Lechia prowadziła w Krakowie od 64. minuty za sprawą Sławomira Peszki, ale już siedem minut później do wyrównania doprowadził Krzysztof Piątek. Gdy wydawało się, że krakowianie i gdańszczanie podzielą się punktami, w 90. minucie spotkania w polu karnym Lechii upadł Javi Hernandez. Sędzia Piotr Lasyk pierwotnie orzekł, że Hiszpan nie był faulowany przez Daniela Łukasika, więc nie przerwał gry. Mało tego, upominającego się o sprawiedliwość pomocnika Cracovii arbiter ukarał nawet żółtą kartką. Potem jednak otrzymał od asystenta wideo informację, że Hernandez faktycznie mógł być faulowany i po obejrzeniu powtórki wskazał na "wapno". Od faulu na Hernandezie do podyktowania "11" minęło aż pięć minut, a dwie kolejne upłynęły na protestach gości i Piątek wykonał rzut karny dopiero w 97. minucie.
Trener Lechii, Adam Owen nie miał po spotkaniu pretensji do sędziego Lasyka: - Z ławki rezerwowych wyglądało to dla mnie na rzut karny. Jak zobaczyłem robiącego wślizg Daniela Łukasika, to wiedziałem, że nie skończy się to dobrze. Wiem też jednak, że chwilę wcześniej w tej akcji jeden z piłkarzy Cracovii zagrał ręką. Nie wiem, czy sędzia nie mógł używać w tej sytuacji VAR-u.
W meczach z udziałem Cracovii sędziowie wyjątkowo często są zmuszeni do korzystania z systemu VAR. W większości przypadku weryfikacja przebiegła na niekorzyść Pasów, ale teraz krakowianie byli beneficjentami rozwiązania. Trener pięciokrotnych mistrzów Polski, Michał Probierz nie ukrywa, że wdrażanie systemu VAR kosztuje go dużo nerwów: - Dla mnie to był ewidentny rzut karny. Nie chcę używać wulgarnych słów, ale kiedyś na boisku chyba padnę. Mamy takie emocje... Piłka wywołuje duże emocje od samego początku do końca.
Trener Owen twierdzi, że do ostatniego kwadransa jego zespół grał zgodnie z planem: - Jestem rozczarowany wynikiem i tym jak moi zawodnicy zagrali w końcówce spotkania. Do momentu straty pierwszej bramki realizowaliśmy plan na mecz, ale po stracie gola pogubiliśmy się. Co na to Probierz? - Chciałbym, żeby każdy z rywali zawsze tak realizował plan i żeby zawsze był taki wynik.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze: Nie będzie wyprzedaży
Na początku sezonu znakiem rozpoznawczym Cracovii było to, że dawała sobie odbierać prowadzenie, tymczasem po dwa ostatnie zwycięstwa sięgnęła w meczach, w których musiała odrabiać straty - wcześniej w podobnych okolicznościach krakowianie pokonali też w 15. kolejce Zagłębie Lubin.
- Gdybyśmy potrafili utrzymać prowadzenie, mielibyśmy chyba piętnaście punktów więcej, ale traciliśmy bramki w ostatnich minutach. W takich chwilach rodzi się jednak zespół. To są przełomowe sytuacje. Moi zawodnicy pokazali charakter. Chcemy być w grupie mistrzowskiej. W ostatnich siedmiu meczach zdobyliśmy dużo [12 - przyp. red) punktów, a gdyby nie nasza nonszalancja, to mielibyśmy jeszcze cztery więcej i już teraz byśmy byli w "ósemce" - komentuje Probierz.