Święto Wojska Polskiego, niemal bezchmurne niebo, a na termometrze prawie 30 stopni Celsjusza. Warunki do gry i oglądania widowiska z prawdziwego zdarzenia były niemal idealne. Polską flagę, podobnie jak w pozostałych meczach tej kolejki, eskortowali żołnierze w mundurach galowych oraz odśpiewano Mazurka Dąbrowskiego. Swój jubileusz obchodził Łukasz Madej, który świętował rozegranie 400 spotkań na boiskach Ekstraklasy.
Ciekawie zapowiadało się starcie dwóch trenerów - Jana Urbana i Mariusza Rumaka. Ten drugi jeszcze kilka miesięcy temu zasiadał na ławce wrocławskiej drużyny, a schedę przejął po nim właśnie były reprezentant Polski i szkoleniowiec m.in Osasuny Pampeluna. Dotkliwe były również braki kadrowe w poszczególnych drużynach. W składzie WKS-u zabrakło Roberta Picha, Sito Riery, Kamila Dankowskiegp i Adama Kokoszki. Trener Rumak nie mógł skorzystać z usług Romana Gergela, Przemysława Szarka i Bartłomieja Smuczyńskiego.
Pierwszy kwadrans bezsprzecznie należał do gości tego spotkania. Już w 1. minucie spotkania akcję przeprowadził prawą flanką David Guba, a jego strzał sparował na rzut rożny Jakub Wrąbel. Stałe fragmenty gry wykonywane przez Martin Mikovicia i Łukasza Piątka były najgroźniejszą bronią w arsenale popularnych Słoników. Właśnie po rzucie rożnym Piotr Celeban musiał wybijać piłkę z linii bramkowej Śląska.
Na pierwsze zagrożenie pod bramką Jana Muchy przyszło fanom gospodarzy czekać blisko 20 minut. Kombinacyjna akcja Jakuba Koseckiego i Dorde Cotry nie przyniosła jednak celnego strzału. Wciąż dominowali Niecieczanie, a notoryczne niepewne interwencje Wrąbla powodowały większą nerwowość w defensywie. W 36. minucie Bruk-Bet powinien już prowadzić, lecz Piątek nie trafił w piłkę. Zaledwie sekundy później celnie uderzał Artem Putiwcew - tym razem młody bramkarz WKS-u stanął na wysokości zadania.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: karne pompki piłkarzy Barcelony
Końcówka wynagrodziła wszystkim wrocławianom naprawdę kiepskie 40 minut. Dwie dogodne okazje Marcina Robaka i mocne uderzenie głową Piotra Celebana nie przyniosły jednak gola dla Śląska. Fantastycznie dysponowany Mucha za każdym razem parował piłkę na rzut rożny. Odpowiedź gości mogła być zabójcza, lecz Guba nie oddał w porę strzału i Tarasovsowi udało się naprawić swój własny błąd. Do przerwy nie było nam dane obejrzeć ani jednej bramki, choć okazji nie brakowało.
Trenerzy postanowili reagować najszybciej jak się dało i już po przerwie doszło do zmian w obu ekipach. W drużynie WKS-u boisko opuścił Michał Mak - zastąpił go Arkadiusz Piech. Mariusz Rumak postanowił dać szansę Patrikowi Misakowi w miejsce Davida Guby.
Gospodarze momentalnie włączyli wyższy bieg. O ile akcja Koseckiego nie przyniosła jeszcze gola, to w 51. minucie Mucha po raz pierwszy schylał się do siatki po piłkę. Marcin Robak w swoim stylu wykończył dopieszczone podanie właśnie od popularnego Kosy. To druga bramka 34-latka w barwach klubu z Wrocławia.
Goście z Małopolski długo nie potrafili otrząsnąć się po tym trafieniu. Jedynym zagrożeniem były wykonywane niemal w jednej konfiguracji rzuty rożne. Śląsk wyczekiwał swojego rywala i wyraźnie nastawił się na grę z kontrataku. Tempo gry wyraźnie zwolniło, a udane akcje można było policzyć na palcach jednej ręki.
W ostatnim kwadransie do głosu znów doszli podopieczni Jana Urbana. W 80. minucie gospodarzom zabrakło naprawdę niewiele by prowadzić 2:0. Michał Chrapek, dotąd kompletnie niewidoczny, wdał się w drybling w pole karne i posłał krótkie podanie na 5. metr do Arkadiusza Piecha. Górą w starciu z rezerwowym napastnikiem Śląska był zdecydowanie najlepszy w barwach Bruk-Betu Jan Mucha. W 89. minucie Piech trafił nawet do bramki, lecz arbiter odgwizdał pozycję spaloną.
Niecieczanie pokazali już raz w tym sezonie, że walka do ostatniej kropli potu może przynieść pozytywny efekt. W ostatniej akcji spotkania, gdy Śląsk był już myślami w szatni, dośrodkowanie rozpaczy na bramkę zamienił Kamil Słaby. Sztab szkoleniowy miejscowych ma o czym myśleć. WKS nie tylko stracił bramkę w ostatniej sekundzie meczu. Kontuzji doznali Jakub Kosecki i Dragoljub Srnić. Jeśli były reprezentant Polski wypadnie na dłużej, Śląsk zostanie z jednym nominalnym skrzydłowym, pomimo względnego bogactwa przed sezonem.
Śląsk Wrocław - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:1 (0:0)
1:0 - Marcin Robak 51'
1:1 - Kamil Słaby 90+5'
Śląsk:
Jakub Wrąbel - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Dorde Cotra - Dragojlub Srnić (73' Boban Jovic), Michał Chrapek, Michał Mak (46' Arkadiusz Piech), Łukasz Madej, Jakub Kosecki (84' Daniel Łuczak) - Marcin Robak.
Bruk-Bet Termalica: Jan Mucha - Patryk Fryc, Akos Keckes, Artiom Putiwcew, Kamil Słaby - David Guba (46' Patryk Misak), Vlastimir Jovanovic, Mateusz Kupczak, Łukasz Piątek (76' Vladislavs Gutkovskis), Martin Miković - Bartosz Śpiączka.
Żółte kartki: Michał Chrapek (Śląsk).
Sędzia:
Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Chciałoby sie zaśpiewać"Gramy do końca,Śląsk Wrocław gramy d Czytaj całość