4 marca włoski futbol pogrążył się w żałobie. Dzień przed meczem ligowym Davide Astori zmarł w hotelu. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że 31-letni obrońca Fiorentiny ma problemy zdrowotne. Dlatego jego śmierć wstrząsnęła całym światem. Wielu kolegów z boiska do dzisiaj nie może się pogodzić z tą tragedią.
Do tej pory media informowały, że Astori zmarł we śnie i nie było szans, aby go uratować. Nowe ustalenia przekazuje włoski dziennik "Corriere della Sera", który swój artykuł opiera na badaniach dwóch profesorów.
Fakt jest taki, że włoski piłkarz nie zmarł we śnie i nie doszło do nagłego zatrzymania akcji serca. Było przeciwnie, bo serce Astoriego nagle zaczęło bić szybciej. Mowa o chorobie tachykardia, przy której serce zaczyna przyspieszać do ponad stu uderzeń na minutę.
To bardzo rzadkie schorzenie, które w dodatku nie zawsze prowadzi do śmierci. Dlatego eksperci dodali, że byłego reprezentanta Włoch można było uratować. Wystarczyło, że ktoś byłby z nim w pokoju i dostrzegłby, że z kolegą dzieje się coś niedobrego.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Jakub Błaszczykowski dla WP SportoweFakty: Nie mogłem wstać z łóżka bez tabletek. Nie myślałem nawet o treningu
Justyny Kowalczyk serce bije 40 razy na minute,typowa dolegliwosc sportowcow to przerosni Czytaj całość
Każdego z nas może coś spotkać, każdy z nas może mieć jakiegoś przykładowo tętniaka, o którym nie wie, no i? Mamy się 24/dobę pilnować, spać na zmianę, żeby Czytaj całość