Maciej Bartoszek: Coś po sobie zostawiam

- Jeśli przez dwa tygodnie nie mogłem się doprosić o rozmowę z zarządem, to mogłem się spodziewać zwolnienia - mówi serwisowi WP SportoweFakty Maciej Bartoszek, który właśnie został zwolniony z posady trenera Korony Kielce.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP / Piotr Polak

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Rozczarowanie jest?

Maciej Bartoszek: Pewnie jest, choć oczywiście można było się tego spodziewać. Jeśli proszę przez dwa tygodnie o rozmowę z zarządem na temat przyszłości i nie mogę się doprosić... Więc coś tam przeczuwałem. Zresztą, taką samą sytuację w Lechii miał Michał Probierz. To są rzeczy, które trener musi brać pod uwagę. Wchodzi nowy właściciel, chce mieć swojego trenera.

Ale nadzieja była.

W ostatnich tygodniach miałem kilka dobrych sygnałów. Rozmawiałem z nowymi szefami klubu. Po spotkaniach z Legią, Lechem i Jagiellonią byli bardzo zadowoleni, mówili, że nie spodziewali się tak dobrej gry. A, że po awansie do grupy mistrzowskiej mój kontrakt został automatycznie przedłużony o rok...

To może jakiś nowy standard, trzy pochwały i zwolnienie.

Dyrektor Krzysztof Zając powiedział mi, że utrudniłem im podjęcie decyzji, ale jednak zdecydowali się działać zgodnie z przyjętym wcześniej planem. Dobrze przynajmniej, że dostałem informację teraz, a nie po sezonie. Wtedy byłoby znacznie mniej czasu na znalezienie nowego pracodawcy.

Podobno ma pan możliwości pracy w 2. Bundeslidze.

Nie prowadziłem z nikim żadnych rozmów, więc nic o tym nie wiem.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: zabójczy tercet Barcy rozbił rywala! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

W każdym razie CV przez ostatnie miesiące bardzo pan sobie poprawił, więc nie powinno być tak źle z ofertami.

Na pewno mam się czym pochwalić. W krótkim czasie zbudowałem dwie bardzo dobre "bandy". Najpierw wziąłem Chojniczankę, która miała spadać z ligi, a zamiast tego zajmowała pierwsze miejsce w 1 lidze. Potem Korona, podobna historia, mieliśmy spaść, wywalczyliśmy awans do grupy mistrzowskiej.

Co mogło kosztować zawał.

Ta ostatnia kolejka i mecz z Termaliką to była winda nastrojów, w górę i w dół, i znów w górę. Dobrze, że na górze się skończyło. Chyba emocjonalnie największe przeżycie w karierze trenerskiej. Ale tak naprawdę najbardziej mnie cieszy to, że udało się coś w Kielcach stworzyć, drużynę, która ma swój styl, fajny, ofensywny, przyjemny dla oka. Teraz właściwie gramy już tak w każdym meczu.

Zostało wam jeszcze pięć meczów zanim pożegna się pan z zespołem. Ciężko będzie zmotywować drużynę.

Po tym jak awansowaliśmy do pierwszej ósemki, było oczywiste, że nie mamy wielkich szans na puchary. Ale powiedziałem chłopakom, że mamy jakiś cel i chcemy go bez względu na wszystko realizować. Nie wiem jak będzie teraz, ale wierzę, że tak samo.

Czy zarząd Korony słusznie postąpił?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×