Tottenham. Królestwo piłkarskiego "Małego Księcia"

Getty Images / MacNicol / Na zdjęciu: Harry Kane
Getty Images / MacNicol / Na zdjęciu: Harry Kane

Do Daniela Levy'ego, właściciela Tottenhamu, przyszedł raz jeden z klubowych gwiazdorów i zażądał trzykrotnej podwyżki. Usłyszał - mniej więcej - że może spadać. Bo na jego miejsce znajdzie się nastolatek gotowy zabijać się za klub. Taką ma politykę.

Liczy się w niej każdy cent. Daniel Levy nie raz słyszał, jaki to z niego skąpiec. I za każdym razem powtarzał, że nie zamierza przepraszać za to, że jest po prostu rozsądny. Cztery lata temu, do spółki z trenerem Mauricio Pochettino, wymyślili, że każdą monetę obejrzą dwa razy, zanim zdecydują się ją wydać. I od tamtego czasu - dla przykładu - wydali o 123 mln funtów mniej niż np. Arsenal. Ich drużyna gorsza od lokalnego rywala nie jest. 

Choć pucharów też nie zdobywa, ale nikomu w klubie to jak na razie nie przeszkadza. - Czasem trofea są mniej ważne od wspólnej wizji. Dopiero ona prowadzi do kolejnych pucharów - uważa Pochettino. Levy również nie martwi się na widok nieodświeżanej od 2008 roku (zdobycie Pucharu Ligi) gabloty w swoim gabinecie. Raczej pozostaje dumny, że jego klub zaliczył w 2017 roku najlepszy sezon ligowy od 54 lat i zakończył kampanię z tytułem wicemistrza Anglii. W środowy wieczór (godz. 20:45) Tottenham ma do tego wielką szansę, aby wyeliminować Juventus z Ligi Mistrzów i po raz drugi w XXI wieku awansować do ćwierćfinału rozgrywek. Z Turynu wywiózł korzystny remis 2:2.

Oczywiście, do tej odważnej polityki trzeba było przekonać kibiców. Gdy Pochettino przed swoim pierwszym okienkiem poprosił o sprzedaż 10 piłkarzy, w tym ulubieńca trybun Michaela Dawsona, fani po raz kolejny zaczęli krytykować politykę zespołu. Jego szef pozostawał jednak niewzruszony. W 2008 roku napisał otwarty list do kibiców, w którym przedstawił po raz pierwszy wizję oszczędnego prowadzenia klubu. Kibice na następnym meczu postanowili go wygwizdać. Levy od tej pory nie przejmował się ich zdaniem. Wolał zaakceptować każdy pomysł argentyńskiego szkoleniowca.

Przed pierwszym meczem 1/8 finału Ligi Mistrzów z Juventusem włoski agent Frederico Pastorello został zapytany przez dziennik "Tuttosport" o ocenę 56-letniego właściciela Tottenhamu: - To piłkarski Mały Książę - po czym dodał: - Brak szaleństwa. To cechuje ten klub. Gdy inni mówią o rozsądnych transferach, Daniel przestaje gadać. Tylko to robi - wyznał Pastorello.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zaskakująca scena. Balotelli jako przykładny ojciec

54-latek słynie w Anglii z tego, że czeka do ostatniej chwili okna transferowego. W ten sposób Levy chce skruszyć drugą stronę negocjacji, aby ta tylko spuściła z ceny. Według doniesień brytyjskiej prasy, jedynie na transferach Serge'a Auriera oraz Lucasa Moury z PSG tym sposobem w ostatnich dwóch okienkach transferowych zaoszczędzono około 10 milionów funtów. Nawet kontrakt Dele Allego w 2015 został  podpisany ledwie parę minut przed północą w ostatni dzień sierpnia, bo Levy pokłócił się z ówczesnym klubem piłkarza MK Dons o… 500 tysięcy funtów.

To mniej więcej taka sama kwota, za którą Armando Sadiku trafił latem do Legii Warszawa. Dla budżetu Tottenhamu niby nic, lecz jak mówi sam Levy: - Ten zespół istnieje od 1882 i kiedy ja odejdę, wciąż będzie funkcjonować. Dlatego nie wolno mi wydawać więcej niż zarabiam. Zgadza się z jego słowami największy gwiazdor zespołu, Harry Kane. 24-latek w poprzednim roku kalendarzowym strzelił najwięcej (56) goli spośród wszystkich piłkarzy najsilniejszych lig europejskich, a o Levym mówi tak: - U Daniela nie ma drogi na skróty.

