Gorące popołudnie, ogródek przy pubie w centrum Kielc. Grupa osób, kilka w koszulkach Holandii, dyskutuje ze sobą, da się zauważyć, że dominuje sportowa tematyka. Od czasu do czasu ktoś z przechodniów podchodzi do jednego z panów, prosząc o autograf lub wspólne zdjęcie. Okazuje się, że proszonym jest Frank de Boer, dawna gwiazda Ajaksu Amsterdam, Barcelony i kadry Oranje. Wcale nie zjawił się w Polsce, by powalczyć o angaż w Legii Warszawa, tylko kibicować córce w finałach MŚ U-18 w piłce ręcznej.
Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Nie chce pan pracować w Legii Warszawa?
Frank de Boer: Dowiedziałem się z mediów, że chcę. Wystarczyło tylko się pojawić na lotnisku w Warszawie, ktoś zrobił mi zdjęcie i zostałem kandydatem na stanowisko trenera Legii. Najbardziej moją żonę rozśmieszyło to, że rzekomo ludzie z mojego otoczenia wysłali pismo do klubu z Warszawy. Nic takiego nie miało miejsca, a ja sam podchodzę do tych plotek z dystansem. Czasami dziennikarze muszą coś pisać, by zapełniać miejsce w gazetach.
Nie brakuje panu adrenaliny związanej z pracą szkoleniowca?
Na razie przeżywam emocje dzięki mistrzostwom świata w piłce ręcznej juniorek, w których bierze udział moja córka. Na ławkę trenerską wcześniej czy później wrócę, ale wcale nie muszę się spieszyć. Mogę znów pracować w Anglii, choć po Crystal Palace niektórzy stwierdzili, że tam nie pasuję, mogę trafić do innego kraju. W piłce nożnej wszystko jest możliwe. Nie jestem człowiekiem, który tylko narzeka, cieszę się życiem, a w Kielcach spędzam bardzo miło czas. Bardzo mi się to miasto podoba, przekonałem się, że jest rozkochane w piłce ręcznej, a dla Beau występy w mundialu juniorek to wspaniałe przeżycie. Ona wie, że z Kielc jest męski zespół Vive, który wygrał Ligę Mistrzów, tu grają sławy światowego handballu, a ja jestem dumny, że szef tak wielkiego klubu to Holender Bertus Servaas.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Milik z golem, Zieliński trafił w poprzeczkę. Napoli wygrywa na inaugurację [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]
A wie pan, jak się nazywa drużyna piłkarzy nożnych z Kielc?
Korona! To niezły zespół, z fajnym stadionem. Od razu dementuję, że będę jego trenerem... A tak poważnie, to w Polsce macie infrastrukturę sportową na najwyższym poziomie. Oglądając mistrzostwa świata juniorek w handballu, przekonuję się, że Polacy są znakomitym organizatorem imprez sportowych. Futbolowe Euro 2012 dało wam kopa i poszliście za ciosem w innych dyscyplinach.
Ma pan dobrą opinię o polskim futbolu?
Na pewno wasi kibice byli zawiedzeni, że Polska nie wyszła z grupy na mundialu w Rosji. Dla mnie to było zaskoczenie, bo macie mocną kadrę, opartą na piłkarzach z bardzo dobrych klubów, z Robertem Lewandowskim na czele. Wielkie oczekiwania wobec reprezentacji Polski wcale mnie nie dziwiły, bo na mundial jedzie się po to, by coś osiągać, nie zadowalać się tym, że się w nim bierze udział. Zagraliście poniżej oczekiwań, zdarza się, ale życie toczy się dalej. W reprezentacji Polski nie brakuje młodych zdolnych zawodników i moim zdaniem możecie spokojnie patrzeć w najbliższą przyszłość.
Więcej spodziewał się pan w Rosji po Arkadiuszu Miliku?
