Co dalej z Ruchem Chorzów? Odroczona egzekucja

Kilka ostatnich lat to dla wszystkich, którym dobro Ruchu leży na sercu, nieustanna huśtawka nastrojów. Niebiescy zajmowali miejsca na podium Ekstraklasy, ale musieli też drżeć o to, czy otrzymają licencję na grę w elicie. Ostatecznie z niej spadli.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
piłkarze Ruchu Chorzów Agencja Gazeta / Jan Kowalski / Na zdjęciu: piłkarze Ruchu Chorzów
Grzegorz Garbacik

Dodatkowo zostali ukarani ujemnymi punktami i niewiele brakowało, by zostali postawieni w stan likwidacji.

O tym, że przy ulicy Cichej w Chorzowie nie dzieje się dobrze, wiadomo od dawna, jednak skala problemów, z jakimi zmaga się Ruch, mogła przytłoczyć nawet tych kibiców, którzy starali się patrzeć na rzeczywistość przez różowe okulary. Wyniki sportowe klubu są słabe, jednak to, czym trzeba martwić się najbardziej, jest katastrofalny stan finansów.

W oceanie długów Jeśli ktoś dziś jest zaskoczony kłopotami Ruchu, musiał przez ostatnie sezony żyć w kompletnie innej rzeczywistości i nie dostrzegać, jak klub trzeszczał w szwach. Wszystko to, co mogło znaleźć się pod niebieskim szyldem, trzymało się wyłącznie na dobre słowo, a konkretnie dzięki pieniądzom podsypywanym regularnie z miejskiego skarbca i kolejnym transzom od Canal+ z tytułu praw telewizyjnych. Dopóki te dwa źródła płynęły dość wartkim nurtem, dopóty Ruch łapał powietrze i utrzymywał się na powierzchni. Widmo spadku zajrzało w końcu drużynie w oczy, co doprowadziło ją ostatecznie do obecnego miejsca.

Dniem prawdy dla Ruchu miał być 30 listopada, kiedy to odbyło się walne zgromadzenie wierzycieli klubu. Tych jest naprawdę wielu, a dokładnie 255! W Chorzowie zalegają różnym podmiotom aż 47 milionów złotych, jednak przy Cichej uważali, że całość długu zamyka się w kwocie 42 milionów, a skoro te pięć stanowiących różnice uznano za "sporne", to układ objął kwotę, którą przedstawił prezes Ruchu Janusz Paterman.

Wspomniani wierzyciele - osobiście lub za pośrednictwem swoich przedstawicieli - radzili nad tym, czy zgodzić się na tzw. układ. Sprawa była prosta, ponieważ wyjścia były tylko dwa: zgoda na restrukturyzację i przedłużenie szans na odzyskanie pieniędzy lub zagłosowanie przeciw, doprowadzenie do upadłości spółki i pożegnanie się z marzeniami na egzekucję długu.

Co ciekawe, do bardzo dokładnego przemyślenia swojej decyzji nawoływał nadzorca sądowy Bartosz Klepacz, który - jak udało się nam dowiedzieć  - jeszcze przed początkiem zgromadzenia miał powiedzieć, że na miejscu wierzycieli zagłosowałby za układem, ponieważ to jedyna szansa, by nawet w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale jednak, liczyć na uregulowanie długu.

W gronie wierzycieli mogliśmy znaleźć m.in. byłego selekcjonera reprezentacji Polski Waldemara Fornalika czy też jego najbliższych współpracowników: Marka Wleciałowskiego i brata Tomasza. Cała trójka przez lata pracowała na rzecz Ruchu i mimo poważnych niedostatków organizacyjnych wykręciła z zespołem kilka niezłych rezultatów, nawet wywalczyła awans do europejskich pucharów. Jak wiadomo, Fornalik długo wykazywał się cierpliwością, jednak pod koniec ubiegłego sezonu miarka się przebrała i pożegnał się z klubem, a dziś jest jednym z tych, którzy czekają na pieniądze. Stoi w jednym szeregu z byłymi piłkarzami, m.in. Markiem Szyndrowskim i Michałem Buchalikiem.

