Finał, którego nikt nie chce pamiętać
W swojej książce napisał:
"Wiedziałem o zabitych na stadionie i tę wiedzę 'wyparłem'. Tak więc mój gest należałoby oceniać z punktu widzenia psychiatrii".
Ojciec jednej z ofiar wspominał potem, że gdy oglądał te sceny, zbierało mu się na wymioty.
Wielu piłkarzy zapewniało, że nie miało świadomości rozmiarów tragedii, gdy robili po meczu pełną radości i szczęścia rundę honorową. Musieli ją jednak mieć, gdy już wrócili do Turynu. Przywitało ich 50 tysięcy fanów.
Część polityków chciała piłkarzy zlinczować, zresztą całkiem słusznie, uznając że w Turynie odbywa się koszmarny taniec na grobach ofiar.
Burmistrz Turynu był zszokowany. "Jacy ludzie zachowują się tak w obliczu tragedii?" - pytał retorycznie. Polityk radykałów, późniejszy burmistrz Rzymu, Francesco Rutelli, stwierdził, że zachowanie wszystkich zaangażowanych w ten mecz było haniebne.
Całe to zdarzenie wywarło ogromny wpływ na wszystkich uczestniczących. Boniek bardzo rzadko wspomina o tych wydarzeniach, a jeśli już, raczej trudno doprosić go o szczegóły. Menedżer Liverpoolu Joe Fagan zakończył karierę. Podobnie Michel Platini, jeden z największych piłkarzy lat 80.
W wydanej w 1987 autobiografii (w Polsce pod tytułem "Moje życie jak mecz") Francuz napisał:
"Gdybym miał wpływ na artykuł, który mógłby być mi poświęcony, np. w naszym wydawnictwie, chciałbym, żeby ograniczyć go do kilku słów: 29 maj. 1985 roku, Heysel w Brukseli. Zdobył z rzutu karnego jedyną bramkę finału Pucharu Europy. Od tego tragicznego wieczoru wszystko się w nim załamało".
UEFA wykluczyła wszystkie angielskie drużyny z europejskich pucharów na czas nieograniczony. Ostatecznie skończyło się na pięciu latach, a dla Liverpoolu na sześciu. Anglicy potrzebowali 20 lat, żeby odbudować swoją pozycję najlepszej ligi świata.
Ale lista hańby jest dłuższa. Rozpoczynając od samych fanów Juventusu. W wielu włoskich miastach, mimo pełnej świadomości zdarzeń, świętowano do później nocy. W małym miasteczku Fiuggi policja zatrzymała 48 kibiców, którzy zakłócili porządek publiczny.
Urząd miasta Turynu wydał oświadczenie, że wyraża swoją dezaprobatę dla oznak pomeczowej radości na ulicach i placach miasta.
Wkrótce po tragedii na murach w różnych włoskich miastach można było zobaczyć graffiti wyśmiewające tragedię Juve. Kibice Romy fotografowali się z szalikami Liverpoolu, fani Torino FC zostawiali w mieście graffiti o treści "Grazie Liverpool" (Dziękujemy Liverpool - red). Na dziesiątą rocznicę tragedii wywiesili transparent o treści: "Jeszcze sto takich dni. Dziękujemy za Heysel".
Gdyby więc trzeba było sprowadzić mecz na Heysel to jednego zwrotu, trzeba by go nazwać "porażką gatunku".
Źródła: "The Guardian book of football", "Calcio" John Foot, "My Liverpool home" Kenny Dalglish, "The Autobiography" Kenny TDalglish, "The anatomy of Liverpool" Jonathan Wilson.