Dwie porażki z rzędu, osiem straconych goli i głosy niezadowolenia po miesiącach zachwytów - w takiej atmosferze do ostatniego tegorocznego meczu z Piastem Gliwice przystępowali podopieczni Gino Lettieriego. 50-letni szkoleniowiec nie ukrywał, że pojedynek ten ma ogromne znaczenie nie tylko ze względu na układ tabeli, ale przede wszystkim aspekt psychologiczny: - Mecz z Piastem będzie testem naszego charakteru - przyznał.
Niestety już początkowe minuty nie zapowiadały wielkiego widowiska. Co prawda akcja Macieja Jankowskiego mogła rozbudzić apetyty - uderzenie zatrzymał Maciej Gostomski - ale podobnych okazji, po których bramkarzom mogło podskoczyć ciśnienie, nie było w pierwszej połowie za wiele. Spotkanie na Kolporter Arenie toczyło się w ślimaczym tempie. Czym było to podyktowane? Zmęczeniem, rozprężeniem wynikającym ze zbliżającej się przerwy, słabszym dniem, a może wszystkim po trochu. Atmosferę chaosu mógł przegonić w 37. minucie Radek Dejmek - Czech zamienił dośrodkowanie z rzutu rożnego na niecelny strzał głową.
W zespole gospodarzy aktywny był Jakub Żubrowski. 25-latek pauzował w poprzedniej kolejce i bardzo chciał się pokazać, ale z jego starań w ofensywie niewiele wychodziło. Gliwiczanie także okrutnie męczyli się w ataku, ale w 38. minucie to właśnie ich kibice mogli mieć powody do zadowolenia. Znakomite dośrodkowanie Jagiełły zmarnował pozostawiony bez opieki Jankowski - to powinien być gol.
Lettieri widząc, że jego drużyna nie prezentuje tego, do czego przyzwyczaiła na własnym terenie postanowił coś przestawić. W miejsce Kena Kallaste zameldował się Łukasz Kosakiewicz, gracz którego podania przyczyniły się do ogrania nie tak dawno warszawskiej Legii (3:2). Upragniona przez złocisto-krwistych zmiana wyniku mogła, a nawet powinna, mieć miejsce w 54. minucie. Dobrivoj Rusov fantastycznie zatrzymał jednak kolejno Kaczarawę i Kiełba - obaj mieli czego żałować.
Korona w kolejnych minutach miała więcej z gry. Przyniosło to też następną szansę Kaczarawy, lecz Gruzin znów nie błysnął skutecznością. Wykorzystali to rywale, a dokładniej wprowadzony z ławki Konstantin Vassiljev. Estończyk w 84. minucie wykończył kontratak Piasta. Wydawało się, że gol byłego piłkarza Jagiellonii Białystok odbierze miejscowym ochotę do dalszej rywalizacji, ale nic z tych rzeczy. W emocjonującej końcówce, i przy odrobinie szczęścia, do siatki trafił Kaczarawa - a raczej został trafiony przez Dobrivoja Rusova, próbującego naprawić ogromny błąd Heberta - dzięki czemu scyzoryki uniknęły trzeciej porażki z rzędu.
Przy Ściegiennego wielka ulga, bowiem kolejne niepowodzenie tuż przed urlopami mocno zaniżyłoby ocenę dla Korony za tak naprawdę udaną pierwszą część sezonu. W Gliwicach z kolei niedosyt, bo gdyby udało się "dowieźć" zwycięstwo, można byłoby mówić o idealnym prezencie na święta.
Korona Kielce - Piast Gliwice 1:1 (0:0)
0:1 - Konstantin Vassiljev 84'
1:1 - Nika Kaczarawa 89'
Składy:
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Adnan Kovacević, Ken Kallaste (46' Łukasz Kosakiewicz) - Marcin Cebula (77' Elia Soriano), Jakub Żubrowski, Goran Cvijanović, Ivan Jukić (63' Nabil Aankour) - Jacek Kiełb, Nika Kaczarawa.
Piast Gliwice: Dobrivoj Rusov - Martin Konczkowski, Hebert, Aleksandar Sedlar, Marcin Pietrowski - Mateusz Mak (77' Konstantin Vassiljev), Patryk Dziczek, Martin Bukata, Aleksander Jagiełło - Maciej Jankowski, Michal Papadopulos (58' Karol Angielski).
Żółte kartki: Rymaniak (Korona) oraz Mak, Sedlar (Piast).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów: 5277.
ZOBACZ WIDEO: Wygrana Bayernu, gol Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]