Seria życia Christiana Gytkjaera. Jak "Naga broń" stała się "Zabójcza"

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Christian Gytkjaer
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Christian Gytkjaer

W 5 ostatnich meczach Christian Gytkjaer strzelił 7 goli - takiej serii nie miał nigdy wcześniej. Jego bramki pozwoliły wrócić Lechowi do gry o mistrzostwo, a jemu samemu włączyć się do walki o tytuł króla strzelców. "Naga broń" stała się "Zabójcza".

Przy Bułgarskiej 17 od początku wiązano z Christianem Gytkjaerem spore nadzieje. Co prawda do Lecha trafił po nieudanej przygodzie z TSV 1860 Monachium, ale wcześniej w Norwegii udowodnił, że wie, gdzie stoi bramka. To w końcu król strzelców Eliteserien 2016, a jego ogólny bilans w tej lidze to 66 trafień w 123 występach.

Gdy pojawił się w Poznaniu, narrację o nim zdominowała jednak dyskusja o tym, co wrzuca na swoje profile w mediach społecznościowych, spychając na margines fakt, że Duńczyk w pierwszej kolejności jest bardzo skutecznym napastnikiem, a dopiero później celebrytą, który publikuje na Instagramie swoje nagie zdjęcia i inne kontrowersyjne treści. Z tego powodu sami w czerwcu nazwaliśmy go "Nagą bronią" - teraz do Gytkjaera bardziej pasuje określenie "Zabójcza broń".

W pierwszych tygodniach pobytu w Poznaniu Duńczyk pokazał, że kibice Lecha martwili się na zapas. Przestał być internetową ciekawostką, a szybko stał się pierwszą strzelbą Kolejorza. W pierwszych 11 występach w barwach klubu zdobył 6 bramek, ale potem - jak cały zespół - spuścił z tonu i w kolejnych 15 występach strzelił tylko trzy gole i na tapetę wróciła jego aktywność w sieci. Przebudził się dopiero w kończącym rundę jesienną meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, w którym skompletował hat-trick, dzięki któremu uratował jesienny bilans - 10 bramek w 21 występach nie było dorobkiem rzucającym na kolana, ale na pewno przyzwoitym.

Trener Nenad Bjelica wspierał Duńczyka w słabszym okresie, a obdarzenie go zaufaniem okazało się trafioną inwestycją. Na inaugurację rundy wiosennej z Arką Gdynia (0:0) Gytkjaer gola nie strzelił, a w kolejnym meczu z Koroną Kielce (0:1) zmarnował - i to w 90. minucie - rzut karny, ale w końcu duński dynamit odpalił. 27-latek strzelił co najmniej jednego gola w każdym z pięciu ostatnich meczów i to seria jakiej nie miał nigdy wcześniej! Do tego w ostatnim spotkaniu z Wisłą Kraków skompletował hat-trick. Show przy Reymonta 22 zaczął od wykorzystania rzutu karnego - nie bał się podejść do "11", choć ostatniej nie wykorzystał.

- Przy rzucie karnym zawsze jest stres. Nawet jeśli jesteś Ronaldo, a małym Christianem Gytkjaerem, ale to dobra okazja na bramkę i trzeba ją wykorzystać. Myślę, że trzeba mieć wielkie jaja, żeby podejść do rzutu karnego, kiedy poprzedniego się nie wykorzystało - stwierdził Duńczyk, dodając: - To był dla nas fantastyczny wieczór. Może to był jeden z najważniejszych meczów w tym sezonie, dzięki któremu przed fazą finałową będziemy przed Legią i Jagiellonią.

Wiosenną formą napastnika zachwycony jest trener Bjelica: - To, co Christian pokazuje w ostatnich meczach, jest na bardzo wysokim poziomie. Zawsze bardzo dobrze pracował na boisku, ale napastnik potrzebuje gola i gdy to zrobi, to może strzelać w kilku meczach z rzędu. Gdy był w kryzysie, powiedziałem, że to bardzo dobry napastnik i że będzie mieć piętnaście-dwadzieścia bramek.

Z siedmioma golami Gytkjaer jest najskuteczniejszym zawodnikiem Lotto Ekstraklasy w rundzie wiosennej, a jego ogólny dorobek w rozgrywkach to 17 trafień - cztery mniej od będącego liderem klasyfikacji strzelców Carlitosa z Wisły Kraków. Napastnik Lecha na poważnie włączył się do walki o tytuł króla strzelców ekstraklasy

Duńczyk jest na dobrej drodze do tego, by stać się najskuteczniejszym lechitą w dobie ESA 37. Strzelecki rekord Kolejorza po reformie rozgrywek ustanowił Łukasz Teodorczyk, który w sezonie 2013/2014 zdobył 20 bramek, a Gytkjaer będzie miał jeszcze osiem okazji do powiększenia swojego dorobku.

ZOBACZ WIDEO Dwa prezenty Atalanty. Przełamanie Sampdorii z Polakami w składzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
avatar
_smigol_
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Spokojnie, spokojnie... ani Lech ani Gytkjaer jeszcze niczego nie wygrali...