Mathieu Debuchy. Sport to zdrowie

TVN Agency / Na zdjęciu: Mathieu Debuchy
TVN Agency / Na zdjęciu: Mathieu Debuchy

Samobój Mathieu Debuchy'ego zabrał w poprzednim tygodniu Saint Etienne zwycięstwo z PSG. Ten moment idealnie obrazuje rollercoaster, jaki ma za sobą Francuz. Tylko w ciągu paru tygodni z osoby przykutej do łóżka, stał się on pogromcą Neymara.

- Moja żona poprosiła mnie, abym nie robił więcej tatuaży, ale nie posłuchałem jej. Ogólnie nie słucham ludzi. W życiu wolę za wszystko brać sam odpowiedzialność - mówił jeszcze jako obrońca Newcastle United Mathieu Debuchy: - Lubię wyrażać własne uczucia. Na moim ciele robi to ten czarny tusz - dodaje Francuz.

32-latek tatuaży już nie liczy. Wie, że ma wyryte imiona trójki swoich dzieci. Jak mówi pokrywają one głównie jego lewe ramię oraz plecy. Na pytanie dziennikarzy skąd ten wybór, Francuz odpowiada: - Bo tak zakrywają blizny po moich kontuzjach...

Jestem winny. Nie daje nic

Urazy ciągnęły się za piłkarzem przez całą karierę. Było ich jeszcze więcej niż tatuaży. Zaczęło się w wieku 15 lat, gdy zerwał na treningu więzadła krzyżowe. Już wtedy młody Mathieu był uznawany za materiał na gwiazdę. Francuz nie patrzył na pozycję, do szczęścia wystarczyło mu biegać za piłką. Czy to bramka czy atak nie miało żadnego znaczenia. Jego trener z rezerw Lille, Pascal Planque mówił o nim: - Wiedziałem, że będzie wielkim zawodnikiem, ale co przykuło moją uwagę to brak jakichkolwiek problemów wychowawczych. Widać było, że rodzice wpoili mu troskę o edukację oraz pracowitość.

Rzeczywiście. Tata oraz mama piłkarza już do końca życia pozostaną idolami 27-krotnego reprezentanta Francji. To oni obaj zawsze czuwali przy Mathieu, gdy ten doznawał urazu i był przykuty do łóżka przez parę miesięcy. Prestiżowy portal Transfermarkt naliczył Francuzowi aż 9 takich sytuacji w seniorskiej karierze. Dwie z nich zabrały mu uczestnictwo w międzynarodowych turniejach. Najpierw w mistrzostwach Europy do lat 20 z 2006 roku, które miały służyć Francuzowi jako przepustka do topowych klubów europejskich. 10 lat później na Euro we własnym kraju, gdzie chciał świętować 30-te urodziny oraz upragnione złoto.

- Co wtedy czujesz? Dominuje przekonanie, że jesteś winny - wyznawał dziennikarzom "L'Equipe" Debuchy: - Klub wybiera cię, polega na tobie, a ty w zamian nie dajesz kompletnie nic.

W rodzinnym Lille za taką postawę kochają lokalnego ulubieńca. Tam do dziś pamięta się piłkarzowi kluczowy wkład w pierwsze mistrzostwo Francji od 1954 roku. Miało to miejsce 7 lat temu. W zamian stadion na obrzeżach miasta ochrzczono imieniem piłkarza. - Za każdym razem, gdy nie możesz grać zaczynasz bardziej doceniać piłkę nożną. Właśnie takie gesty, które cię spotykają. Kiedy możesz kopać piłkę nie masz czasu aby zobaczyć ile sport znaczy dla ludzi. Ten moment przychodzi wtedy kiedy jesteś gdzieś z boku.

Ambulansem do juniorów

Debuchy średnio parę miesięcy w roku spędzał w gabinetach fizjoterapeutów. Tam miał wiele czasu na przemyślenia o swojej karierze. Francuz uznał, iż do szczęścia potrzeba mu tylko spokoju oraz cierpliwości od trenera. Przechodził więc do zespołów, którym ufał najbardziej. Z Lille trafił najpierw do Newcastle gdzie grał u boku najlepszego przyjaciela z dzieciństwa Yohana Cabaye'a. Po udanym mundialu w Brazylii odszedł do Arsenalu. Tam czekał już na niego rodak, legendarny szkoleniowiec Arsene Wenger, który jak nikt inny słynie w świecie piłki z przywiązania do sprawdzonych nazwisk. Francuz obiecał Debuchy’emu zaufanie i złote góry. Jego plany zostały jednak wyjątkowo szybko zweryfikowane.

