Wydawać by się mogło, że klub aspirujący do gry w I lidze nie powinien mieć najmniejszych problemów z zapewnieniem bezpieczeństwa na własnym stadionie osobom przyjezdnym, tym bardziej jeśli jest to korespondent, który przyjechał relacjonować spotkanie dwóch zespołów i interesuje go głównie wątek sportowy widowiska, nie zaś wyzwiska pijanych (nie trzeba było nawet sprawdzać alkomatem, gdyż smród dało się wyczuć bez użycia takowego urządzenia) "kibiców"... Sandecji Nowy Sącz. Nawiasem mówiąc, jak to możliwe, że wspomniani ludzie weszli, a w zasadzie przeskoczyli przez płotek oddzielający sektory kibiców od stanowisk (jedynie nazwanych) prasowymi, nie zatrzymani przez któregokolwiek z ochroniarzy. W sumie, jak się później okazało, nie należało się takiemu obrotowi sprawy dziwić, skoro ochrona była z... Nowego Sącza, więc chcąc czy nie, musiała wpuścić sympatyków (!) Sandecji bez najmniejszych przeszkód. Oczywiście znaczenia najmniejszego nie miał fakt, iż fani ekipy z Nowego Sącza przyjechali z własnym ekwipunkiem w postaci plastykowych butelek z płynem nie będącym wodą mineralną, co tylko wprawiało ich w coraz lepszy nastrój i potęgowało nienawiść do piłkarzy KSZO. Wisienką na torcie niech będzie fakt, iż jeden z panów obsługujących sprzęt nagłaśniający, zapytany gdzie jest ochrona, wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się, a na twarzy malowało mu się: Ale o co chodzi? Czego ty kobieto wymagasz?
No właśnie, czego można wymagać od takiej maleńkiej prowincji, która nigdy nie powinna mieć nawet prawa gry w III czy IV lidze. To, że znalazł się tam jeden człowiek, który włożył w ten klub trochę pieniędzy, nie oznacza, że stojąc z parasolem z napisem "Senat RP", wszystko mu wolno. Praktycznie każda decyzja sędziego (który nie miał chyba swojego dnia jeśli chodzi o ten mecz) podyktowana na korzyść piłkarzy z Ostrowca była dosadnie przez reprezentanta narodu komentowana. Nazywanie sędziów "szmaciarzami" było jednym z delikatniejszych określeń jakie padły z ust trybuna. Swoją drogą nasuwa się pytanie, dlaczego tak poważny (?) i szanowany (?) człowiek nie zareagował, kiedy banda pijanych fanów obcej drużyny weszła bez problemu na sektor w okolicy miejsc prasowych? Odpowiedź można było uzyskać w trakcie meczu, gdy wcześniej wspomniani osobnicy w odpowiedni sposób gloryfikowali osobę senatora, a on z uśmiechem na twarzy pozdrawiał ich cały w skowronkach.
Jeśli ktoś nie wiedział, kto rządzi w Stróżach, to podczas meczu Kolejarz - KSZO wystarczyło posłuchać, skąd dochodziły najgłośniejsze okrzyki niewiele mające wspólnego z wydarzeniami, jakie rozgrywały się na boisku, za to bardzo dużo mówiące o patriotyzmie lokalnym pokrzykującego. Jeśli ktoś miał słaby słuch, mógł zerknąć na trybunę, a ponieważ w Stróżach jest tylko jedna, więc problemów z lokalizacją nie miał żadnych. Spośród siedzących kibiców, wystawała dumnie postać bohatera. Dumnie trzymana w dłoni wizytówka w postaci parasola z napisem "Senat RP" mówiła wszystko.
Chęci wygadania się nie można odmówić człowiekowi, który z przyjemnością nawrzuca sędziom, piłkarzom drużyny gości, napotkanym kibicom (tym, którzy nie słodzili i nie przytakiwali), czy dziennikarzom. Gdy jeden z piłkarzy odezwał się, władza wyciągnęła asa z rękawa, strasząc go policją.
Wypowiedzi kibiców Kolejarza na forum po meczu z KSZO często zaczynały się od słów: "Przepraszamy", a oni właśnie zaprezentowali się bardzo pozytywnie. Potrafili rzeczowo ocenić grę obu zespołów, kulturalnie, bez wyzwisk dopingować swoją drużynę, a nawet głośno zaapelować o wpuszczenie przybyłych na mecz kibiców gości. Tak więc szacunek i duża pochwała dla tych prawdziwych kibiców, których można z czystym sumieniem napisać przez duże "K"; przede wszystkim za to, że nie poszli za głosem "uwielbianego" trybuna i zachowali własne zasady.
Ciekawostką jest fakt, że z rozmowy sympatyków Sandecji wynikało, iż jeden z panów miał nawet zakaz stadionowy w Nowym Sączu, ale nie w Stróżach, więc jest miejsce, gdzie można przyjechać i, kipiąc nienawiścią do innej drużyny, po prostu się wyżyć.
Kolejnym drobiazgiem, na który warto zwrócić uwagę, jest zakaz palenia tytoniu na obiektach sportowych (nie wspominając już o spożywaniu napojów wyskokowych), który nagminnie jest łamany. Przez cały mecz spiker (szumnie nazwany) zawodów wypalił kilka (jeśli nie kilkanaście) papierosów, po zakończeniu meczu pozostawiając po sobie tylko kupkę popiołu pod nogami.
Takich przykładów można mnożyć mnóstwo - zresztą nie tylko na stadionie w Stróżach. Zastanawiający jest fakt, dlaczego obserwator z ramienia Polskiego Związku Piłki Nożnej natychmiast nie poprosił o wyrzucenie takich ludzi ze stadionu, tym bardziej, że siedział tuż za nimi i kilka razy zwracał uwagę na ich zachowanie. Swoją drogą nie było szans, żeby nie usłyszał, iż jeden z nich ma wspomniany wcześniej zakaz stadionowy, jednak mimo wszystko pozostał bierny. Może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie obserwatora z ramienia PZPN, który oceniałby pracę... obserwatora PZPN.
Jedynie marzeniem jest, że powyższe sytuacje będą przestrogą dla innych klubów jeśli chodzi o organizację imprez masowych, gdyż podobne ekscesy można zaobserwować na innych stadionach, choćby takich zespołów jak Okocimski Brzesko czy Ruch Wysokie Mazowieckie, na których od dawna nic w tej kwestii się nie zmienia. Dlatego też tak (nie)zorganizowanym zespołom trzeba powiedzieć stanowcze NIE! Tylko pozostaje maleńki szczegół - kto się tym zajmie, skoro PZPN nie reaguje i dopuszcza do podobnych sytuacji w wielu miejscach? Kibicom - tym prawdziwym - w Stróżach należy jedynie współczuć, gdyż oni sami wstydzą się, że reprezentuje ich taki człowiek, choć z drugiej strony ktoś go przecież na piastowane stanowisko wybrał. Kolejny raz sprawdza się powiedzenie, ze pieniądze to nie wszystko. Odrobina ogłady, kultury osobistej i poszanowania drugiego człowieka wskazana jest w każdej dziedzinie i sport nie może być wyjątkiem. Wręcz przeciwnie - to właśnie na obiektach sportowych ludzie związani z piłką nożną powinni świecić przykładem dla młodych pokoleń.