Czytaj w "PN". Dawid Sołdecki: Nie jestem marudą

Początki Dawida Sołdeckiego u trenera Leszka Ojrzyńskiego w Arce nie były obiecujące. Wychowanek Jedynki Krasnystaw, nawet gdy przyszło mu z perspektywy trybun oglądać pamiętny dla żółto-niebieskich tegoroczny finał Pucharu Polski, zachował spokój.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Dawid Sołdecki w walce o piłkę WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Dawid Sołdecki w walce o piłkę

Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Nie było obaw, że Leszek Ojrzyński odstawi pana w Arce na dobre?

Dawid Sołdecki, piłkarz Arki Gdynia: Trener był wobec mnie fair. Rozmawiał ze mną po przyjściu do Gdyni, ja widziałem, że kolegom idzie dobrze i czekałem na szansę na środku pomocy. Tam widział mnie Ojrzyński, a ja doskonale wiem, że w piłce warto być cierpliwym. Po pierwszym i zarazem ostatnim występie w ekstraklasie w barwach Jagiellonii musiałem czekać na powrót na najwyższy poziom aż osiem lat. Bujałem się po pierwszej lidze, miałem lepsze i gorsze momenty, ale na szczęście podjąłem dobrą decyzję o przenosinach z Łęcznej do Niecieczy i wywalczyłem awans do elity. Swoje przeżyłem i liczyłem, że ciężką pracą na treningach przekonam do siebie trenera Ojrzyńskiego. Nie jestem zawodnikiem, który zamierza zwracać uwagę na siebie marudzeniem, bo to odbija się rykoszetem na wszystkich zainteresowanych tematem.

Łatwo panu było przełknąć oglądanie z trybun finału Pucharu Polski z Lechem na Stadionie Narodowym?

Byłem z drużyną, cieszyłem się z dobrej gry kolegów. Nie pograłem wiele w tamtej edycji Pucharu Polski i nie mogłem liczyć, że trener wystawi mnie w finale. Wynik pokazał, że wybór Leszka Ojrzyńskiego był właściwy, a zespół to nie tylko ci, co grają, ale także rezerwowi. To był sukces Arki Gdynia, nie patrzyłem na niego przez pryzmat swoich ambicji.

(...)

Arka celuje w ponowny awans do europejskich pucharów?

Trener zawsze stawia wysoko poprzeczkę, z powagą podchodzi do każdego spotkania i ma ochotę na wygrywanie we wszystkich rozgrywkach. To się udziela piłkarzom.

Bardzo bolało odpadnięcie z eliminacji Ligi Europy po meczu, w którym pan strzelił gola?

Gdy pokonałem bramkarza zespołu z Danii, byłem bardzo szczęśliwy. Potem nie zanosiło się, że przegramy w tak dramatycznych okolicznościach. Nawet kapitan Midtjylland po końcowym gwizdku wszedł do naszej szatni i pogratulował gry, dodał, że byliśmy lepsi, choć wcale nas nie pocieszył. W końcu nie awansowaliśmy… Nie wiem, czego zabrakło, może doświadczenia, trochę cwaniactwa? Nigdy nie zapomnę atmosfery na spotkaniu w Gdyni z Duńczykami i postawy kibiców Arki na wyjeździe.

ZOBACZ WIDEO Piłkarze Legii i Górnika komentują dwukrotne przerwanie meczu

W pucharach przygoda, w końcówce sezonu 2016-17 ekstraklasy stres. Bał się pan, że Arka spadnie?

Byliśmy zagrożeni, i to bardzo. Analizowałem losy kilku zdobywców Pucharu Polski z ostatnich lat i zauważyłem, że po euforii związanej z sięgnięciem po trofeum trudno gra się w lidze. Ten jeden finałowy mecz wykrzesuje z piłkarzy niesamowitą energię i chcąc, nie chcąc, to odbija się potem. Futbol to gra dla ludzi odpornych psychicznie. Było ciężko, dobrze, że nie czytałem forów internetowych, gdzie na piłkarzach i trenerze Arki wieszano psy. Nie jest łatwo się od tego odciąć, ale nam się udało, w ostatniej kolejce pokonując Zagłębie w Lubinie, zapewniliśmy sobie pozostanie w elicie. Wierzyłem w zespół nawet w najgorszych chwilach, ale generalnie wolałbym w przyszłości unikać takich finiszów. Jak się gra z nożem na gardle, trudno pokazać to co najlepsze.

(...)

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×