Bayern cel na sezon 2017-18 ma jasny. To potrójna korona, czyli mistrzostwo Niemiec, krajowy puchar oraz zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Ostatni raz drużynie z Allianz Areny udało się tego dokonać w 2013 roku, gdy do sukcesów - tak samo jak teraz - prowadził ją Jupp Heynckes.
Pierwszy krok został już wykonany, w miniony weekend Bayern oficjalnie zagwarantował sobie tytuł mistrza kraju - zwycięstwo 4:1 z FC Augsburg zapewnił zespół, w którym zabrakło miejsca dla kilku podstawowych zawodników, między innymi Roberta Lewandowskiego. Polak cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Nie było w tym przypadku, Lewy ma być wypoczęty przed środą w Lidze Mistrzów.
Stawka jest gigantyczna, a wtorkowe wydarzenia w Rzymie (AS Roma po wysokiej porażce w Barcelonie była skazana przez kibiców na odpadniecie z rozgrywek, ale Włosi wbrew wszystkim wygrali z gigantem 3:0 i to oni awansowali do półfinału) nakazują piłkarzom Bayernu zachować stuprocentowe skupienie. Tym bardziej, że pierwszy mecz ćwierćfinałowy w Sevilli był przecież momentami dla Niemców niezwykle gorący. Hiszpanie potrafili - szczególnie w pierwszej połowie - narzucić swój styl gry, kreowali sytuacje, stosowali wysoki pressing i momentami nie pozwalali Bayernowi opuścić własnej połowy, nawet pierwsi strzelili gola za sprawą celnego uderzenia Pablo Sarabii. Im dalej jednak w las, tym gra gości wyglądała lepiej. Przy odrobinie szczęścia (dwa rykoszety) strzelili dwa gole i wywieźli z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan cenne zwycięstwo. W Monachium będą chcieli obronić zaliczkę i przecisnąć się do półfinału Champions League.
I kto by jeszcze kilka miesięcy temu pomyślał, że Bayern znajdzie się na wiosnę na autostradzie do finału Ligi Mistrzów... We wrześniu Niemcy zostali rozsmarowani przez Paris Saint-Germain, kibice godzili się już z faktem, że w europejskich pucharach sezon trzeba będzie spisać na straty. I wtedy usunięto z trenerskiego stołka Carlo Ancelottiego, wtedy na zawieszenie emerytury namówiono Heynckesa. Legenda tchnęła w piłkarzy nowego ducha, potrafiła sprawić, że gracze pokroju Arjena Robbena czy Francka Ribery'ego wskoczyli na dawny, bardzo wysoki poziom. Dziś w stawce drużyn wciąż bijących się o Ligę Mistrzów nie ma już PSG, nie ma Barcelony, nie ma Manchesteru City, a Bayern ma apetyt na zgarnięcie trofeum.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. "Nawałka w Legii brzmi interesująco"
Sevilla? Po porażce z Bayernem trener Vincenzo Montella zdecydował się wprawdzie na posłanie do boju w ligowym meczu z Celtą Vigo mocno zmienionego składu, ale nikt się nie spodziewał, że Sevilla dostanie tak bolesne lanie. 0:4, w drugiej połowie mecz do jednej bramki, fatalna postawa... Ekipa z Andaluzji do Monachium zawitała w bardzo złych nastrojach.
Sytuacja kadrowo-zdrowotna: dla Bayernu na pewno nie zagrają David Alaba oraz Arturo Vidal. Jupp Heynckes poinformował, że zarówno Austriak, jak i Chilijczyk wciąż leczą urazy. Z kolei do dyspozycji szkoleniowca będzie Jerome Boateng. Do składu Sevilli wraca natomiast Ever Banega, który nie mógł zagrać w pierwszym spotkaniu ze względu na zawieszenie.
Ważna informacja dotycząca Roberta Lewandowskiego: Polak w środowym meczu będzie musiał bardzo uważać, żeby nie dostać żółtej kartki. Jeśli ją jednak dostanie, będzie musiał pauzować w pierwszym meczu półfinałowym. A co to oznacza dla Bayernu, wszyscy przekonaliśmy się przed rokiem, gdy przez uraz barku Lewy nie był w stanie zagrać w pierwszym spotkaniu z Realem Madryt.
Początek meczu Bayern - Sevilla o godzinie 20:45. Transmisja w TVP 1 oraz Canal +.
Przewidywane składy:
Bayern: Ulreich – Kimmich, Boateng, Hummels, Bernat – Martinez, Thiago – James Rodriguez, Mueller, Ribery – Lewandowski;
Sevilla: Soria – Navas, Kjaer, Lenglet, Escudero – N'Zonzi, Banega – Vazquez, Correa – Ben Yedder, Muriel.