Maciej Rybus: Nie wykluczam powrotu do Rosji

- Nie wykluczam powrotu do Rosji, do Moskwy. Są zapytania, chciałbym też zostać w Lyonie, ale zależy, czy w klubie będzie obecny trener - Maciej Rybus opowiada nam o swojej sytuacji w Olympique Lyon.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
AFP / PHILIPPE DESMAZES

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Odchodzi pan z Lyonu?

Maciej Rybus, obrońca Olympique Lyon i reprezentacji Polski: Widzę, że zaczynamy z grubej rury. Zobaczymy, jakie będą ruchy kadrowe, czy zmieni się trener. Na razie czekam.

Jeżeli trener Bruno Genesio opuści klub, to będzie to dla pana dobra wiadomość?

Wydaje mi się, że tak. Skoro na mnie nie stawiał, to znaczy, że dobrze się dla mnie stanie, jeżeli odejdzie.

Stracił pan miejsce w składzie w listopadzie po wygranym meczu z FC Nantes (6:0), gdy dziennikarze L'Equipe wybrali pana do jedenastki kolejki. Dowiedział się pan od szkoleniowca dlaczego podjął taką decyzję?

Trener rotował systemami, postawił na Jeremy'ego Morela, skład się wykrystalizował, złapaliśmy dobrą serię i tak zostało. Genesio mówił mi, że jestem za ofensywnie usposobiony, że potrzebuje zawodnika, który bardziej skupi się na defensywie. Obserwuję na przykład styl Marcelo z Realu Madryt, Jordiego Albę z Barcelony, czy defensorów AS Monaco i widzę, jak powinien prezentować się boczny obrońca. Praktycznie jak pomocnik.

W ogóle chciałby pan odchodzić z Lyonu?

Z jednej strony tak, ponieważ grałem mało. Z drugiej jednak coraz lepiej się tam czuję, poznałem język, podoba mi się miasto, dziewczynie też. Mamy fajną szatnię, roztańczoną. Pod tym względem jest super. No, ale wiadomo, chcę grać. Jeżeli trener zostanie i nie będzie perspektywy, by moja sytuacja się zmieniła, to najpewniej będę chciał zmienić klub.

ZOBACZ WIDEO Kosowski nie ma wątpliwości. "Ten mecz przejdzie do historii"
Rozmawialiście po sezonie?

Genesio nie mówił, że mam sobie szukać klubu, nie gwarantował też, że będę grał. Nikt mnie nie wypycha, ale muszę reagować. To była spokojna pogawędka. Powiedziałem, że chciałbym zostać w drużynie, on z kolei powtórzył to samo, bo jego sytuacja też jest niepewna. Za rok są mistrzostwa świata i muszę występować regularnie, żeby wrócić do pierwszego składu reprezentacji. Trener Lyonu pytał też o oferty z Rosji, musiał wyczytać w gazecie.

Podobno chce pana CSKA Moskwa.

Są drużyny zainteresowane sprowadzeniem mnie z Lyonu, ale mogę powiedzieć, że na razie nie prowadzimy z żadną drużyną rozmów. To, czy odejdę, nie zależy też do końca ode mnie. Mam dwuletni kontrakt i Lyon chciałby na mnie zarobić.

Powrót do Rosji pana w ogóle interesuje?

Zależy do jakiego klubu. Do Tereka Grozny nie chciałbym wracać, ale ofertę jakiejś drużyny z Moskwy na pewno bym rozważył. Znam ligę, język, ludzi i Moskwę. Bywałem tam wielokrotnie. Byłoby mi tam łatwiej się odnaleźć. Ale to musiałby być zespół, który gra o wysokie cele, w pucharach. W tym sezonie zagrałem w Lidze Mistrzów, w Lidze Europy. Chciałbym dalej rywalizować na takim poziomie.

Również w kadrze stracił pan miejsce w składzie.

Nie ma się co dziwić. Nie gram w klubie, nie mogę być pierwszym wyborem trenera Adama Nawałki. Nie będę się jednak "grzał" z tego powodu. Ja też nie wystawiłbym zawodnika, który nie jest w rytmie meczowym.

Selekcjoner Adam Nawałka naciska, żeby poszukał pan innego zespołu?

