Arsene Wenger nie ukrywał, że żal mu niewykorzystanej szansy, ale Kanonierzy mogą mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Ponadto Francuz przeprosił kibiców za to, że Arsenal nie dostarczył im emocji, jakich się spodziewano.
- Jesteśmy rozczarowani, ponieważ zagraliśmy tak, jakby to w ogóle nie był półfinał Ligi Mistrzów. Dla nas mecz zakończył się już w 10. minucie. Wówczas pozostało nam 80 minut spotkania z drużyną, która znakomicie się broni i wykorzystuje okazje do wyprowadzania kontrataku. Dobrze rozpoczęliśmy tą rywalizację i ciężko mi przełknąć, że to starcie dla nas się skończyło w momencie, kiedy jeszcze na dobre się nie zaczęło - stwierdził.
- Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Nie będę ukrywał, że rozczarowanie jest duże, zwłaszcza, że doszliśmy tak daleko tylko po to, aby teraz przegrać w kilka minut - dodał.
- Wszyscy spodziewali się wielkiego meczu, ale takiego niestety nie było. Przykro nam z tego powodu. Pozostaje nam jedynie przeprosić kibiców - mówił.
- Nie mam zamiaru nikogo winić za tą porażkę. Jeśli traci się dwa gole w 10 minut, to nie można liczyć na awans. Rozpoczęliśmy mecz z chęcią zwycięstwa, ale z każdą kolejną chwilą ta chęć była coraz to mniejsza - kontynuował.
- Moglibyśmy mówić co nam się podoba, ale wynik i tak nie ulegnie zmianie. Manchester awansował, bo na to zasłużył. Musieliśmy radzić sobie bez naszych doświadczonych obrońców, ale nie chcę winić tych, którzy grali w ich miejsce. Jasne, że nie chcieliśmy odpaść, ale teraz nie pozostaje nam już nic innego, jak się podnieść i dobrze zagrać przeciwko Chelsea - zakończył.
Emmanuel Adebayor jest rozczarowany, że po raz kolejny będzie musiał obejść się smakiem sukcesów. Napastnik reprezentacji Togo ma nadzieję, że w przyszłym sezonie ulegnie to zmianie.
- Jestem w Arsenalu od 2006 roku i od tego czasu nie udało nam się niczego wygrać. Także ja czuję się winny temu, że odpadliśmy z konfrontacji z Manchesterem United - stwierdził.
- Nie wiem, jak potoczą się losu klubu w przyszłym sezonie, ale mogę zapewnić, że ze wszystkich sił będziemy się starać zwyciężać. Będziemy starać się grać na miarę oczekiwań - dodał
- Musimy strzelać więcej bramek. Będziemy starać się to robić stopami, głowami, czym tylko się da. Musimy starać się wygrywać trofea, bo ten klub na to zasługuje - zakończył.
Sir Alex Ferguson powiedział wprost, że już po drugiej bramce dla Czerwonych Diabłów był pewien, że to jego podopieczni awansują do finału. Szkoleniowiec nie mógł się nachwalić Cristiano Ronaldo.
- Arsenal od początku miał problemy z pokryciem Ronaldo, a my to wykorzystaliśmy. To było decydujące. Znakomicie zagrała nasza linia pomocy, wszystko było poukładane, a nasza obrona była twarda jak skała. Potrzebowaliśmy kogoś, kto poderwałby zespół do ataku i właśnie to było zadanie dla Cristiano - stwierdził.
- Co najważniejsze, Arsenal nie zepchnął nas do głębokiej defensywy. Cały czas graliśmy swoje. Kiedy tylko Ronaldo otrzymał piłkę, oni mieli poważne problemy - dodał.
- Dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, a to było bardzo istotne. Szybko strzelone dwie bramki zrobiły swoje. Wiedziałem, że po takim ciosie nie będą w stanie się podnieść. To wszystko okazało się dla nich za trudne, zwłaszcza, że to młody zespół, a już na Old Trafford my byliśmy górą. Właśnie dlatego Arsenal rzucił się do ataku, a my to wykorzystaliśmy - kontynuował.
- Chelsea czy Barcelona? Barcelona jest fenomenalna, kiedy oglądałem ich mecz z Realem byłem pod wrażeniem. Chelsea jednak może wykorzystać ich luki w obronie - zakończył.
Napastnik Wayne Rooney jest bardzo szczęśliwy, że Manchester wywalczył awans i jak zaznaczył to Anglik, jak najbardziej zasłużony. Teraz obrońcy trofeum pozostaje już tylko czekać na rywala.
- Byliśmy niesamowici i jesteśmy z siebie dumni. Nadal jesteśmy zachwyceni swoim zwycięstwem, bo zasłużyliśmy na awans. Podstawą jest atakować w odpowiednim czasie, a co najważniejsze, strzelać wówczas gole - powiedział.
- Wiedzieliśmy, że jeśli uda nam się szybko strzelić bramkę, to będzie szansa na to, aby zdobyć kolejne gole, ponieważ Arsenal był zmuszony się odkryć i starać się grać zdecydowanie bardziej ofensywnie - dodał.
- Finał? Zarówno Chelsea, jak i Barcelona są w naszym zasięgu. Nieważne z kim przyjdzie nam się zmierzyć, bo i tak nas czeka trudny pojedynek - zakończył.
Drugim zespołem, który zagra na Stadio Olimpico w Rzymie będzie ktoś z dwójki: Chelsea Londyn - FC Barcelona. W pierwszym meczu padł bezbramkowy remis.