Trener Simone Inzaghi mógł optymalnie zestawić trójkę obrońców. Drobny uraz wyleczył Stefan de Vrij, któremu pomagali doświadczeni Martin Caceres i Stefan Radu. Absencje były natomiast w drugiej linii Lazio. Brakowało w niej Serbów. Sergej Milinković-Savić i Senad Lulić pauzowali z powodu nadmiaru żółtych kartek. Szczególnie nieobecność tego pierwszego wprowadziła bałagan w środku pola. Szansę dostał Alessandro Murgia, ale nie gwarantuje drużynie takiej samej jakości.
Biancocelesti bardziej pchali piłkę do przodu niż rozgrywali. Po kwadransie nie mieli oddanego celnego strzału w przeciwieństwie do Genoa CFC. Zawodnicy obu klubów biegali od jednego pola karnego do drugiego, ale przerastało ich zbudowanie ciekawej akcji zakończonej podaniem w szesnastkę. Ciro Immobile był odcięty od piłki przez solidnie broniących gości.
Więcej strzałów niż Immobile oddawał po przeciwnej stronie boiska Goran Pandew. Macedończyk trafił w Thomasa Strakoshę z półdystansu w 7. minucie, a w 25. minucie spudłował zza pola karnego. Odpowiedział mu w zasadzie tylko Luis Alberto dwiema bombami z dystansu. To była frustrująca pierwsza połowa dla rzymian. Chcieli atakować, ale ich akcje były pozbawione tempa, dokładności. Inzaghi wyglądał na zmartwionego przy linii bocznej. W takim stylu jego drużyna nie miała prawa wygrać.
Krótko po przerwie Immobile oddał strzał w nogi defensora i pokazał kciuk w górę. Najlepszy napastnik Serie A był zadowolony z otwarcia drugiej części i czekał na następne sytuacje podbramkowe. Kompletnie nie spodziewał się zabójczego kontrataku zespołu z Genui. W 55. minucie goście wyszli na prowadzenie 1:0. "Do trzech razy sztuka" - pomyślał Pandew i płaskim uderzeniem ominął Strakoshę. W ten sposób przypomniał o sobie w wiecznym mieście. W błękitnej koszulce grał od 2004 do 2010 roku.
Lazio znalazło się pod ścianą i na szczęście dla siebie szybko wyrównało w 59. minucie. W pole karne gości wbiegł Marco Parolo i oddał strzał do bramki po podaniu Martina Caceresa. Urugwajczyk asystował przy pierwszym golu po transferze z Hellasu Werona do Rzymu.
Dziwiła bierność Inzaghiego. Dopiero w 70. minucie wprowadził zmienników Felipe Andersona oraz Naniego. Te roszady, a także wejście Patrica niewiele wniosły. Gospodarze bili głowami w obronę przeciwnika i zaczęło mocniej pachnieć ich porażką niż zwycięstwem. W 80. minucie Diego Laxalt pokonał w sytuacji sam na sam Strakoshę, tyle że sędzia anulował gola po zobaczeniu powtórki. Urugwajczyk pomógł sobie ręką w pojedynku z Caceresem. Laxalt poprawił się w 92. minucie i już zgodnie z przepisami główkował na 2:1 po dośrodkowaniu Oscara Hiljemarka.
Lazio pozostaje trzecie w tabeli, ale to jedyny powód do zadowolenia. Drużyna nie poprawiła się w porównaniu z poprzednim meczem z Milanem, a w następnym z SSC Napoli będzie jej trudniej o zapunktowanie. Z kolei Genoa awansowała na 14. lokatę dzięki niespodziewanej, ale zasłużonej wiktorii.
Lazio Rzym - Genoa CFC 1:2 (0:0)
0:1 - Goran Pandew 55'
1:1 - Marco Parolo 59'
1:2 - Diego Laxalt 90'
Składy:
Lazio: Thomas Strakosha - Martin Caceres, Stefan de Vrij, Stefan Radu - Adam Marusić (70' Felipe Anderson), Marco Parolo, Lucas Leiva, Alessandro Murgia (70' Nani), Jordan Lukaku (83' Patric) - Luis Alberto, Ciro Immobile
Genoa: Mattia Perin - Davide Biraschi, Luca Rossettini, Ervin Zukanović - Aleandro Rosi, Luca Rigoni (65' Iuri Medeiros), Andrea Bertolacci, Oscar Hiljemark, Diego Laxalt - Andriej Gałabinow, Goran Pandew (87' Daniel Bessa)
Żółta kartka: Rossettini (Genoa)
Sędzia: Fabio Maresca
[multitable table=871 timetable=10772]Tabela/terminarz[/multitable]
ZOBACZ WIDEO Demolka jakich mało! Siedem goli Juventusu. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]