Po szalonym meczu na Anfield, wielu wątpiło, czy na Stadio Olimpico doświadczymy równie wielu emocji, ale już pierwsze minuty rewanżu pokazały, że te obawy były nieuzasadnione. Tempo, intensywność, liczba spięć podbramkowych - pod tymi względami spotkanie było znakomite i niesamowicie trzymało w napięciu.
Trybuny kipiały od emocji, bo włoscy kibice doskonale pamiętali tęgie lanie, jakie ich ulubieńcy sprawili w ćwierćfinale Barcelonie (wygrali 3:0, co dało im awans). Powtórzenie tego scenariusza było jednak niemożliwe, bo The Reds nie byli tak bezbarwni w ofensywie i już w 9. minucie bezlitośnie wykorzystali błąd gospodarzy. To była koszmarna strata Radjy Nainggolana, po której Roberto Firmino perfekcyjnie obsłużył Sadio Mane, a Senegalczyk wykonał egzekucję uderzeniem z ostrego kąta.
Moment załamania rzymian nie trwał długo, a pomocną dłoń wyciągnęli do nich rywale i po kabaretowym golu samobójczym szybko zrobiło się 1:1. Dejan Lovren chciał wybić piłkę z własnego pola karnego, tyle że trafił w głowę Jamesa Milnera i Loris Karius tylko patrzył, a Roma fetowała wyrównanie. Cóż jednak z tego, skoro w defensywie ekipa Eusebio Di Francesco popełniła kolejne harakiri. Po rzucie rożnym Edin Dzeko niespodziewanie zagrał w kierunku własnej bramki i głową do siatki trafił Georginio Wijnaldum.
Przy takich błędach w tyłach odrobienie trzybramkowej straty z Anfield było w zasadzie niemożliwe. Roma przejawiała wielką ochotę do atakowania, była zdeterminowana, naładowana pozytywną energią, ale od korzystnego rezultatu dzielił ją tak ogromny dystans, że Liverpool nawet nie przez chwilę w tym rewanżu nie mógł się poczuć zagrożony.
Mimo beznadziejnego położenia, po przerwie rzymianie walczyli bardzo ambitnie i dzięki temu udało im się przynajmniej wygrać rewanż. Wyrównał w 52. minucie Dzeko, który przytomnie dobił strzał Stephana El Shaarawy'ego. W końcówce mieliśmy jeszcze małe trzęsienie ziemi, bo soczystym uderzeniem z dystansu na 3:2 trafił Nainggolan, zaś po upływie doliczonego czasu Belg wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką Ragnara Klavana.
Nie można jednak powiedzieć, że Roma była bliska awansu, bo te gole padły zdecydowanie za późno. Po ostatnim z nich nie było już nawet chwili, by jakimś rozpaczliwym atakiem jeszcze doprowadzić do dogrywki.
Liverpool nie dopuścił do katastrofy i zagra w finale Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 2007 roku. Wtedy przegrał 1:2 z Milanem, teraz jego przeciwnikiem będzie Real Madryt. Decydujące starcie odbędzie się 26 maja w Kijowie.
AS Roma - Liverpool FC 4:2 (1:2)
0:1 - Sadio Mane 9'
1:1 - James Milner (sam.) 15'
1:2 - Georginio Wijnaldum 26'
2:2 - Edin Dzeko 52'
3:2 - Radja Nainggolan 86'
4:2 - Radja Nainggolan (k.) 90+4'
pierwszy mecz: 2:5, awans: Liverpool FC
Składy:
AS Roma: Alisson - Alessandro Florenzi, Kostas Manolas, Federico Fazio, Aleksandar Kolarov, Lorenzo Pellegrini (53' Cengiz Under), Daniele De Rossi (69' Maxime Gonalons), Radja Nainggolan, Patrik Schick, Edin Dzeko, Stephan El Shaarawy (75' Mirko Antonucci).
Liverpool FC: Loris Karius - Trent Arnold (90+2' Nathaniel Clyne), Virgil van Dijk, Dejan Lovren, Andrew Robertson, Georginio Wijnaldum, Jordan Henderson, James Milner, Mohamed Salah, Roberto Firmino (87' Dominic Solanke), Sadio Mane (83' Ragnar Klavan).
Żółte kartki: Alessandro Florenzi, Kostas Manolas (AS Roma) oraz Dejan Lovren, Andrew Robertson (Liverpool FC).
Sędzia: Damir Skomina (Słowenia).
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Spodziewaliśmy się takiej Arki