Warto dodać, że wymienione wyżej towarzystwo zagłosowało za układem, podobnie jak 91 procent pozostałych wierzycieli. Decyzja nie była jednak jednogłośna, a jednym z największych (także patrząc na kaliber podmiotu) oponentów był niemiecki klub 1. FC Nuernberg, który od dłuższego czasu pozostaje z Ruchem na wojennej ścieżce, co jest pokłosiem niewypłacenia pieniędzy z tytułu transferu Mariusza Stępińskiego do FC Nantes. Z naszych informacji wynika, że w Chorzowie byli winni Norymberdze 500 tysięcy euro, z czego na razie spłacili tylko 50 tysięcy.

Plan naprawczy 

Niemcy byli przeciwko układowi, ale dzięki temu, że inni postanowili dać klubowi, a przede wszystkim sobie, szansę na odzyskanie pieniędzy, to także Norymberga będzie mogła liczyć w przyszłości na spłatę długu.

Głosowanie za układem nie było początkiem zmian. To jeden z etapów postępowania restrukturyzacyjnego, jakim klub został objęty w czerwcu tego roku. Już wtedy wiedziano, że Niebieskich nie stać na spłacenie długów, bo spółka nie dysponuje takimi funduszami. Jedyną więc szansą było rozłożenie należności na raty, ale do tego potrzebna była zgoda wierzycieli, którą ostatecznie udało się otrzymać.

Na jakiej zasadzie ma funkcjonować wspomniany układ? Wiadomo, że Ruch zamierza spłacić część swojego zadłużenia w gotówce - chodzi o około 20 milionów złotych. Resztę wierzyciele mają odzyskać w akcjach, których aktualna wartość (stan na 7 grudnia) wynosi 21 groszy za jedną sztukę. Warto przypomnieć, że w momencie emisji były one warte złotówkę.

Procedura układowa nie jest prosta. Wierzyciele zostali podzieleni na sześć grup, według wielkości zobowiązań. Najważniejsza wydaje się grupa czwarta, w której znalazły się podmioty, których dług wynosi minimum pół miliona złotych. To właśnie im zaproponowana została tzw. konwersja, a więc otrzymanie wspomnianych akcji zamiast żywej gotówki. Wiadomo, że nie wszyscy są z takiego rozwiązania zadowoleni, jak choćby sosnowiecki oddział urzędu skarbowego, któremu Ruch jest winien 2,9 miliona złotych. Wszystko wskazuje na to, że otrzymane akcje wejdą w przyszłości w poczet majątku Skarbu Państwa.

ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak: Niech prezes Mioduski zajmie się Legią

Akcje otrzymają także takie podmioty jak: Carbonex (wierzytelności rzędu 7 milionów PLN), Debt Collector (4,3 miliona) czy też... Urząd Miasta w Chorzowie, który wielokrotnie wspomagał klub finansowo (3,3 miliona). Co ciekawe, Ruch otrzymał od miasta także 12 milionów złotych, jednak pochodziły one z Centrum Przedsiębiorczości i jak ustaliliśmy, klub został potraktowany w tym miejscu bardzo ulgowo, ponieważ pierwszą transzę swojego długu będzie mógł spłacić dopiero za odległe 10 lat, co na pewno może mieć niebagatelne znaczenie w procesie restrukturyzacji.

Spłata długu to jedno, a zupełnie osobą kwestią są rozliczenia. Niewykluczone, że w klubie osobną ścieżką będą się starali pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy przez lata kierowali Ruchem, a więc Dariusza S. i Mirosława M. Pierwszy znajduje się aktualnie w areszcie, drugi także został zatrzymany, jednak wypuszczono go za kaucją. Rozliczenie się z przeszłością jest w przypadku Niebieskich tak samo ważne jak spłata zadłużenia czy regularne wypłacanie pensji pracownikom. 14-krotnym mistrzom Polski po prostu wypada być czystym na każdym froncie. Tylko wtedy będą mogli patrzeć w przyszłość z umiarkowanym, ale jednak optymizmem.

Czy Ruch Chorzów będzie jeszcze wielki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×