W minionym sezonie Łukasz Teodorczyk był najskuteczniejszym zawodnikiem Anderlechtu. Reprezentant Polski zdobył dla Fiołków aż 30 bramek, w tym 20 w samej Jupiler Pro League - jego trafienia pomogły klubowi odzyskać mistrzostwo Belgii, a jemu samemu dały koronę króla strzelców. 26-latek został pierwszym Polakiem, który wywalczył ten tytuł, choć wcześniej w Belgii grali m.in. Grzegorz Lato i Włodzimierz Lubański.
"Teo" początkowo był tylko wypożyczony do Anderlechtu z Dynama Kijów, ale Belgowie szybko zdecydowali się na wykupienie Polaka, zapewniając mu najwyższe zarobki w historii klubu. Fiołki zapłaciły za Teodorczyka 5 mln euro, a za każdy sezon gry mają mu wypłacać aż 2 mln euro.
Anderlecht musiał zaproponować Polakowi atrakcyjną pensję, by skłonić go do podpisania kontraktu, bo świetna skuteczność wychowanka Wkry Żuromin nie uszła uwadze przedstawicieli najmocniejszych lig Europy. Nazwisko Teodorczyka padało w kontekście transferu do takich klubów jak Sevilla, Nice czy West Ham United.
Latem Anderlecht nie chciał za wszelką cenę zatrzymywać świeżo upieczonego króla strzelców Jupiler Pro League, ale postawił wysokie wymagania, bo, jak wielokrotnie deklarował dyrektor generalny klubu, Herman Van Holsbeeck, Fiołki były zainteresowane tylko ofertami od 20 mln euro w górę.
ZOBACZ WIDEO: Bereszyński bronił bramki, ale Sampdoria i tak przegrała z Lazio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Losy Teodorczyka ważyły się do ostatniego dnia letniego "okienka". Ostatecznie Polak został w Belgii, ale w sezonie 2017/2018 mocno rozczarowuje. Po 21 występach ma na koncie tylko trzy bramki, podczas gdy rok temu o tej porze licznik jego trafień wskazywał 21. Mało tego, na czwartego gola czeka już od 13 października - jego strzelecka niemoc trwa łącznie 606 minut, czyli ponad dziesięć godzin.
Kryzys Teodorczyka wydaje się nie mieć końca, a nieskuteczność 26-latka odbija się na wynikach Anderlechtu, który po 17 kolejkach zajmuje dopiero 3. miejsce w ligowej tabeli i ma siedem punktów straty do będącego liderem Clubu Brugge. Polak nie musi się martwić o swój status w zespole. Jak podał dziennik "Het Nieuwsblad", trener Anderlechtu, Hein Vanhaezebrouck w styczniu nie tylko nie zamiaru pozbywać się Teodorczyka, ale też miał przekazać władzom klubu, że nie potrzebuje nowego snajpera, ponieważ ma plan na odbudowanie napastnika. Szkoleniowiec zamierza w pierwszej kolejności wzmocnić pewność siebie "Teo", która została nadwątlona przez słabą skuteczność.
Mówiąc delikatnie, Teodorczyk nie jest ulubieńcem belgijskich dziennikarzy, ale ci zauważyli, że w ostatnich tygodniach Polak przeszedł pozytywną metamorfozę. Otrzeźwiająco na napastnika Anderlechtu miało podziałać to, że Adam Nawałka pominął go przy wysyłaniu powołań na listopadowe mecze towarzyskie z Urugwajem (0:0) i Meksykiem (0:1).
Po tym policzku Teodorczyk miał się wziąć ostro do pracy, by odzyskać miejsce w drużynie narodowej i ponadto zaczął ocieplać swój wizerunek. Toczący prywatną wojnę z mediami Polak ostatnio mocno zaskoczył belgijskich dziennikarzy. Po wtorkowym meczu 6. kolejki Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow (1:0) Teodorczyk wyrwał mikrofon przeprowadzającemu wywiad z Leanderem Dendonckerem reporterem i sam poprowadził rozmowę, co spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem w Belgii.
coś się dzieje...