Standardem jest, że przed meczem trenerzy i zawodnicy buńczucznie zapowiadają, że nie będą odpuszczać, że kibiców czekają wielkie emocje, a w konsekwencji na boisku często wieje nudą. W tej kolejce nikt nie rzuca słów na wiatr. Po olbrzymich emocjach w Zabrzu i w Gdańsku, tym razem wielkie widowisko oglądaliśmy w Gdyni.
Przed spotkaniem okazjonalną koszulkę od prezesa Arki Gdynia dostał Rafał Siemaszko, który rozegrał setny mecz dla swojego klubu w karierze. Ten piłkarz to fenomen. Mierzy 170 centymetrów wzrostu, a jak tylko ma możliwość, nie waha się skakać do wysokich piłek. W niedzielę miał nawet szansę na klasycznego hat-tricka!
Co prawda częściej przy piłce znajdowali się piłkarze Jagiellonii Białystok, ze strony białostoczan biła jakość, ale było to za mało na Arkę. W 13. minucie właśnie Siemaszko złożył się do strzału nożycami i trafił w poprzeczkę! Piłka spadła prost pod nogi Michała Marcjanika, który otworzył wynik meczu. Niedługo później trafił sam Siemaszko, który oczywiście głową pokonał Mariana Kelemena.
Białostoczanie się jednak nie poddawali. Stworzyli sobie kilka klarownych sytuacji. Aktywni byli Przemysław Frankowski i Cillian Sheridan, aż w końcu kontaktowego gola po rzucie wolnym strzelił Taras Romanczuk. Jeszcze pod koniec I połowy świetne akcje stworzyli Patryk Kun, Karol Świderski i Rafał Siemaszko. W doliczonym czasie gry piłka nawet wpadła do bramki, ale po tym jak strzelał Grzegorz Piesio, sędzia dopatrzył się spalonego.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli
Na boisku było widać, że Jagiellonii mocno zależy na odrobieniu strat. Goście atakowali, często nawet zamykając rywali w hokejowym zamku, brakowało im jednak tego, co w piłce nożnej najważniejsze - wykorzystywania szans. Arka była natomiast bezbłędna. Gdy po nieco ponad godzinie gdy do rzutu wolnego stanęli trzej gdynianie, na mocny strzał zdecydował się Marcin Warcholak, który podwyższył na 3:1.
Bramka Pavelsa Steinborsa była jak zaczarowana i nawet w sytuacji, którą wymarzyłby sobie chyba każdy zespół na świecie. Najpierw przez 60 metrów z piłką przebiegł Piotr Wlazło, który wrzucił piłkę na głowę Karola Świderskiego. Odbił ją Steinbors, a następnie z linii bramkowej wybił Michał Nalepa. Kilka sekund później w słupek trafił Fiodor Cernych, a drugi strzał Świderskiego w jednej akcji obronił łotewski bramkarz Arki.
Piłkarze Jagiellonii musieli strzelić gola i rzeczywiście, jeden z nich posłał piłkę do bramki. Piotr Wlazło nie zaskoczył jednak Pavelsa Steinborsa, a Mariana Kelemena i Arka prowadziła już 4:1. Do samego końca Jagiellonia walczyła o uratowanie wyniku, jednak pech ich nie opuszczał. Zabójczo skuteczna Arka wygrała 4:1.
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 4:1 (2:1)
1:0 - Marcjanik 13'
2:0 - Siemaszko 21'
2:1 - Romanczuk 34'
3:1 - Warcholak 61'
4:1 - Wlazło 78' (sam.)
Składy:
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Dawid Sołdecki - Patryk Kun (90+3' Luka Zarandia), Mateusz Szwoch, Yannick Kakoko (65' Michał Nalepa), Grzegorz Piesio - Rafał Siemaszko (85' Ruben Jurado).
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Przemysław Frankowski, Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik - Taras Romanczuk, Piotr Wlazło - Arvydas Novikovas (87 Dmytro Chomczenowskyj), Karol Świderski (85' Guilherme Sitya), Fiodor Cernych - Cillian Sheridan (76' Martin Pospisil).
Żółte kartki: Kwiecień, Frankowski, Tomelin (Jagiellonia).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 11 097.