Salah wyrzutem sumienia gigantów futbolu. Monchi i Mourinho tłumaczą się ze sprzedaży Egipcjanina

Getty Images / Matthew Lewis / Na zdjęciu: Mohamed Salah
Getty Images / Matthew Lewis / Na zdjęciu: Mohamed Salah

Mohameda Salaha z Liverpoolu stawia się dziś w jednym rzędzie z Leo Messim i Cristiano Ronaldo, więc im poprzednim klubom wypomina się, że nie poznały się na 25-latku. Jak Monchi i Jose Mourinho tłumaczą się z oddania Egipcjanina?

Mohamed Salah zdobył w tym sezonie dla Liverpoolu aż 43 bramki - więcej nawet niż Lionel Messi dla Barcelony (40) czy Cristiano Ronaldo dla Realu Madryt (42). W miniony weekend Egipcjanin wyrównał strzelecki rekord Premier League (31), który 22 lata temu ustanowił Alan Shearer i wszystko wskazuje na to, że pobije wyczyn legendarnego Anglika. Do tego we wtorek poprowadził Liverpool do spektakularnego zwycięstwa z Romą (5:2) w półfinale Ligi Mistrzów - najpierw zdobył dwie efektowne bramki, a potem przy dwóch innych asystował.

Fakt, że Egipcjanin rozgrywa sezon życia, sprawił, że jego poprzednim pracodawcom zaczęto wytykać pozbycie się go lekką ręką. Pod ostrzałem znalazł się m.in. Jose Mourinho, który nie stawiał na Salaha w Chelsea. Lewonożny skrzydłowy trafił na Stamford Bridge w styczniu 2014 roku, ale dla The Blues rozegrał łącznie tylko 19 spotkań, a na sezony 2014/2015 i 2015/2016 był wypożyczany do Fiorentiny i Romy, by w lipcu 2016 roku przenieść się do Rzymu na zasadzie transferu definitywnego.

- Myślę, że wszyscy są zaskoczeni, nawet on sam. Jest fantastyczny, ale dlatego, że dojrzał, nabrał doświadczenia, a ponadto pasuje idealnie do stylu gry swojej drużyny - mówi o Salahu Mourinho, a zapytany o to, dlaczego pozbył się Egipcjanina z Chelsea, odpowiada: - Pierwszy raz to powiem, ale to niesprawiedliwe, że tak się o mnie mówi. Ludzie mówią, że sprzedałem Salaha, a było odwrotnie. To ja go kupiłem. Ale przyszedł do nas jako dzieciak i nie był gotowy fizycznie, mentalnie i życiowo. Wszystko było dla niego trudne.

- Podjęliśmy decyzję o wypożyczeniu go i on też tego chciał. Chciał grać, dojrzeć. Wysłaliśmy go na wypożyczenie do Fiorentiny i tam zaczął dorastać. To Chelsea go sprzedała, a ja go kupiłem. Wypożyczenie było koniecznością, ale decyzja o sprzedaniu go nie była moja - podkreśla Mourinho.

Trudno odmówić Portugalczykowi racji, skoro jego przygoda z Chelsea dobiegła końca w grudniu 2015 roku, gdy trwało wypożyczenie Salaha do Romy. Gdy kluby porozumiewały się w sprawie warunków transferu definitywnego, Portugalczyka w Londynie już nie było.

W Italii Salah rozkwitł, a dwa świetne sezony w barwach Romy (34 bramki i 24 asysty w 83 meczach) mogły być zwiastunem narodzin nowej gwiazdy. Wydawać by się mogło, że Monchi, który został zatrudniony w Rzymie, by wprowadzić klub na wyższy sportowy poziom, jak uczynił to w Sevilli, zbuduje zespół wokół Salaha, tymczasem jednym z pierwszych transferów za kadencji Hiszpana była sprzedaż Egipcjanina Liverpoolowi.

Rzymianie mieli zarobić na nim ok. 42 mln euro, a Monchi tłumaczy, że klub działał po presją Finansowego Fair Play. Gdyby nie sprzedaż Salaha, na Giallorossich spadłyby surowe kary, z wykluczeniem z rozgrywek UEFA włącznie.

- Po pierwsze, sprzedałem go za więcej niż 42 mln euro. A po drugie, musieliśmy go sprzedać. Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy go sprzedać przed 30 czerwca. Gdybyśmy tego nie zrobili, pewnie nie gralibyśmy teraz w półfinale Ligi Mistrzów, ponieważ UEFA nas monitorowała - tłumaczy Monchi.

- Nie chcieliśmy go sprzedawać, ale nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy przyjąć ofertę przed końcem miesiąca. On też chciał odejść, ale pewnie gdyby nie przepisy, udałoby nam się go zatrzymać. Pierwsza oferta była na 30 mln euro, ale udało nam się wynegocjować prawie 50 mln euro plus bonusy - zdradza dyrektor sportowy Romy.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Jakub Błaszczykowski wrócił!

Źródło artykułu: