Może się to wydawać dziwne, bo kto jak kto, ale Hasan Salihamidzić sroce spod ogona nie wypadł. Jego osiągnięcia z Bayernem, w którym występował w latach 1998-2007 są imponujące. Sześciokrotny mistrz Niemiec, czterokrotny zdobywca krajowego pucharu, na dodatek zwycięzca Ligi Mistrzów. To kandydat wydawałoby się idealny, tym bardziej, że przecież po zakończeniu kariery zamieszkał w stolicy Bawarii, był związany marketingowo z klubem, na dodatek zna język włoski z czasów występów w Juventusie Turyn, a to niezwykle ważne, skoro szkoleniowcem Bayernu jest Carlo Ancelotti. Co więc dziwnego jest w całej tej układance?
Poprzedni dyrektor sportowy - Matthias Sammer - pożegnał się z Bayernem w lipcu 2016 roku. Oficjalnym powodem opuszczenia stanowiska był zły stan zdrowia byłego reprezentanta Niemiec. Plotki tych bardziej podejrzliwych wskazywały jednak, że Sammer miał zbyt silną osobowość, jak na sytuację panującą w Bayernie. Chciał mieć zbyt duży wpływ na zespół. To przekładać się miało na konflikty z osobami w istocie zarządzającymi Bayernem, czyli Uli Hoenessem i Karlem-Heinzem Rummenigge. Bo Bayern strukturę zarządzającą ma dość specyficzną. Dyrektor sportowy z wyobrażeń kibiców śledzących inne kluby i ligi ma realny wpływ na kształt zespołu. W Bayernie nie ma, ciężar na barkach dźwigają inni.
Sammer z Bayernem się pożegnał i wydawało się, że jego następca szybko pojawi się w Monachium. A tu niespodzianka: kolejni kandydaci odmawiali, jak choćby Philipp Lahm, na którego klubowy managament chciał zaczekać, aż ten zakończy karierę. Lahm jednak odmówił, pisało się o tym, że chciał zarabiać za dużo, później można było natrafić na plotki, że zawodnik nie czuł się jeszcze gotowy do objęcia tak ważnej funkcji. Jeszcze inni zwrócili uwagę na inny fakt: że Lahm nie chciał zostać marionetką w rękach głównodowodzących.
Ostatni argument przebija się na szczyt analizując proces dalszych poszukiwań nowego dyrektora. Hoeness złożył ofertę Oliverowi Kahnowi, Maksowi Eberlowi czy Markowi van Bommelowi. Wszyscy powiedzieli: nie! Pierwszym, który się zgodził, był Salihamidzić. Należy sobie odpowiedzieć na pytanie: na co dokładnie się zgodził?
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kiedyś pięć goli, teraz pięć bil. Lewandowski zszokował Chińczyków!
Dziennik "Bild" w obszernym tekście zauważa, że pozycja Bośniaka będzie o wiele słabsza, niż Sammera. 40-latek będzie w klubowej strukturze zarówno "pod" Rummenigge, jak i "pod" dyrektorem technicznym, człowiekiem odpowiedzialnym za planowanie kadry Michaelem Reschke (choć tutaj niedługo również mogą zajść zmiany, bo niemieckie media podały, że Reschke otrzymał propozycję objęcia posady menedżera VfB Stuttgart i postanowił ją przyjąć). Salihamidzić będzie się troszczył o monachijski narybek z akademii, ale ma być także buforem pomiędzy zawodnikami a zarządem, jak i trenerem a zarządem. Dyrektor sportowy, gaszący pojawiające się w szatni pożary, ale bez wpływu na kształt drużyny.
I ledwo Bośniak został wdrożony do zespołu, a już musi się mierzyć z dość poważnymi problemami. Piłkarze Bayernu spisywali się podczas przygotowań do sezonu fatalnie, przegrywali mecz za meczem, a po porażce z Napoli zostali niemiłosiernie wygwizdani przez całą Allianz Arenę. Po meczu do dziennikarzy wysłany został właśnie Salihamidzić, który w takich sytuacjach ma być wentylem bezpieczeństwa. - Ludzie mają prawo do gwizdania. Sam też najchętniej zawsze wygrywałem, ale piłka nożna to nie koncert życzeń - mówił między innymi.
Przed mistrzami Niemiec jednak spore wyzwanie - w dołku formy muszą się w sobotę zmierzyć na Signal-Iduna Park z Borussią Dortmund w meczu o Superpuchar Niemiec. Jeśli Bayern przegra, przez Niemcy przejdzie fala dyskusji na temat sposobu przygotowań, a co za nim idzie, aktualnej formy. Poza tym, a z polskiego punktu widzenia to najciekawsze, niemieccy dziennikarze zaczęli przebąkiwać, że niezadowolony z aktualnej gry zespołu jest Robert Lewandowski, który po meczu z Napoli przemknął przez strefę dla mediów jak błyskawica, ze złą i zamyśloną miną. Pojawiają się sugestie, że niepocieszony Lewy będzie szukał możliwości odejścia z klubu. Jeśli Bayern w sobotę nie wygra, Salihamidzić będzie miał w najbliższym czasie pełne ręce roboty.