Czytaj w "PN": Z piłką przez kraj. Brazyliana w Bielawie

Bielawianka Bielawa z pozoru jest zwyczajnym czwartoligowym klubem. Okazuje się jednak zespołem z liczną brazylijską kolonią, Hernanim w środku obrony i trenerem Albanirem Roberto Szymańskim, niegdyś oskarżonym o sfałszowanie dokumentów.

W tym artykule dowiesz się o:

Norbert Bandurski 

Bielawa jest niewielkim miastem położonym na Dolnym Śląsku, właściwie przy granicy z Czechami, a na znakach informacyjnych w mieście podawane są informacje w dwóch językach. Znana jest kibicom futbolu amerykańskiego, ponieważ w 2011 roku odbył się tu SuperFinał, który był pierwszym spotkaniem polskiej ligi transmitowanym przez telewizję. To tu stanęły pierwsze w kraju profesjonalne bramki do tego sportu, a obecnie bielawianie mają dwie drużyny futbolowe. Często dopingowane przez większą liczbę kibiców niż piłkarze Bielawianki. Powoli jednak to się zmienia.

Sfałszowany paszport

O Bielawiance głośniej zrobiło się, kiedy kilka tygodni temu poinformowano o pozyskaniu... Hernaniego. Środkowy obrońca w ekstraklasie rozegrał 220 meczów, ale od 2015 roku pozostawał bez klubu. Wiosną pomógł Kalwariance Kalwaria Zebrzydowska utrzymać się w lidze okręgowej, a teraz gra w Bielawiance, choć miał oferty nawet z Nice 1 Ligi. W końcu ma dopiero 33 lata. Nadal gra w piłkę, ale został też jednym z dyrektorów agencji ARS Football, za sprawą której w Bielawie roi się od Brazylijczyków.

Na razie jej największym sukcesem w Polsce jest wypromowanie piłkarzy do trzecioligowych Piasta Żmigród i Huraganu Morąg. W Bielawiance gra obecnie czterech Brazylijczyków oraz zawodnik z Korei Południowej, występujący na razie w zespole rezerw. W województwie dolnośląskim jednocześnie na boisku może przebywać dwóch graczy spoza Unii Europejskiej i to pod warunkiem, że przynajmniej jeden ma profesjonalny kontrakt.

-  Dla nas to nie jest problem, bo Hernani ma polskie obywatelstwo, a wkrótce luksemburski paszport otrzyma Marquinhos - tłumaczy Albanir Roberto Szymański.

ZOBACZ WIDEO Kontrowersje w meczu Realu. Ramos wyleciał z boiska [ZDJĘCIA ELEVEN]

Choć jest Brazylijczykiem, polskie nazwisko nie jest przypadkowe. Pochodzi z Kurytyby, gdzie żyje liczna Polonia, a wśród niej Stefan Szymański - ojciec trenera Bielawianki. Do wieku młodzieżowca grał w pierwszoligowym Coritiba Foot Ball Club, ale kontuzja zmusiła go do zakończenia kariery. Ukończył jednak studia i, podobnie jak syn, jest trenerem. Roberto Szymański w 2001 roku trafił do Polski, gdzie początkowo oskarżono go o... sfałszowanie dokumentów.

Na lotnisko do Poznania wyjechał wówczas po niego Zenon Jarzębski, współtwórca SMS Szamotuły, przez wiele lat działający między innymi w ekstraklasowych Olimpii Poznań i Sokole Pniewy. – Samolot przyleciał punktualnie, ale Roberto przez 40 minut nie pojawił się w hali przylotów. Poszedłem do obsługi lotniska zapytać, dlaczego go nie ma, skoro widniał na liście pasażerów. Okazało się, że został zatrzymany podczas kontroli celnej, ponieważ uznano, iż ciemnoskóry mężczyzna legitymujący się paszportem na nazwisko Szymański musiał sfałszować dokumenty – śmieje się Jarzębski.

Roberto Szymański w Brazylii zaczynał karierę w Coritibie, a potem grał w kilku mniejszych klubach. W Polsce po pracy w Szamotułach był zaś drugim trenerem w Polonii Słubice i Turze Turek. Przed rokiem trafił do Bielawy, co wzbudziło spore zainteresowanie w miejscowości. – Odkąd pojawili się Brazylijczycy, zwiększyła się frekwencja na trybunach. Ludzie przychodzili z ciekawości – tłumaczy Czesław Szewczyk, prezes klubu. – Zarówno piłkarze, jak i widownia zdali egzamin, nie mieliśmy żadnych problemów z rasizmem. Ważne było to, że zawodnicy wnieśli do zespołu jakość, kibice szybko ich polubili.

(...)

[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Źródło artykułu: