Podopieczni Romeo Jozaka przegrali w sobotę z Arką Gdynia (0:1) i mają tylko dwa "oczka" przewagi nad Kolejorzem. Triumf pod Wawelem byłby więc dla ekipy ze stolicy Wielkopolski bezcenny. Zadanie nie będzie jednak łatwe, bo Biała Gwiazda w poprzedniej serii pokonała właśnie Legię (2:0) i to na wyjeździe.
Czy Wisła i Lech są obecnie w swojej najwyższej formie? - Całkiem możliwe - mówi trener Nenad Bjelica, któremu gra krakowian bardzo się podoba. - Są mocni w defensywie, co doskonale było widać w Warszawie. Poza tym dużo biegają. W starciu z Legią zawodnicy Wisły przebiegli 8 km więcej niż rywale. Do ich przygotowania fizycznego nie można więc mieć zastrzeżeń.
Jesienią u siebie lechici nie zdołali ograć Białej Gwiazdy (padł remis 1:1), ale to spotkanie zapamiętano na długo, bo zespół ze stolicy Wielkopolski miał w nim ogromną przewagę, której nie potrafił odpowiednio spożytkować. W Krakowie ma być już lepiej, a kluczem będzie zatrzymanie Carlitosa. To on strzelił w Poznaniu gola dla Wisły, a w sumie w Lotto Ekstraklasie ma ich już 20.
- W tym pierwszym meczu przez 20 minut nam nie szło, ale później całkowicie dominowaliśmy. Nie jest łatwo zneutralizować atuty Carlitosa, bo on cały czas znajduje się w ruchu. Trudno więc go wyłączyć z gry, zwłaszcza jeśli zaangażuje się do tego tylko jednego zawodnika. Nie możemy jednak pozwolić mu się rozpędzić, gdyż świetnie drybluje i pod tym względem jest najlepszy w lidze. Zdobył przecież połowę bramek Wisły - dodał Bjelica.
Mimo sporego szacunku dla przeciwnika, poznaniacy są optymistami, zwłaszcza że ostatnio bardzo pewnie ograli Jagiellonię Białystok (5:1) i Lechię Gdańsk (3:0). - Liczę, że wygramy w Krakowie, zwłaszcza że w ubiegłym sezonie potrafiliśmy tam zwyciężyć w Pucharze Polski. Wciąż jeszcze daleko nam do ideału, lecz te ostatnie mecze poprawiły atmosferę i czujemy się teraz znacznie lepiej niż na początku rundy wiosennej - zaznaczył chorwacki szkoleniowiec.
Mecz Wisła Kraków - Lech Poznań rozpocznie się w poniedziałek o godz. 18.00.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Tak właśnie Piotrek mierzy na treningach