Amatorski futbol ma swój urok i to tam często rozgrywają się piękne historie. Jedna z nich dotyczy Stanisława Czekalskiego. Przez wiele lat był kierownikiem Lublinianki Lublin. Cenią go wszyscy ludzie piłkarskiego środowiska w okolicy. Dowodem na to jest fakt, że KS Lublin co roku zaprasza go na mecz w okręgowym Pucharze Polski.
Czekalski ma 67 lat, ale na spotkanie nie przyjeżdża w roli kibica. Ubiera strój bramkarski, rękawice, a potem staje między słupkami. Tak właśnie było w II rundzie lubelskiego Pucharu Polski. KS podejmował POM Iskrę Piotrowice.
Pod koniec spotkania nastąpił wielki moment. Doświadczony bramkarz wszedł na boisko. Wpuścił tylko jedną bramkę, a po spotkaniu został wybrany najlepszym graczem meczu.
- Wszedłem w meczu z Piotrowicami na ostatnie siedem minut. Puściłem jedną bramkę po tym, jak rywal znalazł się ze mną w sytuacji sam na sam. Starałem się zapobiec utracie gola, ale niewiele mogłem zrobić - komentuje Czekalski w "Dzienniku Wschodnim".
Pan Czekalski dla wielu osób może być wzorem do naśladowania. Jak przyznaje, nie lubi siedzieć w domu. Regularnie jeździ na mecze po Lublinie i okolicach, choć w roli kibica. Jego pasją jest także wędkarstwo i grzybobranie. Bez wahania jednak wskazuje na futbol, jako największą miłość w życiu.
KS Lublin przegrał z Iskrą 1:3 i pożegnał się z Pucharem Polski. Dla wszystkich jednak najważniejsze było, aby Czekalski znowu mógł poczuć się jak za dawnych lat.
ZOBACZ WIDEO Show Sergio Aguero. Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]