Już w pierwszym półroczu jako zawodnik Kanonierów Mathieu doznał dwóch poważnych urazów. We wrześniu 2014 roku podczas meczu z Manchesterem City Debuchy na tyle uszkodził swoje więzadła, że z murawy ściągał go ambulans. Wenger codziennie wspominał mu o swojej pomocnej dłoni, lecz po paru tygodniach odważył się powiedzieć przed kamerami: - Kiedy wybieram skład, myślę o Mathieu i od razu widzę w wyobraźni jego wieczne niepowodzenia.

Od tej pory relacje między Francuzami znacznie się pogorszyły. Mathieu głęboko wówczas rozważał zawieszenie kariery. Jak sam mówił: - Nie ma to sensu, kiedy w dni powszednie trenuje z piłkarzami, aby w weekend grać wśród juniorów. W pierwszym zespole Arsenalu na Francuza nie było już miejsca. Bywało tak, że piłkarz przez prawie rok nie wąchał murawy Emirates Stadium. Wenger ponadto otwarcie go lekceważył, na konferencjach prasowych wielokrotnie kpił z jego umiejętności oraz zdrowia. Na prawą obronę 32-latek był dla niego wariantem 4 albo 5. Za chłopakiem z akademii (Reissem Nelsonem) oraz nominalnym stoperem (Calumem Chambersem): - Trudnych momentów w Arsenalu było wiele. Tak, zdarzały się takie kiedy po prostu byłem wściekły na trenera - opowiadał radiu RMC sam zawodnik.

Miało to miejsce przede wszystkim w 2016 roku, kiedy o przykutego do ławki Debuchy’ego zapytali przedstawiciele Manchesteru United. Piłkarz przejrzał ofertę i wyraził zgodę. Transfer zablokował jednak…Arsene Wenger: - Przedyskutowałem ten temat ze szkoleniowcem, a on odparł, że nie będziemy pomagać naszym rywalom. Zagryzłem zęby. W końcu trener obiecał mi więcej minut na boisku. Ich nie było, a Mathieu jeszcze mocniej chciał uciec z Londynu. Awaryjne wypożyczenie do Girondins Bordeaux okazało się totalną klapą. Na zachodzie Francji piłkarz doznał jedynie... kontuzji ścięgna, która wykluczyła go z gry na Euro we własnym kraju.

ZOBACZ WIDEO LM: Bayern pokona Real, a Lewandowski odejdzie? "Bayern będzie mu jeszcze wdzięczny"

Lepszy od Neymara

Debuchy dopełnił swego dopiero po dwóch latach. W ostatnich minutach stycznia, jego agent dopiął transfer do dołującego AS Saint-Etienne. Przez 4 sezony na Emirates, Francuz zagrał w koszulce Arsenalu jedynie 29 razy. Nie tylko w lidze. We wszystkich rozgrywkach. Jeśli Mathieu dalej będzie grał w obecnym klubie z taką częstotliwością co obecnie to do tej liczby występów dobije jeszcze przed Sylwestrem: - Ulga. Wielka ulga. Próbuje się przestawić na nowo. W mojej karierze robiłem to wiele razy. Nie chciałem niczego pokazywać czy udowadniać, tylko pracować. Za bardzo stęskniłem się za tą adrenaliną - mówił Francuz.

Nieważne w jaki sposób, ale podziałało. Wystarczyło tylko parę tygodni a obrońca stał się ulubieńcem trybun na Stade Geoffroy Guichard. Najpierw w swoim debiucie przeciwko Amiens SC jego gol przypieczętował zwycięstwo, potem dał cenny punkt w najbardziej zagorzałych nad Sekwaną derbach Rodanu i Alp przeciwko Olympique Lyon. W lutym, czyli swoim pierwszym miesiącu od czasu powrotu do Francji, został wybrany najlepszym zawodnikiem ostatnich tygodni w Ligue 1. Zagłosował na niego niemal co drugi ankietowany.

Debuchy wyprzedził w plebiscycie Neymara, najdroższego piłkarza w historii futbolu. Mimo to selekcjoner Didier Deschamps pominął 32-latka w powołaniach na marcowe sparingi Trójkolorowych. Ostatni raz piłkarz założył koszulkę reprezentacji Francji we wrześniu 2015 roku: - Nie będę kłamał. Z tyłu głowy mam gdzieś mundial. Czy jestem rozczarowany? Trochę tak, ale szczerze to nie wypada mi być. Jestem zdrowy. Muszę nauczyć się to doceniać.

Komentarze (0)