Zresztą, reprezentant Anglii to najlepszy przykład polityki właściciela Tottenhamu którego złota zasada brzmi: "Kiedy wychowasz świetnego piłkarza z akademii, nie będziesz musiał wydawać kolejnych 20, 30, a czasem 40 milionów funtów". Oprócz tego właściciel Kogutów, personalnie od dziecka fan klubu z White Hart Lane, chce aby Tottenham składał się z młodych, miejscowych chłopaków, którzy będą utożsamiali się z godłem zespołu oraz jego historią. Na ten cel 56-latek zaoszczędził 100 milionów funtów i wydał na postawienie najnowocześniejszego w Anglii piłkarskiego centrum treningowego, na które składa się 16 boisk, basen, kompleks do hydioterapii oraz specjalistyczna klinika wraz z centrum rehabilitacji. Ze wszystkich udogodnień mogą korzystać młodzi adepci klubowej akademii.

Któregoś razu belgijski stoper Toby Alderweireld zapukał do drzwi Levy’ego, aby potroić swoją tygodniówkę w wysokości 50 tysięcy funtów, Levy mu odparł: - Doceniam co robisz, ale na twoje miejsce wolę nastolatka, który będzie się zabijał za nasz klub.

Zupełnie inaczej właściciel Kogutów postępuje w przypadku młodych zawodników, do których Tottenham jako pierwszy wyciągnął rękę w dorosłej piłce. Dla zatrzymania Harry'ego Kane’a, Dele Allego czy Erica Diera biznesmen zamierza przełamać barierę 100 tysięcy funtów pensji tygodniowo, którą już dawno przekroczyły takie kluby dołu tabeli jak Bournemouth czy Crystal Palace. - Szczerze, to nie wiem jak to możliwe, że za tak mizerną kwotę oni potrafią utrzymać tak wspaniały skład - mówił parę tygodni temu przed starciem z Tottenhamem szkoleniowiec Liverpoolu Juergen Klopp.

Wówczas Levy odpowiadał: - Ja po prostu zarażam wszystkich miłością do tego klubu. Jak na razie udało mu się to nawet w przypadku Harry'ego Kane'a, który jeszcze jako nastolatek kibicował znienawidzonemu Arsenalowi. Zresztą, obecny casus Kanonierów najlepiej pokazuje, jak dzięki zdrowemu rozsądkowi i zaufaniu Tottenham był w stanie przeskoczyć odwiecznego przeciwnika na koniec sezonu ligowego. I to po 22 latach oczekiwania. Nikomu na White Hart Lane nie przeszkodził przy tym fakt, że za kadencji Mauricio Pochettino klub wydał na transfery o 123 miliony funtów mniej (!) niż Arsene Wenger w tym samym okresie.

Dzięki tym oszczędnościom biznesmena stać na budowę nowego White Hart Lane za 850 mln funtów! Byłby to najdroższy stadion w Europie. Najważniejszy zapisek w planach to pojemność większa niż stadion rywala zza miedzy. Emirates Stadium Arsenalu może pomieścić 59 867 kibiców. Projekt Levy'ego przewidywał początkowo 61 559 krzesełek. We wtorek klub ogłosił, iż liczba ta wzrosła do 62 062. W dodatku Anglik wymyślił, że... pod rozsuwaną murawą piłkarską będzie boisko do futbolu amerykańskiego. Powód? Chcę utworzyć na White Hart Lane pierwszy w historii europejski zespół NFL.

Dyrektorzy rozgrywek jeszcze niedawno byli mocno przeciwni temu pomysłowi, lecz sam biznesmen pozostawał niezrażony. 56-latek nawet ustawił ostatnie przedsezonowe tournée Tottenhamu za oceanem, aby tylko móc spotkać się z najbardziej wpływowymi przedstawicielami NFL. Levy miał być według angielskiej prasy na tyle przekonujący, że podpisanie wstępnego porozumienia między stronami jest coraz bardziej prawdopodobne.

W końcu motto Tottenhamu nie bez przyczyny brzmi: odwaga jest czynem.

Komentarze (3)
avatar
stachu76
7.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Człowiek godny podziwu 
avatar
W8inG4DeatH
7.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
No i tak powinno być w każdym klubie, bo niektórym piłkarzykom się już porządnie w doopach poprzewracało. 
avatar
Kasyx
7.03.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Od Levyego powinni się uczyć w innych klubach. Szczególnie w Paryżu.