Do czasu faulu w polu karnym Kamiński prezentował się solidnie. W 60 minucie Victor Moses wykorzystał moment jego zawahania, dodał wprawdzie mnóstwo od siebie, ale według sędziego Michaela Oliviera Nigeryjczykom należał się rzut karny. Moses nie pomylił się ze stojącej piłki.
- Ja swoją nogę cofałem. Moses wykorzystał to, sędzia zareagował - stwierdził Kamiński.
Faul wytrącił stopera z równowagi, nie był tak pewny jak wcześniej. Jak na czteroletnią absencję w kadrze, Kamiński spisał się jednak przyzwoicie. Z pewnością będzie jeszcze próbowany w sparingach.
- Bardzo się ciesze, że zagrałem po raz pierwszy od czterech lat. Za mną kawał czasu. Historia zatoczyła koło, wróciłem do Wrocławia. Występy w reprezentacji to zawsze powód do dumy - komentował.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Powinniśmy wygrać i to spokojnie
Kamiński ostatni raz zakładał reprezentacyjną koszulkę w 2013 roku, właśnie we Wrocławiu. Biało-Czerwoni przegrali 0:2 ze Słowacją, a zawodnik Lecha zawiódł i wypadł z kręgu zainteresowań Adama Nawałki. Dopiero po wyjeździe do Stuttgartu Kamiński odzyskał zaufanie, ale z różnych względów jego licznik gier reprezentacyjnych ani drgnął. Nie zmieścił się na ławce w kilku spotkania, a gdy był szykowany do gry (jesienią z Meksykiem i Urugwajem), to przyplątał się uraz.
W Stuttgarcie Kamiński stracił ostatnio miejsce w jedenastce, nowy trener Tayfun Korkut nie stawia na niego tak często jak Hannes Wolf. W pierwszej części sezonu lewonożny stoper - towar deficytowy w kadrze - wysyłał do Nawałki sygnały o rosnącej formie i 26-latek pozostaje poważnym kandydatem do wyjazdu na MŚ 2018, nawet pomimo epizodów w Bundeslidze.
- Po rozmowie z trenerem wiedziałem, że na pewno dostanę swoją szansę. Nie było pewne, w jakim wymiarze czasowym. Dopiero na odprawie zobaczyłem swoje nazwisko na planszy i wiedziałem, że zagram od początku - wyjaśniał Kamiński.