Nie ma ciśnienia. Trener mówił, żebym pracował jeszcze mocniej. I tak też zrobiłem. Zacząłem ćwiczyć indywidualnie, zostawałem po zajęciach drużyny, przychodziłem na treningi wyrównawcze, pracowałem w siłowni. Poprosiłem trenera Genesio, żebym od czasu do czasu mógł wystąpić w drugiej drużynie. Zagrałem w dwóch meczach w IV lidze. Trening nigdy nie zastąpi 90 minut w nogach i rywalizacji. Wiadomo, inna otoczka, puste trybuny, ale o tym się nie myśli, tylko gra.

A może zmiana ligi była zbyt duży przeskokiem?

Poziom ligi francuskiej jest wyższy niż rosyjskiej, trzeba być lepiej przygotowanym motorycznie i fizycznie, ale myślałem, że będzie jeszcze trudniej. Uważam, że dawałem sobie radę. Jestem pewniejszy siebie, na pewno również dzięki grze w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy. Fakt, że długo siedziałem na ławce był dla mnie nową sytuacją, bo w poprzednich drużynach zawsze grałem. Ale Lyon jest większym klubem, dlatego i rywalizacja jest większa. Musiałem to zaakceptować.

Czuł pan irytację?

Pewnie, byłem bardzo poirytowany, gdy po treningu sprawdzałem w szatni listę zawodników jadących na mecz, a mnie na niej nie było. Na koniec sezonu zagrałem jeszcze 90 minut z Montpellier i można powiedzieć, że był to dla mnie rodzaj nagrody. Nigdy nie marudziłem, nie olewałem sprawy. Myślę, że można było na mnie liczyć.

Jak na przykład w meczu ćwierćfinału Ligi Europy z Besiktasem, w którym wszedł pan na minutę po to, by wykonać rzut karny.

Rozgrzewałem się całą drugą połowę i dogrywkę. Trener zapytał w 119. minucie, czy chcę wykonywać rzut karny. Od razu się zgodziłem. Nie miałem nic do stracenia. Przed tym spotkaniem nie łapałem się nawet do kadry meczowej. Chociaż zapunktowałem u kibiców, trenera i ludzi z klubu.

Swoją jedenastkę pan wykorzystał, a Lyon awansował do półfinału.

Dochodziły mnie później głosy, że mam mocny charakter i nie pękam, a osoby z klubu były pod wrażeniem, w jaki sposób wziąłem na siebie odpowiedzialność. Stawka była ogromna, a kibice na trybunach w Stambule byli tak głośni, tak na mnie gwizdali, że nie słyszałem gwizdka sędziego przed wykonaniem karnego. Ale się nie spaliłem.

Nerwy utrzymał też pan przed spotkaniem z Bastią. Kibice rywala was zaatakowali.

Paru kolegów składało nawet zeznania na policji. Dobrze, że Bastia spadła z Ligue 1, bo każdy kto tam jechał, miał problemy. Dziwni ludzie, przyjezdni nie są mile widziani. Wszystko zaczęło się od tego, że któryś z naszych piłkarzy przypadkiem trafił kibica na trybunach, oddając niecelny strzał na bramkę. Podszedł, przeprosił fana gospodarzy, ale ten nie chciał słuchać wyjaśnień. Najpierw na murawę wpadł jeden facet, a później wylecieli następni.

Bał się pan?

Był strach, trzeba było zachować chłodną głowę, nie wdawać się w bójki, bo by nas zmietli. Uspokajaliśmy ich na tyle, na ile mogliśmy. Fani Bastii pogonili nas do tunelu, a później rzucali w nasz autokar kamieniami. Ja byłem przy zejściu do szatni, robiłem ćwiczenia rozciągające, dlatego szybko się schowałem. Dobrze, że nikt z naszej drużyny "nie zwariował" i nie wdał się w awanturę, bo to by się mogło skończyć tragedią. Otrzymaliśmy za ten mecz walkowera.

Pan raczej walkowerem nie odda przyszłego sezonu. Kiedy zapadną decyzje?

Myślę, że po meczu kadry i urlopie postanowię co dalej.

Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Co powinien zrobić Maciej Rybus?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×