Dla mnie Arek, mój podopieczny z Ajaksu, to profesjonalista i piłkarz o ogromnych możliwościach. On ma lewą nogę na najwyższym światowym poziomie. W Amsterdamie wykonał superpracę, poszedł do Napoli, gdzie nie miał problemów z aklimatyzacją, niestety przydarzyły mu się dwie poważne kontuzje, które wpłynęły na jego losy. Arek pokazał charakter, powalczył skutecznie o powołanie na mundial, w Rosji pewnie sam oczekiwał od siebie więcej, ale w piłce nie zawsze wszystko układa się po myśli zawodnika czy trenera. Milik to jednak materiał na piłkarza światowego topu i zobaczycie, że on zostanie królem strzelców wielkiej ligi, a Polakom da mnóstwo radości w reprezentacji.
Ciężko się oglądało mundial w Rosji bez udziału Holandii?
No, może tak, ale powiedzmy sobie szczerze - Holandia nie zasłużyła na awans do mundialu. Zostaliśmy wyprzedzeni w eliminacjach przez lepsze od nas zespoły, w tym Francję, już aktualnego mistrza świata. Holandia natomiast to drużyna chętnie oglądana przez ludzi na całym świecie. My chcemy dominować na boisku, atakować, stwarzać sporo okazji podbramkowych, a turniej w Rosji nie należał do takich teamów. Sukcesy osiągały zespoły, które skupiały się na defensywie, miały dobrze dopracowane stałe fragmenty, lepiej czuły się, grając z kontry, oddawały świadomie inicjatywę przeciwnikom. Nie chcę mówić, że poziom był słaby, bo tak nie było, tylko po prostu ja lubię inny futbol, taki z podejmowaniem ryzyka. W Rosji może pięć spotkań zadowoliło zwolenników atrakcyjnej piłki, ale mundial też miał swój urok, bo sypnął niespodziankami i do głosu doszły małe kraje. Mnie zawiodły Hiszpania, Brazylia i Argentyna, za to z przyjemnością oglądałem Belgów i żałowałem, że nie dostali się do finału.
Postawa Leo Messiego to według pana największe rozczarowanie mundialu?
Argentyna to nie tylko Messi i Sergio Aguero, bo też inni zawodnicy ze świetnych klubów. Mnie zastanawiało bardziej, dlaczego koledzy Messiego bali się brać odpowiedzialność, tylko ciągle szukali go na boisku. Każdy podawał mu piłkę i liczył, że Leo dokona cudu, przedrybluje wszystkich rywali, strzeli gola. Argentyna była łatwa do rozszyfrowania, a Messiego mi po prostu żal, bo to wspaniały piłkarz i na pewno boli go brak triumfów z drużyną narodową.
Wierzy pan w pomysł Ronalda Koemana na reprezentację Holandii?
Ronald to nie jest trener z przypadku. Ma w swoim CV sporo osiągnięć jako piłkarz i szkoleniowiec, zna specyfikę drużyny narodowej, w której pograł wiele lat, był mistrzem Europy 1988, przeżył też bolesne rozczarowania. Po sukcesach na mundialach w 2010 roku w Afryce Południowej i w 2014 w Brazylii przegapiliśmy moment na przeprowadzenie zmiany pokoleniowej w reprezentacji. Kosztowało to nas niepowodzenia w eliminacjach do dwóch wielkich imprez, ale tłumaczę sobie, że tak po prostu miało być. To już jest za nami, a teraz do kadry odważnie wchodzi młoda generacja piłkarzy. Mamy zdolną młodzież, głodną wyników, i wydaje mi się, że do Euro 2020 awansujemy bez większych problemów.
Jak się panu podoba pomysł UEFA z powołaniem do życia Ligi Narodów?
