Koszmarny debiut. Thomas Daehne pokazał najgorszą twarz

Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT  / Thomas Daehne (w zielonej koszulce) próbuje złapać piłkę
Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Thomas Daehne (w zielonej koszulce) próbuje złapać piłkę

Thomas Daehne sprezentował Górnikowi Zabrze dwa gole w jednym meczu. Wisła Płock zwyciężyła 4:2, ale jej bramkarz już po debiucie musi odbudowywać zaufanie.

Już pierwsza próba interwencji Niemca była beznadziejna. W 12. minucie Thomas Daehne miał za zadanie złapać albo wypiąstkować piłkę po wstrzeleniu Damiana Kądziora z rzutu wolnego. Zrobił o dwa kroki do przodu za dużo i futbolówka wleciała mu za kołnierz do siatki. Obserwował to wszystko Cezary Stefańczyk i wymownie złapał się za głowę.

- Wiem na co go stać po sparingach i jestem o niego spokojny - zapewniał Oskar Zawada w przerwie. Młody napastnik udzielił rekomendacji w złą godzinę.

W drugiej połowie Daehne zachował się jeszcze gorzej. Po kolejnym zagraniu Kądziora z rzutu wolnego próbował złapać piłkę do koszyczka, a ta wypadła mu pod nogi Łukasza Wolsztyńskiego. Napastnik Górnika skorzystał z prezentu. Wątpliwe, że bez pomocy Niemca beniaminek strzeliłby jakiegokolwiek gola na Mazowszu, a strzelił dwa. Wisła Płock była lepsza, konkretniejsza w ofensywie, a musiała dwukrotnie gonić beniaminka, żeby wygrać 4:2.

- Decyzja o wyborze bramkarza była dobra, bo wygraliśmy - uciął temat Jerzy Brzęczek, trener płocczan po meczu. Głębsze przemyślenia zatrzymał pewnie dla siebie.

Temat obsady bramki Wisły wrócił ekspresowo. W rundzie jesiennej obrywało się Sewerynowi Kiełpinowi. Nieliczne dobre mecze przeplatał ze złymi, popełniał skandaliczne pomyłki. W listopadzie Kiełpin dostał nowego konkurenta. Wygranym rywalizacji w zimowym okresie przygotowań okazał się Daehne i posadził wieloletniego golkipera Nafciarzy na ławkę rezerwowych. Jeżeli kibice oczekiwali po tej roszadzie natychmiast nowej jakości, muszą uzbroić się w dodatkowe pokłady cierpliwości.

- Naszym numerem jeden w kwestii wzmocnień na pozycji bramkarza był przez pewien czas Przemysław Tytoń. Rozmawialiśmy z nim dwukrotnie, ale nie znał jeszcze do końca swojej sytuacji. My nie chcieliśmy czekać i dlatego ostatecznie pozyskaliśmy Thomasa Daehne - opowiadał Jacek Kruszewski, prezes klubu z Płocka. Na giełdzie nazwisk wymieniano poza Tytoniem oraz Niemcem także Aleksandra Wasjutina.

Niemiec miał czas na aklimatyzację. W końcówce poprzedniego roku trenował indywidualnie. Nie mógł być zgłoszony do Lotto Ekstraklasy, ponieważ także w rundzie jesiennej był piłkarzem HJK Helsinki. Z tym klubem wywalczył mistrzostwo i Puchar Finlandii. W 21 z 33 meczów w sezonie zachował czyste konto. Po transferze do Płocka jeszcze mu się to nie zdarzyło, sumując sparingi i nieszczęsny debiut z Górnikiem. Dobrze poszło mu dla odmiany w halowym turnieju Amber Cup, gdzie został wybrany najlepszym bramkarzem.

24-latek pochodzi z Bawarii. Po szczeblach z piłki juniorskiej do seniorskiej wspinał się w Red Bullu Salzburg. Stamtąd był wysyłany na wypożyczenia, następnie przez rok był w kadrze RB Lipsk, ale nie zadebiutował w 2. Bundeslidze. Z ojczyzny wyjechał w 2015 roku do wspomnianej już Finlandii.

ZOBACZ WIDEO Radosław Gilewicz: Kuba Błaszczykowski ma swoją wartość. Będzie świetnie przygotowany

Dotychczas bramkarza nie przerastało debiutowanie w nowych rozgrywkach. W austriackiej Bundeslidze zagrał na zero w prestiżowym dla Red Bulla Salzburg meczu z Austrią Wiedeń. Czyste konto zachował również w swoim pierwszym karierze spotkaniu w Lidze Europy z FK Krasnodar. Od 2009 do 2014 roku Daehne był powoływany do juniorskich i młodzieżowych reprezentacji Niemiec. Uznawano go za obiecujący talent. Zbierał dobre opinie za postawę na treningach, punktował warunkami fizycznymi. Dziś ma 193 centymetry wzrostu.

Daehne podpisał kontrakt z Wisłą na 2,5 roku, a to oznacza, że ma dużo czasu na przekonanie, że zna się na swoim fachu. W debiucie zawiesił sobie poprzeczkę wysoko. Ledwo zagrał w Lotto Ekstraklasie, a już musi odbudowywać zaufanie.

Źródło artykułu: