Wynik kontroli antydopingowej, wykazał u reprezentanta Polski śladową obecność niedozwolonej substancji. Jeśli próbka B ponownie da wynik pozytywny, Jakubowi Wawrzyniakowi grozi nawet dwuletnia dyskwalifikacja.
Cała sprawa może zawarzyć na jego dalszej karierze. Mało tego, w Grecji przypadki stosowania dopingu są ścigane z urzędu, co oznacza, że Wawrzyniakowi będzie grozić także więzienie.
- Od czwartku, kiedy dowiedziałem się o sprawie, praktycznie nie funkcjonuję. Nie wiem, co będzie dalej. Czekam na wynik badań próbki B, który będzie znany w ciągu trzech dni. Po ich otrzymaniu udzielę wyjaśnień. Do tego czasu wstrzymam się z komentarzami - mówi załamany Jakub Wawrzyniak.
Choć sam Wawrzyniak na razie jest wstrzemięźliwy w wypowiedziach i odmówił komentarzy w tej sprawie, wielce prawdopodobne, że substancja znalazła się w organiźmie polskiego zawodnika przypadkowo.
W dzisiejszych czasach chemia jest praktycznie wszędzie a ludzie często nieświadomie przyjmują środki, które są zakazane w świecie sportu.
Umowa Wawrzyniaka z Panathinaikosem jest tak skonstruowana, że płatność za jego przejście do Aten, odbywa się w dwóch ratach po 750 tys. euro. Pierwsza rata już została przelana na konto warszawskiego klubu.
Jeśli "Koniczynki" nie zapłaciłyby drugiej raty, którą mieli wpłacić po zakończeniu sezonu, wówczas umowa stanie się nieważna i Wawrzyniak będzie zmuszony opuścić Ateny i powrócić do Warszawy.
Tyle że, Legia nie będzie chciała zatrzymać w swoich szeregach zdyskwalifikowanego zawodnika i jeszcze wypłacać mu wynagrodzenie. Dlatego klub najprawdopodobniej rozwiąże kontrakt z winy zawodnika.