Zbieranina zagranicznych piłkarzy, którzy pod szyldem Gwiazdy Orange Ekstraklasy miała być mniej zgrana od zawodników Leo Beenhakkera. Wszyscy spodziewali się częstych indywidualnych akcji z ich strony. Tymczasem już w pierwszej minucie, po składnej akcji blisko narożnika pola karnego faulowany był jeden z graczy gwiazd. Po wykonaniu rzutu wolnego brakiem zgrania i problemami z kryciem popisali się obrońcy reprezentacji Polski i Wojciech Kowalewski po raz pierwszy musiał wyciągać piłkę z siatki.
- Cudzoziemcy grali bardziej dojrzale jako zespół, a my sam początek mieliśmy niezbyt udany. Ta stracona bramka w pierwszej minucie podcięła nam skrzydła. Za dużo nerwowości się wkradło w nasze poczynania na boisku - mówił po spotkaniu Kowalewski.
Przed przerwą Gwiazdy Orange Ekstraklasy zdobyły jeszcze drugą bramkę i na trybunach pojawiły się gwizdy. Nie można się dziwić reakcji kibiców skoro reprezentacja przyjeżdża do Szczecina tak rzadko, a oni chcieli obejrzeć dobry mecz. Tymczasem postawa kadrowiczów pozostawiała wiele do życzenia. Pewnie podobne zdanie miał też Beenhakker, ale czy był zły?
- Trener Leo Beenhakker rzadko bywa zły. Tu nie chodzi o to żeby okazywać swoją złość, tylko wprowadzić kilka korekt do składu i w taktyce żeby zespół w drugiej połowie grał lepiej. Myślę, że fakt strzelenia dwóch bramek przez nasz zespół, to efekt właśnie rozmowy w przerwie z trenerem. Byliśmy bardziej skoncentrowani, zaczęliśmy bardziej wierzyć w to, że ten mecz można wygrać - dodał Kowalewski.