Do niecodziennego zdarzenia doszło pod koniec piątkowego meczu. Podczas jednej z przerw w grze Damian Dąbrowski nagle ruszył biegiem w kierunku tunelu prowadzącego do szatni i zniknął z boiska.
Trener Cracovii, Jacek Zieliński nie wprowadził w jego miejsce żadnego innego zawodnika, ponieważ już wcześniej wykorzystał limit zmian i jego zespół grał przed dłuższą chwilę w "10".
Po kilku minutach Dąbrowski wrócił do gry, a po meczu okazało się, że za tajemniczym zniknięciem reprezentanta Polski z boiska stała konieczność... skorzystania z toalety.
Dąbrowski był jednym z lepszych zawodników Cracovii, a pod jego nieobecność Pasy dały się zepchnąć Niebieskim do defensywy. W 84. minucie Łukasz Moneta stanął przed szansą na zdobycie bramki, ale jego strzał w dobrym stylu obronił Grzegorz Sandomierski.
ZOBACZ WIDEO: Obrońcy tytułu za burtą! Atletico Nacional bez awansu do fazy pucharowej Copa Libertadores!
- Od razu dostaliśmy informację z ławki, że Damian zbiegł z boiska. Kiedy się o tym dowiedziałem, szukałem go wzrokiem, bo nie wiedziałem, co mu się stało - nie zauważyłem, żeby doznał jakiegoś urazu. Jak się okazało, musiał na chwilę zbiec do szatni - tłumaczy Sebastian Steblecki.
- Musieliśmy skorygować ustawienie, bo graliśmy przez te parę minut jak po czerwonej kartce, ale udało nam się obronić prowadzenie. Ruch miał przewagę i zamknął nas w hokejowym zamku, ale wyszliśmy z tego obronną ręką - dodaje pomocnik Cracovii.