W 1986 roku w Polsce pierwszy raz wyemitowano "Teleexpress", sekretarzem PZPR był Wojciech Jaruzelski, swoją premierę miał "Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie", a polscy piłkarze odpadli w 1/8 finału mistrzostw świata w Meksyku. Z kolei w odległej Brazylii w słynnym Santosie w piłce seniorskiej debiutował Kazuyoshi Miura. Od tamtej pory minął szmat czasu. W naszym kraju wiele się pozmieniało, ale Japończyk cały czas kontynuuje profesjonalną karierę.
"King Kazu" tak bardzo kocha piłkę nożną, że nadal nie potrafi zawiesić butów na kołku. Napastnik 26 lutego będzie obchodził 51. urodziny, ale już sprawił sobie prezent z tej okazji. Właśnie ogłosił informację, że podpisał nowy kontrakt z zespołem Yokohama FC.
Umowa obowiązuje do 31 grudnia 2018 roku, ale nikogo nie zdziwi, gdy Miura potem nadal będzie kontynuował swoją karierę. Obecnie jest najstarszym profesjonalnym piłkarzem w historii i w wieku 50 lat i siedmiu dni pobił rekord słynnego Stanleya Matthewsa.
Japończyk z Yokohamą występuje w drugiej lidze japońskiej. W poprzednim sezonie rozegrał dwanaście spotkań i strzelił jedną bramkę, stając się najstarszym strzelcem w historii rodzimych rozgrywek.
Miura wiele lat spędził w Brazylii. W Europie grał we włoskiej Genoi oraz Dinamo Zagrzeb. W reprezentacji swojego kraju rozegrał 89 spotkań i strzelił 55 bramek.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Hajto: Wmawiamy młodym Polakom, że są słabsi (wideo)