Niepewność, zrezygnowanie i pesymizm. Takie nastroje panują na Półwyspie Apenińskim po niespodziewanej porażce czterokrotnych mistrzów świata w spotkaniu barażowym przeciwko Szwedom. 0:1 to efekt tragicznej nieskuteczności, ale i sporego szczęścia gospodarzy, którym przy bramce Jakoba Johanssona pomógł rykoszet.
Dziennikarze "La Gazetta dello Sport" przeprowadzili sondę, w której zapytali kibiców czy Włochy są jeszcze w stanie awansować na mistrzostwa świata w Rosji. Aż 75 proc. osób Tifosi, jak określa się miejscowych fanów, opowiedziało się za negatywną odpowiedzią. Giampiero Ventura ma więc 72 godziny na zresetowanie głów gwiazd Serie A.
Szwecja jest istnym przekleństwem Włochów. Ostatnie turnieje o mistrzostwa świata oraz Europy, na których Squadra Azzurra nie zagrała, odbyły się właśnie w tym kraju. Podczas Euro 2004 nordycka koalicja wyrzuciła Italię z turnieju. Czy koszmar powtórzy się w poniedziałek na San Siro?
W Solnej nie mógł wystąpić Simone Zaza, który doznał kontuzji kolana. Piłkarz Valencii CF strzelał ostatnio jak na zawołanie i był awizowany do pierwszego składu na dwumecz barażowy. Zamiast niego wystąpił duet Andrea Belotti - Ciro Immobile. I to właśnie do linii ataku skierowane są największe zarzuty.
Nadziei upatruje się w skutecznej grze linii obrony. Słynne trio BBC, czyli Leonardo Bonucci - Andrea Barzagli - Giorgio Chiellini z Gianluigim Buffonem pomiędzy słupkami, zminimalizowało zagrożenie ze strony ofensywy Trzech Koron. Całkiem możliwe, że selekcjoner Ventura tym razem zestawi zespół o wiele bardziej ofensywnie. Mówi się nawet o ustawieniu 4-2-4. W końcu celem jest zwycięstwo co najmniej dwoma bramkami.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Wilczek: Nie da się wejść w buty Lewandowskiego