Najpierw Kamila Grosickiego łączyło się z Panathinaikosem Ateny, potem do gry wkroczył Bursaspor. I to właśnie z tureckim klubem reprezentant Polski ustalił warunki transferu, a nawet przeszedł testy medyczne. Brakowało tylko kropki nad "i" w postaci podpisu polskiego pomocnika.
W ostatniej chwili Grosicki odmówił podpisania umowy i wyjechał bez podania przyczyny. - Powiedział: "muszę wykonać jeden telefon", wyszedł i znikł - napisał jeden z tureckich dziennikarzy.
Głos w sprawie zabrał Ali Ay, prezes Bursasporu, którzy zarzuca Grosickiemu i jego menedżerowi "niemoralne zachowanie".
- Grosicki zaakceptował warunki kontraktu, umowa była gotowa. Ustaliliśmy, że część prowizji zapłacimy Hull City w tym roku, a kolejną w przyszłym. Pieniądze przelalibyśmy od razu, byłyby na koncie w poniedziałek. Doszliśmy do pełnego porozumienia - komentuje Ali Ay.
ZOBACZ WIDEO Niespodzianka w Carabao Cup. Ekipa z Premier League wyeliminowana [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Sternik tureckiego klubu zdradza, co mogło być powodem dziwnej decyzji Grosickiego o ucieczce od parafowania kontraktu.
- Nie chciał podpisać umowy bez obecności swojego prawnika, a z jego ściągnięciem było spore zamieszanie. Wrócił do hotelu, a gdy po niego pojechaliśmy, pokój był już pusty. Grosicki uciekł. Teraz uważam, że dla Bursasporu dobrze się stało, że nie podpisaliśmy Polaka - dodaje Ali Ay.
Spekulowało się, że Polak może trafić do innego klubu w Turcji: Galatasaray Stambuł, Caykuru Rizespor lub Trabzonsporu, jednak nic z tego nie wyszło.