Podczas rozegranych w środę 195. derbów Krakowa kibice Cracovii kilkukrotnie użyli materiałów pirotechnicznych, a na początku drugiej połowy przy użyciu rakietnic przez kilka minut prowadzili regularny ostrzał sektora fanów Wisły. Sędzia Krzysztof Jakubik był zmuszony przerwać mecz aż na 21 minut. W czwartek Komisja Ligi Ekstraklasy SA nałożyła na klub z Kałuży 1 najwyższą w historii karę finansową (100 tys. zł), a do tego zamknęła stadion Pasów na dwa najbliższe mecze ligowe i kolejne derby Krakowa.
- To ugodziło w klub, ugodziło we mnie. Przeżywałem to. Byłem na to trochę przygotowany, bo w ostatnich kolejkach rac na stadionach było dużo i obawiałem się, że kibice Cracovii będą chcieli pokazać, że oni w tych racach są lepsi i tak się niestety stało. Nie oczekiwałem jednak, że będą chcieli być aż tak bardzo lepsi - komentuje Filipiak.
- Dla mnie, jako prezesa, to jest duża porażka. Daje się dużo pieniędzy i dużo emocji, a to jest marnowane. To już przeżył Cupiał, jak "Misiek" rzucał nożem. To przeżyli Wejchert z Walterem, których prawie pobito na treningu - dodaje prezes Cracovii.
— MaciejKmita (@kmita_maciej) 13 grudnia 2017
Filipiak jest wstrząśnięty zachowaniem grupy kibiców i nie ucieka od odpowiedzialności za to, co się wydarzyło w środę przy Kałuży 1, ale zwraca uwagę na źle funkcjonujące mechanizmy. Właściciel krakowskiego klubu nie bez racji pyta, czemu kibice, którzy ostrzelali sektora wiślaków, nie zostali aresztowani, choć na stadionie Cracovii działa nowoczesny system monitoringu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: nie do wiary! Rosjanin spudłował z dwóch metrów
[color=#000000]
[/color]
- Jako klub nie uciekamy od swojej części odpowiedzialności. W przerwie zimowej będziemy nad tym myśleć i do wiosny przystąpimy z rozwiązaniami. Szkic tych rozwiązań jest. Natomiast próba przerzucenia całej odpowiedzialności na kluby, nie jest dobrym rozwiązaniem. My nie uciekamy od swojej odpowiedzialności, ale winę ponoszą też policja i media, które nie szukają rzeczywistych przyczyn, a żyją sensacją - mówi Filipiak.
- Jako prezes nie mam żadnych narzędzi, żeby wyegzekwować porządek na stadionie. Nie mamy policji, nie mamy sądów. Monitoring przekazujemy i robimy wszystko tak, jak należy. Chcę zapytać: czemu ci ludzie, którzy byli w dobrze zdefiniowanym sektorze, nie zostali od razu na miejscu aresztowani? Mamy stadion, mamy wyjścia i to była prosta sprawa, żeby zatrzymać tych ludzi i zacząć wyjaśniać. A z tego, co ja wiem, to oni sobie spokojnie wyszli ze stadionu. Jaki jest wpływ klubu na to? Jest szereg organizacji, które za ten porządek odpowiadają i muszą nam pomóc. Nie rozumiem, dlaczego osoby, które były na tym sektorze, nie zostały zatrzymane? - pyta Filipiak.
— MaciejKmita (@kmita_maciej) 13 grudnia 2017
Jeden z najbogatszych Polaków zaatakował też PZPN, nazywając federację beneficjentem zadym na stadionach: - A PZPN najzwyczajniej w świecie zarabia na tych rozróbach. To największy wygrany tych rozrób, za które kluby płacą jak za zboże. Jakbym był skarbnikiem PZPN-u, to sponsorowałbym te rozróby, żeby tych kar było jak najwięcej. Oczywiście, przesadzam, ale tak to mniej więcej wygląda.
Filipiak podkreśla, że przy okazji 195. derbów Krakowa kibice mający się za kibiców Cracovii po raz kolejny przekroczyli bariery przyzwoitości: - Kiedyś powiedziałem, że race mogą być ozdobą widowiska, ale są granice. Tak samo dopuściłbym wszelkiej treści transparenty, nawet te przeciwko mnie, co się zdarzyło. Wyzwiska też potrafię zrozumieć, bo mecz jest po to, żeby ludzie rozładowali emocje. Ale to, co się wydarzyło wczoraj, to przesada. Wszystko można, ale z umiarem. To nie są kibice, to nie są chuligani - to są bandyci.