Z opinią bym się wstrzymał, choć widzę same korzyści związane z tą inicjatywą. Holandia jest w najwyższej lidze i trafiła do wyjątkowo trudnej grupy z dwoma ostatnimi mistrzami świata - Niemcami i Francją. Uważam, że rywalizacja z rywalami takiej klasy wyjdzie na dobre naszej kadrze. Jeśli chcesz być najlepszy, musisz pokonywać mocnych, nie narzekać na los. Dla kibiców mecze z Francuzami, a szczególnie Niemcami, też będą niesamowitym wydarzeniem. Mówiłem o tym, że naszej reprezentacji brakowało na mundialu w Rosji, brakowało też jej kibiców. Nasi fani robią świetną atmosferę tam, gdzie grają drużyny narodowe w różnych dyscyplinach. Tak też jest w Kielcach na meczach juniorek Holandii.
Wraca pan jeszcze pamięcią do półfinału Euro 2000 Holandia - Włochy?
Nawet jak ja nie wracam, to mi się o tym często przypomina... Nie da się ukryć, że ten mecz chyba był największym rozczarowaniem mojej kariery. Zmarnowałem dwa rzuty karne, najpierw w pierwszej połowie, potem w dodatkowym konkursie. Pomogłem Francesco Toldo zostać bohaterem Italii. Do dziś nie umiem pojąć, dlaczego tego meczu w Amsterdamie nie wygraliśmy, bo stworzyliśmy mnóstwo sytuacji, w regulaminowym czasie najpierw ja nie wykorzystałem jedenastki, potem Patrick Kluivert, który trafił w słupek. Słupek obił też po strzale z akcji Dennis Bergkamp. Taki bezwzględny jest właśnie futbol, a Holandia z Euro 2000, a także z mundialu w 1998 roku mogła sięgnąć po złoto. Paradoks polega na tym, że dwa lata po świetnym występie w finałach mistrzostw Europy nie zakwalifikowaliśmy się na mundial w Korei Południowej i Japonii, sytuacja powtórzyła się po latach - medal na mistrzostwach świata 2014 i absencja na Euro 2016, a potem na mundialu 2018. Jak mówiłem - w piłce nożnej nigdy niczego nie można być pewnym, trzeba starać się zachować koncentrację. Jeden mecz, zmarnowana sytuacja czy rzut karny zmieniają wszystko.
Pamięta pan swoje występy w drużynie narodowej przeciwko Polsce?
Przed Euro 2000 w sparingu z Polską strzeliłem gola z wolnego i wygraliśmy 3:1. To był dobry prognostyk przed turniejem, w którym mierzyliśmy w złoto. Na pamiętnej imprezie Holandia była wraz z Belgią gospodarzem, a ja zdobyłem bramki w meczach z Czechami i Francją. W pierwszym przypadku wykonałem pewnie rzut karny i myślałem, że to powtórzę z Italią. Nie udało się...
Barcelona jest w stanie wygrać Ligę Mistrzów w obecnym sezonie?
Barcelona, tak jak Real Madryt i kluby z Anglii, to faworyt elitarnych rozgrywek niemal z urzędu. Ta edycja Champions League może być tak samo frapująca jak miniona, zakończona triumfem Realu.
Czy to prawda, że jest pan zwolennikiem rozegrania mundialu w Katarze w listopadzie i grudniu?
Zdecydowanie tak. Grałem w Katarze i poznałem nieskończone niemal możliwości tego kraju. W listopadzie i grudniu temperatura będzie oscylować w granicach 20-26 stopni, czyli idealnie dla zawodników, którzy stawią się na mundialu w pełni sezonu. To doskonale wpłynie na poziom rozgrywek, które odbędą się na przepięknych i ultranowoczesnych stadionach. Odległości w Katarze są małe, kibice z całego świata będą mogli obejrzeć bardzo dużo meczów. Infrastruktura - stadiony, hotele w tym małym kraju stoją na niesamowitym poziomie, więc nie widzę podstaw do krytykowania kolejnego mundialu. Z pełną świadomością potwierdzam, że organizacja najpiękniejszej imprezy piłkarskiej w Katarze to wspaniały pomysł.