoszenie w psychice wyrządza zamach na życie człowieka.

Od razu mi się przypomniały dziesiątki filmów o katastrofach lotniczych, w których zawsze pokazują, jak trudno wyciągnąć z traumy tych, którzy przeżyli. Tych, którzy co prawda fizycznie uszli z życiem, ale psychicznie trudno im wrócić do mentalnej równowagi. Niektórzy nie byli w stanie otrząsnąć się ze złych przeżyć do końca życia, a piłkarze Borussi mieli na to zaledwie kilkanaście godzin.

Do bombowej rzeczywistości - tej dżumy XXI wieku - zdążyliśmy się, niestety, już przyzwyczaić. Za każdym razem najpierw jest bestialski atak, są ofiary, jest szok i niedowierzanie. Oglądamy w telewizji obrazki zniszczenia, przypadkowe nagrania zrobione kamerą przemysłową, albo przez przypadkowego świadka telefonem, trzęsącą się z nerwów ręką. A potem płacz rodzin, policję, kwiaty i bardzo ważnych przywódców, którzy zapowiadają, że trzeba się w końcu rozprawić z terroryzmem. Mija kilka miesięcy i znów dzieje się to samo.

Trochę się na to znieczulamy, trochę się przyzwyczajamy - ot w takich czasach przyszło nam żyć. Najważniejszy staje się szybki powrót do normalności. Bo przecież wszyscy chcemy, żeby terroryści nie wywrócili nam życia do góry nogami. Chcemy pokazać, że nas nie złamią, że będziemy robić swoje. Tak właśnie mówili kibice w Dortmundzie, którzy - po odwołanym meczu - zapowiadali, że nie zamierzają odpuszczać, że nazajutrz znów przyjdą na stadion. Dlatego ze zrozumieniem przyjąłem decyzję UEFA, by dzień po zamachu zagrać mecz Borussia  - AS Monaco. Wówczas wydawało mi się to sensowne.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Cieślak: Teraz bombę może zbudować nawet amator

Dopiero, gdy zobaczyłem, co - a przede wszystkim, w jak emocjonalny sposób - mówi Nuri Sahin, zrozumiałem, że UEFA popełniła błąd. Pokazała sprawność organizacyjną, ale akurat wtedy trzeba było dać świadectwo człowieczeństwu.
Piłkarze Borussii nadawali się bardziej do oddania pod opiekę psychologów niż do gry w piłkę. Zresztą widzieliśmy to na boisku, gdy zawodnicy w żółtych koszulkach popełniali poważne błędy. Był wśród nich także Łukasz Piszczek, chłopak, którego znamy i wiemy, że w normalnej dyspozycji psychicznej nie robi tak katastrofalnych pomyłek. Ale tydzień temu w Dortmundzie był w ciężkiej traumie. Nie potrafił się pozbierać w te kilkanaście godzin. Nie tylko on.

Nuri Sahin powiedział słowa, które pozwoliły mi zrozumieć, jak się naprawdę czuli piłkarze Borussii na boisku.

- W drugiej połowie kompletnie nie byłem w stanie skoncentrować się na grze w piłkę - mówił Sahin. - Byłem w tym autokarze. Do końca życia zapamiętam twarze moich kolegów w momencie wybuchu. Siedziałem obok Marcela Schmelzera i nadal stoi mi przed oczami jego przerażone spojrzenie. Tego nie da się zapomnieć już nigdy - opowiadał o koszmarze pomocnik Borussii.

Mówił to emocjonalnie, ze łzami w oczach, wyraźnie poruszony. To było mocne świadectwo traumy, jaką przeżyli dortmundczycy.

Piłka była ostatnią rzeczą, o jakiej myśleli. Ale musieli w nią grać. I przegrali. Wszyscy popełniamy błąd patrząc na piłkarzy jak na gladiatorów, gotowych zawsze do walki, a jednocześnie zapominając, że to tylko ludzie. I to po przejściach, skąpani w koszmarze, zanurzeni w strachu, zagubieni w bezsennej po zamachu nocy.

Poczucie sprawiedliwości zostało brutalnie zgwałcone. Dlatego nie potrafię we środę ściskać kciuków za powodzenie w meczu Kamila Glika i jego Monaco. Zresztą Bogu ducha winnych. Z góry za to przepraszam.

Chciałbym - trochę jak dziecko, naiwnie - żeby krzywda wyrządzona Borussii poza boiskiem została naprawiona. Na nim, na boisku. Żeby triumfowała sprawiedliwość, którą tutaj pojmuje bardzo subiektywnie. Ale tak czuję, czuję subiektywnie.

Chciałbym, żeby Borusia wygrała i awansowała do półfinału Ligi Mistrzów. W środę chciałbym tego bardziej niż kiedykolwiek. Tamten atak był atakiem na drużynę żółto-czarnych, ale był też mentalnie atakiem na nas wszystkich. Na kibiców futbolu, na Europejczyków, na ludzi cywilizowanych.

Dzisiaj wszyscy trochę jesteśmy dortmundczykami.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: