Jakub Błaszczykowski we wtorek wznowił treningi z pełnym obciążeniem po kontuzji pleców, z którą zmagał się od połowy listopada. Sztab medyczny VfL Wolfsburg nie potrafił pomóc "Kubie", a reprezentant Polski uporał się z problemem dopiero dzięki Leszkowi Dyji, pod którego opieką rehabilitował się w Polsce od końca marca.
- Jestem po prostu szczęśliwy, że już zażegnałem ból. Jestem gotów pomóc drużynie. Decyzja należy do trenera. Ja mogę tylko zasygnalizować, że jestem gotowy - stwierdził Błaszczykowski.
Były kapitan Biało-Czerwonych pali się do powrotu do gry, ale trener Bruno Labbadia studzi zapał Polaka. Wszystko wskazuje na to, że "Kuba" musi uzbroić się w cierpliwość i w piątek przeciwko Augsburgowi nie zagra.
- To zawsze dobrze, kiedy piłkarz chce grać, ale Kuba był w Polsce przez trzy tygodnie, nie miał kontaktu z drużyną. Oczywiście, zdarzają się wyjątkowe sytuacje i nigdy nie można mówić "nigdy", ale taki mecz jak z Augsburgiem, wymaga stuprocentowej gotowości - komentuje opiekun Wilków.
Na pięć kolejek przed końcem sezonu Wolfsburg zajmuje 15. miejsce w tabeli Bundesligi. To ostatnia bezpieczna pozycja, a nad strefą spadkową Wilki mają dwa punkty przewagi. Z kolei Augsburg jest 11. w tabeli i zgromadził do tej pory siedem "oczek" więcej od zespołu Błaszczykowskiego.
Polski skrzydłowy po raz ostatni pojawił się na boisku 13 listopada minionego roku, kiedy w towarzyskim meczu z Meksykiem (0:1) wszedł do gry na ostatni kwadrans. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski 32-latek zgłosił klubowym lekarzom.
Od ostatniego występu "Kuby" minęło już 151 dni - to druga najdłuższa spowodowana urazem przerwa w karierze Błaszczykowskiego. Dłużej niedysponowany był tylko po zerwaniu więzadła krzyżowego w kolanie (styczeń-grudzień 2014).
ZOBACZ WIDEO Fantastyczny strzał Pulisicia po asyście Piszczka. Borussia rozbiła VfB Stuttgart [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]