Wiceprezes Legii: Będziemy pracowali z kibicami, ubolewamy z powodu incydentu

Wiceprezes Legii przyznaje, że klub współpracował z kibicami, którzy po meczu z Lechią mieli "ochraniać" murawę. Człowiek, który kopnął w głowę innego fana, zostanie ukarany. Ubolewa też, że na obiekt wszedł gangster z zakazem stadionowym.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Kibice Legii Warszawa PAP / Piotr Polak / Kibice Legii Warszawa

Po meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk doszło do incydentu z udziałem kibiców. Jeden z fanów, wyznaczony do pilnowania murawy, kopnął innego kibica z całej siły w głowę. Na różnych forach internetowych pojawiły się głosy znajomych kibica, który miał doznać wstrząsu mózgu.

Jarosław Jankowski, wiceprezes klubu, zapewnia, że to incydent.

- Opóźnienie zakończenia meczu w Białymstoku i gigantyczne emocje temu towarzyszące nie pomagały w utrzymaniu spokoju. Oczywiście wiemy, że to zdarzenie nie powinno mieć miejsca i nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia, nawet biorąc pod uwagę nieodpowiedzialne zachowanie kibica, który zlekceważył wszystkie komunikaty i podjął kilkukrotną próbę wtargnięcia na boisko, co mu się ostatecznie udało - mówi wiceprezes klubu.

Do zdarzenia doszło w niedzielę 4 czerwca na stadionie Legii. Piłkarze i kibice czekali na zakończenie meczu w Białymstoku, gdzie Jagiellonia grała z Lechem Poznań. Ponieważ to spotkanie było opóźnione o 10 minut, w Warszawie czekano na jego rezultat, od czego zależało, czy Legia zostanie mistrzem Polski. Ostatecznie w Białymstoku padł korzystny dla drużyny ze stolicy remis 2:2.

Po informacji o remisie, kibice rozpoczęli przy Łazienkowskiej szturmowanie murawy.

Pojawia się jednak naturalne pytanie - co kibice robili na boisku? Czy klub współpracuje z ludźmi, którzy "ochraniają mecze" we własnym zakresie?

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

- Klub zawsze współpracował z kibicami, to standard nie tylko u nas, ale w całej Polsce czy nawet w Europie. Takie rozwiązanie najlepiej zdaje egzamin - tłumaczy Jankowski. I zaznacza, że dalej będzie tak to wyglądało.

- Uważamy, że ta droga dialogu z kibicami jest najlepsza ze wszystkich - stwierdza.

Według niego to lepsze rozwiązanie, niż współpraca ze służbami porządkowymi.

- Wyciągając wnioski z ubiegłego roku, naszym głównym celem było, żeby wbiegający zbyt wcześnie na murawę ludzie nie zakłócili ceremonii wręczenia medali i pucharu. To jest bardzo emocjonalny moment i różne rzeczy mogą się wydarzyć. Ten cel udało się osiągnąć - uważa Jankowski. - Z jakiegoś powodu wyprowadzono wiele lat temu policję, która prowokuje samą obecnością. Dziś lepiej współpracować z kibicami, wywołują oni mniej negatywne zachowania. Uważamy, że to jest optymalne, mamy tu jedno nieodpowiedzialne zachowanie kibica.

Zaznacza, że człowiek, który kopnął kibica, dostanie zakaz stadionowy.

- Oczywiście, podejmujemy odpowiednie działania. Na tego kibica zostanie nałożony zakaz stadionowy. Nagrania z monitoringu udostępniliśmy także policji na jej prośbę. Ona prowadzi własne dochodzenie w tej sprawie - zapewnia wiceprezes Legii.

Ale to nie koniec. Na murawie stadionu pojawił się Tomasz Cz. znany jako "Czerwus", którego w wywiadzie dla "Super Expressu" były gangster, Jarosław Sokołowski, ps. "Masa", nazwał mięsem armatnim gangu pruszkowskiego.

- Sprawdziliśmy dokładnie, jak do tego doszło. Wiemy, że wszedł na bilet wystawiony na inną osobę i nie został w odpowiedni sposób zidentyfikowany na wejściu. To błąd pracownika ochrony i będziemy wyciągać z tego wnioski. Musimy tego rodzaju ludzkie błędy skutecznie wyeliminować - przyznaje Jankowski.

"Czerwus" nie tylko pojawił się na murawie, ale też ściskał się z zawodnikami.

- Jedyna rzecz, jaka ma dla nas znaczenie w tym wypadku, to czy osoba ma zakaz stadionowy czy nie. Ma, więc nie powinna się pojawić na stadionie - mówi.

Wiceprezes Legii dodaje, że klub w ciągu ostatnich lat wydał w sumie 80 zakazów stadionowych, najwięcej w Polsce. Zapewnia też, że po wydarzeniach z meczu z Borussią Dortmund, sporo się w klubie zmieniło.

- Jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiłem po Dortmundzie to prześledzenie tej ścieżki: co nie zadziałało. Ta sytuacja już nie ma szansy się powtórzyć, zabezpieczenia są dużo lepsze. Gdyby kibice sforsowali pierwszą bramkę, zostaje druga - mówi Jankowski. I dodaje: - Pod względem zabezpieczeń jesteśmy na bardzo wysokim poziomie. Ale wyciągamy wnioski i zrobimy wszystko, żeby był lepszy.

Czy mecze w Polsce są bezpieczne dla kibiców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×