Martin Polacek cichym bohaterem Zagłębia Lubin

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Po derbowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław cała uwaga skupiła się na strzelcu decydującej bramki, Jakubie Świerczoku. Ogromny udział w zwycięstwie 1:0 miał także bramkarz Zagłębia Lubin, Martin Polacek.

Słowak to już uznana firma na polskim rynku. Zbudowany jak gladiator, przeważnie pewny na przedpolu, raczej nie popełniający katastrofalnych błędów. Przed dwa sezony rozegrał 56 spotkań ligowych dla Miedziowych i trudno wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę bez niego.

W meczu ze Śląskiem Wrocław przez 44 minuty nie narzekał na nadmiar pracy. Martin Polacek nawet nie zdążył ubrudzić spodenek - rywale byli zupełni nieszkodliwi, ich akcje kończyły się w okolicy szesnastego metra. W takich meczach sztuką jest jednak zachować koncentrację. Słowakowi to się udało.

Wrocławianie przed przerwą wyprowadzili tylko jeden groźny cios. Po rajdzie Marcina Robaka znakomitą sytuację zmarnował Sito Riera. Gdyby nie intuicja Polacka, KGHM Zagłębie Lubin mogłoby nie podnieść się do końca spotkania, bo kilkanaście sekund później Tomasz Kwiatkowski za brzydki faul w środku pola odesłał pod prysznic Jakuba Tosika.

Golkiper odczytał zamiary Robaka, przesunął się do Riery i zatrzymał jego uderzenie z siedmiu metrów, a następnie wygarnął piłkę niemal z linii bramkowej. - Obserwowałem go do końca. Wiedziałem, że Robak to typowy žralok (po słowacku rekin - przyp. MG) i sam chce kończyć akcje, ale udało mi się go wyczuć, rzuciłem się pod nogi Riery i całe szczęście, że udało mi się złapać piłkę - tłumaczył po meczu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kiedyś pięć goli, teraz pięć bil. Lewandowski zszokował Chińczyków! (WIDEO)

Znacznie więcej roboty Polacek miał po przerwie. Do maksymalnego wysiłku zmusił go rykoszet po strzale Jakuba Koseckiego na początku drugiej części gry. Słowak szczególnie zachwycił w jednej z ostatnich prób Śląska, gdy jego fenomenalna parada uratowała Miedzowych po uderzeniu głową Piotra Celebana.

- Rzeczywiście miałem sporo pracy, ale pomagała mi obrona, zresztą zagraliśmy bardzo zespołowo - przyznał Polacek.

Bez tej interwencji nie byłoby derbowego zwycięstwa. Stracona bramka ostatecznie podcięłaby skrzydła lubinianom. Zagłębie wciąż jednak liczyło się w grze o pełną pulę. Już w doliczonym czasie gry Jakub Świerczok uszczęśliwił osiem tysięcy kibiców Miedziowych, przy okazji spychając Polacka nieco w cień. Ale taki występ Słowaka na pewno nie przejdzie bez echa. Golkiper po prostu potwierdził, że należy do czołówki Lotto Ekstraklasy na swojej pozycji.

Komentarze (1)
avatar
Mario1963
25.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przed dwa sezony rozegrał 56 spotkań ligowych dla Miedziowych i trudno wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę bez niego..... a z Arką ustawke opuścił....wiec tym bardziej pewne to ze Zagłebie podł Czytaj całość