Latem w Podbeskidziu Bielsko-Biała doszło do rewolucji pod każdym względem. Zmienił się prezes i sztab szkoleniowy, a wielu piłkarzy odeszło z klubu. Z Podbeskidziem pożegnali się m.in. Damian Chmiel, Dimitar Iliew, Mariusz Malec, Tomasz Podgórski czy wypożyczony z Lecha Poznań Paweł Tomczyk. Tym razem nie zdecydowano się sprowadzać piłkarzy z długą przeszłością w ekstraklasie, którzy w Bielsku-Białej mieliby tylko odcinać kupony.
Taka była strategia w ostatnich dwóch sezonach. Po spadku z elity władze Podbeskidzia zapowiadały walkę o powrót do grona najlepszych drużyn w kraju. Górale jednak zawodzili i rozgrywki Nice I ligi najpierw ukończyli na ósmym miejscu, a w poprzedniej kampanii sklasyfikowani zostali na dziewiątej pozycji. Do tego coraz gorsza była sytuacja finansowa klubu. Dlatego zdecydowano się na szereg zmian.
Do kadry bielskiego zespołu dołączyli Jakub Bąk, Dominik Jończy, Roberto Gandara, Aleksander Komor, Przemysław Płacheta, Przemysław Mystkowski, Michał Rzuchowski oraz Grzegorz Goncerz. Kilku z tych zawodników ma za sobą epizody w najwyższej klasie rozgrywkowej. Każdy ma jednak coś do udowodnienia i właśnie na to stawiało Podbeskidzie.
Transfery wydają się przemyślanie. Każda formacja została odpowiednio wzmocniona. Goncerz ma tworzyć najsilniejszą parę napastników z Valerijsem Sabalą. - Na pewno rywalizacja zawsze działa mobilizująco. Musimy ciężko trenować na treningach, aby pokazać się z jak najlepszej strony trenerowi. Wiadomo, zawsze lepiej, gdy na twojej pozycji jest konkurent i to nie ulega dyskusji. W cięższych momentach on popycha mnie do przodu, a ja z kolei pomagam jemu - powiedział reprezentant Łotwy. To właśnie była główna zasada działaczy w letnim okienku - rywalizacja.
Nowym szkoleniowcem został Krzysztof Brede, który w poprzednim sezonie prowadził Chojniczankę Chojnice. Z klubem tym był bliski awansu do elity. Chojniczanka zajęła bowiem trzecie miejsce w tabeli, a Brede był jednym z największych wygranych sezonu. Kontraktu z dotychczasowym pracodawcą nie przedłużył i postanowił przenieść się do Bielska-Białej, gdzie ma stworzyć zespół gotowy do walki o awans do ekstraklasy. Cel Górali jest bowiem niezmienny: powrót do elity.
Drużyna ma grać bardziej ofensywnie niż w ostatnim sezonie. Samą defensywą nie zrealizuje celu. - W ostatnim sezonie skupialiśmy się bardziej na defensywie. Nowy trener preferuje grę do przodu, chce abyśmy kontrolowali grę piłką oraz całe spotkania. Teraz po prostu ważne jest utrzymywanie się przy piłce. Taka jest filozofia trenera, my musimy się do niej dostosować i wykonywać jego polecenie jak najlepiej - dodał Sabala.
Sztab szkoleniowy wie, że potrzeba czasu, by wszyscy zawodnicy przyswoili nową filozofię. - Nasz pomysł na grę jest pewnie nieco inny od pomysłu poprzedniego trenera, także wszyscy zawodnicy, nie tylko ci nowi w drużynie, potrzebują czasu, żeby przyswoić nasze pomysły na poszczególne elementy gry. Jednym przyjdzie to łatwiej, innym trudniej - dodał Hubert Kościukiewicz, asystent trenera Podbeskidzia.
Bielszczanie w elicie grali w latach 2011-2016. Po spadku działacze za cel postawili sobie szybki powrót. W tym sezonie Podbeskidzie stanie przed trzecią szansą walki o awans. Co prawda klub zmaga się z problemami natury ekonomicznej, a finansowanie spółki przez władze miasta badane będzie przez regionalną izbę obrachunkową. To ma jednak nie przeszkodzić drużynie w występach na zapleczu ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Deschamps zapanował nad kadrą. "Francuzi często mieli problem z przerośniętym ego"