"Nie na taki wynik liczyliśmy, ale to była emocjonująca pierwsza połowa. Wciąż mamy 45 minut na odwrócenie losów meczu" - pisał Bayern Monachium na swoim oficjalnym profilu na Twitterze, gdy w meczu mistrzów Niemiec z RB Lipsk piłkarze schodzili na przerwę.
Drużyna spod znaku czerwonego byka prowadziła wtedy z Bayernem 2:1 po bramkach Marcela Sabitzera i Timo Werner. Dla monachijczyków z rzutu karnego trafił Lewandowski.
Tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania gola zdobył Yussuf Poulsen i zrobiło się już 3:1, a gdy kilka minut później Lewandowski w doskonałej sytuacji nie trafił z pięciu metrów w światło bramki wydawało się, że tym razem drużyna z Monachium zejdzie z boiska pokonana.
"Wiesz, że to nie jest nasz dzień, kiedy Lewandowski strzela z kilku metrów obok bramki" - skomentował pudło polskiego napastnika Twitter Bayernu, dodając do swojego wpisu humorystyczny obrazek.
You know it's not our day when @lewy_official fires wide from six yards out. #RBLFCB 3-1 pic.twitter.com/PesCzEf4DE
— FC Bayern English (@FCBayernEN) 13 maja 2017
ZOBACZ WIDEO: Cztery gole w dwanaście minut. Zobacz skrót meczu Aberdeen FC - Celtic Glasgow [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Jednak to był dzień Bayernu. I to taki, który na długo zostanie w pamięci.
W niesamowitej końcówce najpierw na bramkę Thiago Alcantary odpowiedział Werner. Na dziesięć minut przed końcem gospodarze mieli bezpieczne, dwubramkowe prowadzenie, a ich kibice szykowali się do podwójnego święta - fety z okazji wywalczenia wicemistrzostwa Niemiec i pokonania Bayernu.
Ostatecznie mogą świętować tylko to pierwsze, a znakomite niemieckie piwo pewnie będzie dla nich bardziej gorzkie, niż zwykle.
W 84. minucie gola na 4:3 zdobył Lewandowski, strzelając zarazem swoją trzydziestą bramkę w Bundeslidze w tym sezonie. Polski napastnik co najmniej trzydzieści goli zdobył w drugim sezonie z rzędu. Z tej okazji Bundesliga nazwała go "Polakiem o złotym dotyku".
The Pole with the GOAL-den touch! @lewy_official breaks the 30-goal mark for a 2nd straight season. #RBLFCB pic.twitter.com/kdnAQ4hTq0
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) 13 maja 2017
Na 4:4 wyrównał tuż przed końcem regulaminowego czasu gry David Alaba. Austriak popisał się kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. Najpierw pokonał Lewandowskiego w walce o prawo do oddania strzału, a potem nie dał szans bramkarzowi RB Lipsk Peterowi Gulacsiemu.
W 95. minucie na ułańską szarżę zdecydował się Arjen Robben. Najpierw ograł jednego z rywali przy linii bocznej, a potem wpadł w pole karne i kiedy mieliśmy już cichą nadzieję, że to ten dzień w roku, w którym Holender podaje do "Lewego", skrzydłowy Bayernu minął bramkarza i sam posłał piłkę do siatki. "To dlatego jesteśmy mistrzami" - skomentował wielki come back swojej drużyny Twitter Bayernu.
THAT'S WHY WE'RE CHAMPIONS! #RBLFCB 4-5 pic.twitter.com/1WLUe1ebGG
— FC Bayern English (@FCBayernEN) 13 maja 2017
I choć dwie ostatnie bramki zdobyli inni, nie pozostawił wątpliwości, kto był pierwszoplanową postacią tego meczu.
WHAT. A. GAME! #RBLFCB pic.twitter.com/f6OQy1p2WW
— FC Bayern English (@FCBayernEN) 13 maja 2017
Robert Lewandowski ma wszelkie szanse na trzeci w karierze tytuł króla strzelców Bundesligi. W klasyfikacji najlepszych snajperów o jedno trafienie wyprzedza Pierre'a-Emerick'a Aubameyanga, a w ostatniej kolejce Bayern będzie grał z jednym z ulubionych rywali kapitana reprezentacji Polski, SC Freiburg. Przeciwko tej drużynie strzelił w niemieckiej ekstraklasie już 12 goli.