Po 30 kolejkach Legia Warszawa mogła poważnie zadrżeć. To w stolicy Wielkopolski cieszyli się z pozycji lidera i zyskali przywilej rozegrania obu spotkań z najgroźniejszymi rywalami u siebie. Kolejorz miał w rękach wszystkie atuty - dobrą formę, strzelał gole, sprzyjała mu też tabela i kalendarz. Nagle w pięć kolejek wszystko się rozsypało.
Postawa lechitów w fazie finałowej ekstraklasy jest kompromitująca. Lider sezonu zasadniczego nagle stał się najgorszą - obok Korony Kielce - drużyną grupy mistrzowskiej, a spośród wszystkich drużyn ekstraklasy w tym okresie mniej punktów zdobyła tylko Arka Gdynia! Poznaniacy na pięć meczów wygrali jeden (w Lubinie) i to w bardzo przeciętnym stylu, a na Inea Stadionie, który przez 30 kolejek był twierdzą nie do zdobycia, przegrali trzy razy z rzędu. Nie da się racjonalnie uzasadnić takiej zapaści, zwłaszcza że w tym okresie Nenad Bjelica nie miał wielkich problemów z kontuzjami.
Zawiodło to, z czym Lech ma kłopot od wielu lat - gdy przychodzi do decydujących spotkań sezonu, poznaniacy kompletnie nie radzą sobie z ciśnieniem. Tracą zimną krew, popełniają błędy, a gdy wynik robi się niekorzystny, skonstruowanie składnej akcji staje się nie lada wyzwaniem.
Kolejorz rzadko sięga po tytuł mistrza Polski, bo nie ma tego, co charakteryzuje Legię Warszawa - nie potrafi wygrywać meczów, w których mu nie idzie, albo spisuje się słabo. Takie zwycięstwa zdarzają się poznaniakom niezmiernie rzadko, bo nie są tak silni psychicznie jak ich najgroźniejszy rywal. Doskonale zresztą zobrazowały to wydarzenia ze środy. Drugi gol dla Jagi (a nie padł on tak późno, bo w 56. minucie) praktycznie zamknął mecz. Lech już tylko pozorował walkę o korzystny wynik, nie wierząc w najmniejszym stopniu, że jeszcze uda mu się wyjść z kłopotów.
ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w meczu Sevilli z Realem. Pięć goli i przestrzelony karny [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Atmosfera po klęsce z Jagą jest fatalna. Nenad Bjelica nie ma czego szukać w Poznaniu (już go zresztą zwolniono).
Trybuny głośno wykrzyczały wszystko, co im się nie podoba. W niewybrednych słowach zasugerowały dymisję szkoleniowcowi, prezesowi Karolowi Klimczakowi, a piłkarzom zakomunikowały tylko, że hańbią barwy klubu, w których przyszło im grać. "Miał być mistrz Polski, a będzie mistrz Wielkopolski" - to jedyna przyśpiewka, która nadaje się do cytowania.
Klęski w Lidze Europy (Żalgiris Wilno, Stjarnan), kompromitacje w Pucharze Polski i wreszcie porażki w walce o mistrzostwo - z jednym wyjątkiem w 2015 roku - to obraz Kolejorza z ostatnich kilku lat. Nietrudno się więc dziwić frustracji kibiców, którzy patrzą z trybun na wysoko opłacanych piłkarzy i widzą ludzi, którzy niemal w każdym decydującym momencie mają powiązane nogi. Sportowo bywało w tym okresie różnie, w aspektach mentalnych Lech jest wrakiem.