Podczas niedzielnego meczu z Olympique Lyon (2:0) reprezentant Canarinhos miał ochotę wykonać rzut karny, lecz Urugwajczyk się na to nie zgodził i sam podszedł do piłki, choć jedenastki ostatecznie nie wykorzystał. Według relacji francuskich mediów, dalsza część konfliktu miała miejsce w szatni, gdzie omal nie doszło do rękoczynów. Krewkich zawodników musieli rozdzielać koledzy.
Unai Emery nie ustalił wyraźnej hierarchii w zespole, więc podobne incydenty mogą się powtarzać. Na sprawę trzeba jednak spojrzeć szerzej. Edinson Cavani jest w klubie znacznie dłużej (rozgrywa w nim już piąty sezon) i cierpliwie pracował na swoją pozycję. Długo przecież znajdował się w cieniu Zlatana Ibrahimovicia i dopiero po jego odejściu do Manchesteru United (w połowie 2016 roku) stał się w ofensywie PSG postacią numer jeden.
Trudno więc zakładać, że teraz Urugwajczyk znów usunie się w cień i ustąpi młodszemu koledze, który dopiero trafił do drużyny. Neymarowi zresztą zabrakło w tym zamieszaniu klasy i wyczucia. To on jest w Paryżu nowicjuszem i na wysokie miejsce w hierarchii powinien zapracować na boisku. Zamiast tego podważa pozycję Cavaniego, który rozegrał dla paryskiego klubu 139 ligowych meczów i zdobył 95 bramek.
Wyjątkową bezczelnością ze strony Brazylijczyka jest jego spotkanie z władzami klubu, na którym miał zakomunikować, że życzy sobie sprzedaży Urugwajczyka, bo nie zamierza z nim dalej współpracować.
Wydarzenia w Paryżu dobitnie pokazują, że ściąganie zawodników z tak rozbuchanym ego rodzi więcej problemów niż korzyści. Zazwyczaj są oni przepłaceni (222 mln euro za Neymara trudno uznać za cenę rozsądną), a w nowym miejscu bardzo szybko próbują narzucać swoje zasady, doprowadzając niejednokrotnie do konfliktów i zwyczajnie psując atmosferę.
ZOBACZ WIDEO Ligue 1: Wielki pech Olympique Lyon na boisku PSG [ZDJĘCIA ELEVEN]
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Odbiło już kompletnie.