- W Polsce mamy cztery czy pięć sekund więcej na rozegranie akcji. To dodatkowy czas, który można przeznaczyć na wykonanie następnego ruchu. W Portugalii natomiast jeśli nie zrobisz czegoś w ciągu dwóch sekund, potem może być już za późno - przyznał Joao Amaral.
26-letni napastnik wie co mówi, bo przed transferem do Lecha występował wyłącznie w ojczyźnie. W ubiegłym sezonie w barwach Vitorii Setubal zdobył 9 goli i dołożył do nich 4 asysty we wszystkich rozgrywkach. W ekipie z Poznania też idzie mu znakomicie i w 8 występach zebrał 3 bramki oraz tyle samo ostatnich podań.
- Słowa Amarala mnie nie dziwią. On się w naszej lidze wyróżnia i widać, że robi różnicę. Ma dużą łatwość wychodzenia spod pressingu. Wszystko robi w ruchu, a to zdarza się u nas rzadko - mówi WP SportoweFakty były reprezentant Polski, Sylwester Czereszewski.
Niewykluczone, iż właśnie ta różnica w szybkości gry powoduje, że polskie kluby kompletnie na radzą sobie w pucharach. - Eliminacje Ligi Europy pokazały, że Amaral nie odkrył Ameryki, choć jego słowa brzmią wyjątkowo gorzko. Legia Warszawa przeszła samą siebie i do jej występu nawet nie warto się odnosić, ale Jagiellonia Białystok i Lech Poznań też straciły szansę dość łatwo. Mierzyły się z europejskimi średniakami i niestety te mecze pokazały, że inni idą do przodu, a my stoimy w miejscu - zaznaczył Czereszewski.
Z roku na rok jest coraz gorzej, a wpadki przerodziły się w niewyobrażalne kompromitacje - takie jak choćby odpadnięcie mistrza Polski po dwumeczu z luksemburskim Football 1991 Dudelange. W edycji 2018/2019 Polska nie ma ani jednego przedstawiciela w ostatniej fazie eliminacji.
- Do tej pory naszą ligę ciągnęła reprezentacja i ogólny obraz był zamydlony. Ostatnio jednak zawodzi nawet kadra. Piłkarsko strasznie pikujemy - uważa Czereszewski.
Nadzieją na poprawę sytuacji są m.in. tacy piłkarze jak Amaral, którzy z marszu podnoszą poziom zespołów, do których trafiają. Portugalczyk ma na tyle wysokie umiejętności, że nie potrzebował nawet czasu na aklimatyzację, a inni obcokrajowcy w Lechu mieli przecież z tym problem.
- Pomaga mi to, że rozmawiam z trenerem po portugalsku. Nie jest jednak do końca tak, że nie musiałem się adaptować. Nie znałem w zespole nikogo, musiałem więc poznać system i to jak poszczególni zawodnicy grają. Z upływem czasu było mi coraz łatwiej - stwierdził 26-latek.
Małą rysą na postawie Amarala jest jego nieprawdopodobne pudło w meczu z Wisłą Kraków (2:5). Wszystko działo się przy stanie 2:0 dla poznaniaków i gdyby wtedy padł trzeci gol, Biała Gwiazda pewnie by się już nie podniosła. - Po zakończeniu spotkania nie dawało mi to spokoju. Nie można jednak o takich rzeczach rozmyślać zbyt długo. Trzeba się skupić na przygotowaniach do tego co przed nami. Nie powiem więc, że dręczą mnie koszmary z tego powodu - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Szalony mecz w Rzymie, cudowne trafienie Pastore. Skrót starcia AS Roma - Atalanta [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tak w Portugalii grają piłką .
Częściej wychodzą drużyny wyz Czytaj całość