Marek Wawrzynowski: Legii Warszawa droga donikąd (felieton)

PAP / Leszek Szymański / Dariusz Mioduski podczas meczu Legii z Dudelange
PAP / Leszek Szymański / Dariusz Mioduski podczas meczu Legii z Dudelange

Koszmarny mecz z luksemburskim Dudelange to nie jest przypadek. To efekt błędów w polityce personalnej, słabych transferów, ciągłego zamieszania z trenerami. Właściciel klubu musi stanąć przed lustrem i przyznać się do własnych błędów.

Kiedy Dariusz Mioduski przejmował Legię Warszawa, w wywiadach mówił o wyjątkowym biznesie, jakim jest piłka nożna. Nazwał to ciągłym zarządzaniem kryzysem. Dziś wygląda na to, że przeszacował swoje siły i nie posiadł tej umiejętności.

Mecz z luksemburskim Dudelange nie był dramatyczny ze względu na wynik. Mecz można przegrać, nawet ze słabeuszem, jeśli ma się słabszy dzień. Tak w sporcie bywa. Widzieliśmy Niemców na mundialu. Coś tam nie zaiskrzyło, doszło sporo pecha i kandydat do złota nie wyszedł z grupy. Ale Niemcy robili wiele by wejść. Oddali nawet najwięcej strzałów ze wszystkich drużyn w fazie grupowej. Niecelnych i celnych.

Legia Warszawa - mistrz Polski i kompromitacji - udowodniła, że nie istnieje w słowniku wyraz "niemożliwe". Dziś piłkarz Legii jest pozbawiony woli walki, agresji, nie potrafi stosować pressingu, nie jest w stanie, jak to mówią piłkarze, usiąść na rywalu.

To zawodnicy z Luksemburga byli pewni siebie, spokojnie grali piłką. Teoretycznie Legia miała indywidualne umiejętności. Dudelange miało chęci i wyższą kulturę gry. Dla starszych kibiców jest to szokujące, bo przecież Luksemburg przez 30 lat we wszelkich eliminacjach do mistrzostw świata czy Europy był etatowym dostarczycielem punktów, zaś zawodnicy klubowi robili za turystów. Sporo się zmieniło i dziś do takich zespołów trzeba podejść poważnie. Ale trzeba mieć to coś. Trzeba umieć walczyć. Dlaczego Legia nie umie? Bo tak ten zespół zbudowano.

ZOBACZ WIDEO Justyna Święty: "Chciałabym zejść z tej bieżni z medalem"

Prowadzenie klubu musi odbywać się na kilku płaszczyznach, w tym dwóch najważniejszych: budowanie fundamentów, czyli np. akademii młodzieżowej oraz prowadzenie pierwszego zespołu. O ile wiele wskazuje na to, że efekty pierwszego mogą przyjść za kilka lat, ponieważ Mioduski ściągnął do tej roboty fachowców, to zarządzanie pierwszą drużyną jest tragiczne. Może dlatego, że w tej kwestii właściciel-nowicjusz, ufa głównie sobie. Na prowadzeniu pierwszego zespołu Mioduski po prostu się nie zna i powinien to sobie w końcu szczerze powiedzieć.

Legia Warszawa to klub ze zbyt dużą tradycją, by był jedynie zabawą milionera. Wielu bogaczy wierzyło, że zna się na piłce i nie przyjmowało głosu krytyki. Sylwester Cacek wraz z synem doprowadzili w ten sposób do śmierci klinicznej łódzki Widzew, Józef Wojciechowski zabił Polonię Warszawa. Nie życzę Mioduskiemu, by kojarzył się kibicom jak tamci dwaj.

W ostatnim czasie właściciel Legii popełnił sporo rażących błędów. Takich jak choćby zatrudnienie na stanowisku trenera Romeo Jozaka, chorwackiego specjalisty od piłki młodzieżowej. Okazało się, że Jozak kompletnie się pogubił i przyszedł czas Deana Klafuricia. Ten drugi zdobył tytuł i zasłużył na szansę. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy - skoro Mioduski uznał, że jest wystarczająco dobry na Legię, to dlaczego zwolnił go kilka tygodni później? I to nie mając nikogo na jego miejsce. To się nie trzyma kupy. Czy w ogóle właściciel wie, jak chce grać? Czy sam wie, czego szuka?

W profesjonalnym klubie, jak w każdej firmie, poczucie tymczasowości prowadzi donikąd. Zawodnik, który nie czuje nad sobą bata, nie ponosi przed nikim odpowiedzialności. Teraz trenerem jest Aleksandar Vuković, ale zawodnicy wiedzą, że zaraz nie będzie. I po prostu grają na pół gwizdka. Eksperymentowanie w kluczowym momencie sezonu to fatalny błąd właściciela, za który zapłaci cały klub.

Ostatni rok w Legii pokazał, że w klubie nie do końca wiedzą, kogo ściągać. Nowi gracze niby wiedzą, którą nogą kopać piłkę i jak, ale drużyny jak nie było tak nie ma. Kiedyś udało się znaleźć takich zawodników jak Prijović, Nikolić czy Odjidja-Ofoe. Dlaczego dziś jest to niemożliwe? Ponieważ w klubie najwyraźniej nie ma właściwych ludzi od transferów. Takich, którzy nie tylko analizują tabelki w excelu, ale też wiedzą kto, gdzie i z kim.

To, czego dziś potrzebuje Legia, to jasnej drogi: jak chcemy grać, co chcemy osiągnąć. Potrzebuje poważnego dyrektora sportowego i trenera na stałe. Albo właściciel szybko dokona przeglądu wojsk i zrobi co musi, albo będzie się wstydził pokazać na własnym stadionie.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: