Marek Chojnacki (trener Arki Gdynia): Na pewno przegraliśmy bardzo ważne spotkanie. Przegraliśmy bitwę, ale nie przegraliśmy wojny. Pozostało pięć spotkań do końca. Jeżeli chodzi o samo spotkanie, to nie było to widowisko stojące na wielkim poziomie poza ostatnimi 15 minutami. Życzyłbym sobie, żeby mecz tak wyglądał przez pełne 90 minut. Mamy problem, bo do 75 minuty wszystko nam się udawało. Momentami kontrolowaliśmy nawet mecz. Niestety w piłce decyduje skuteczność. Wygrał zespół, który był bardziej skuteczny. Były różne fazy spotkania, raz inicjatywę mieliśmy my, raz Lechia, ale stuprocentowych sytuacji nie było. Chciałbym podziękować zespołowi za ambicję, walkę, zaangażowanie, ale nie raz to nie wystarcza. Trzeba dołożyć umiejętności. Minusem spotkania jest to, że musimy znaleźć antidotum na to, jak zespół traci bramkę. Niewyobrażalne jest to, co zrobił zespół po bramce, bo mieliśmy 15 minut, a praktycznie nie było zespołu na boisku. Plusem jest to, że udało nam się strzelić bramkę. Gdybyśmy jej nie strzelili, to ciężko byłoby się nam pozbierać. Mogę pogratulować zespołowi Lechii zwycięstwa. Jestem smutny, bo liczyłem na prezent imieninowy w postaci zwycięstwa. Trzeba jednak walczyć dalej. Musimy dojść do dobrej dyspozycji psychicznej i fizycznej, nic więcej nam nie pozostaje. Jeżeli u kogoś nie ma wiary, to niech przyjdzie do mnie, będę wtedy bardziej wyrozumiały. Potrzebujemy w pierwszej kolejności bojowników, tych którzy będą wierzyć do końca, że gra nie jest skończona.
Tomasz Kafarski (trener Lechii Gdańsk): Ciężko się nie zgodzić z trenerem Chojnackim, że mecz zaczął się od 75 minuty. Wszyscy krakali, że mecz derbowy skończy się wynikiem 0:0 i tak właśnie do 75 minuty było. Wtedy nastąpił przełom meczu, który doprowadził do tego, że Lechia wraca do gry, wygrywając mecz po kilku meczach niepowodzeń. Wygraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Jesteśmy szczęśliwi z tego zwycięstwa, wiemy że nam ono coś daje, ale to za mało, żeby myśleć o celu, który jest do zrealizowania. Będziemy w szampańskich nastrojach, ale od niedzieli będziemy pracowali nad tym, żeby przygotować się jak najlepiej do kolejnego meczu z Górnikiem. Różne drużyny prowadziły inicjatywę w różnych partiach tego meczu. Akurat ja czekałem na moment, w którym Lechia będzie dłużej w posiadaniu piłki i wprowadzenie Maćka Kowalczyka da nam wiele. Strzałem w dziesiątkę było jego pierwsze zagranie. Wykonał to, co do niego należało. Prasa szuka rankingów, że jest to u mnie czwarty napastnik i ofiara. To nie jest żadna ofiara, a bardzo ambitny chłopak, którego wejście ożywiło grę Lechii. Dzięki temu będziemy mieli radosny weekend
Piotr Wiśniewski (Lechia Gdańsk): Dostałem bardzo dobre dogranie od Macieja Kowalczyka, który zgrał mi piłkę klatką. Poszedłem parę metrów, zamknąłem oczy i huknąłem piłkę. Miałem szczęście, że akurat wpadła ona do bramki.
Maciej Kowalczyk (Lechia Gdańsk): Ważne że wygraliśmy, szczególnie w takim meczu. Liczyłem, że zagram trochę więcej, ale nie zagrałem. Miałem 15 minut i chciałem to jak najlepiej wykorzystać. Nie było źle. W mojej akcji prawą stroną mogłem sam to skończyć i wejść w pole karne. Przyjście nowego trenera było dla nas nowym bodźcem. Każdy ma czystą kartę i chce się pokazać. Na razie jest dobrze. Zremisowaliśmy mecz z Polonią, wygraliśmy teraz - oby tak dalej. Mamy lepszy bezpośredni pojedynek z paroma drużynami, które biją się z nami o utrzymanie. Musimy zrobić jednak minimum pięć punktów, żeby się utrzymać. Czy kolejne trzy w Zabrzu? Przynajmniej jeden.