Tęcza Stanisławów. Ratownicy z boiska

- Poprosiłam chłopaków, żeby postrzelali na bramkę. Nagle widzę, że nie ma Kamila. Chwilę później Kuba przeskakuje przez ogrodzenie - mówi prezes Tęczy. Chłopacy ze Stanisławowa zerwali się z rozgrzewki, by pomóc topiącym się dzieciom.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Od lewej: Jakub Domański i Kamil Michalski Facebook / Tęcza Stanisławów / Od lewej: Jakub Domański i Kamil Michalski
Juniorzy rozgrzewają się do meczu, nagle podbiega nieznajomy. Krzyczy, że w stawie obok boiska topią się dwie osoby. Bramkarz i pomocnik ruszają na ratunek. 20 minut później wychodzą na mecz i wygrywają 3:2. Brzmi jak scenariusz kolejnego filmu akcji. Takie kino urządzono w Mrozach obok Mińska Mazowieckiego.

Rozgrzewka

- Rywale nie wiedzieli, co się dzieje, bo to była szybka akcja zaraz przed meczem - relacjonuje nam prezes Tęczy Stanisławów, Urszula Pacyga-Glanowska. 18-letni Kamil Michalak i rok młodszy Jakub Domański stali się bohaterami w Mrozach i rodzinnym Stanisławowie. - Mój mąż jest ich trenerem, ale nie mógł odpowiednio wcześnie zwolnić się z pracy, więc pojechałam ja. Poprosiłam chłopaków, żeby dla rozgrzewki postrzelali na bramkę. Nagle widzę, że nie ma Kamila (bramkarza - red.). Chwilę później Kuba (pomocnik - red.) przeskakuje przez ogrodzenie. Myśleliśmy, że piłka wpadła im do wody - kontynuuje Pacyga-Glanowska.

Staw był za bramką, przy której rozgrzewali się piłkarze Tęczy. Drużynie Watry on na co dzień nie sprawia problemu. - To musi być ewenement, żeby piłki wpadały nam do wody. Jeśli się już tak zdarzy to od narożnika boiska, ale stamtąd częściej w zarośla niż do stawu - wyjaśnia prezes klubu z Mrozów, Jarosław Kąca. Z reguły akwen nie jest niebezpieczny. Głęboko zaczyna robić się w miejscu, w którym woda spływa do rzeki. - Nikt się tam nie kąpie. Nie ma nawet w tradycji, żeby ktoś tam wchodził do wody - dodaje Kąca.
źródło: GOSIR Mrozy źródło: GOSIR Mrozy
Mecz

W Mrozach nie pamiętają, kiedy ostatni raz ktokolwiek topił się w stawie obok stadionu przy Tartacznej. "Ewenement" przydarzył się w ostatni czwartek. Kamil i Jakub wcale nie rzucili się po piłkę. - Podbiegło do nich dziecko i powiedziało, że dwóch kolegów wpadło do wody. Oni szybko przeskoczyli ogrodzenie, uratowali dzieci w wieku 10-12 lat i przy okazji sami się podtopili - opowiada prezes Tęczy. Dwójka uratowanych nieszczęśliwie musiała poślizgnąć się z barierki.

Jarosław Kąca z Watry: - Dowiedziałem się o tym dopiero od osób trzecich i z Facebooka. Z panią prezes widziałem się w sobotę, wtedy zdała mi z tego szerszą relację. Z tego co mi powiedziała, dzieci uciekły zaraz po tym, jak zostały uratowane.

Kiedy zawodnicy Tęczy wyciągnęli dzieci ze stawu, było dziesięć minut do pierwszego gwizdka. Jak mówi nam pani Prezes: - Mecz się zaczyna, to trzeba być na boisku - tym kierują się chłopaki. Sprawdzili, czy z dziećmi wszystko w porządku i wrócili na boisko. Kuba przed wejściem do wody zdążył zdjąć strój, jego kompan już nie. - Kamil bronił w mokrym komplecie. Watra nie wiedziała co się dzieje, bo to była szybka akcja tuż przed meczem. On był w czarnym ubraniu, więc nie było to tak widoczne - przekazuje Urszula Pacyga-Glanowska.

Trzy punkty i dwa życia

Michalak i Domański zareagowali spontanicznie. Ruszyli na wezwanie roztrzęsionego dziecka i rzucili się na pomoc, chociaż sami mogli za to zapłacić najwyższą cenę. - Później byłam na nich zła, że nic nie powiedzieli. To było bardzo niebezpieczne. Przecież mogli się sami utopić - opowiada prezes Tęczy.

Co zaskakujące, nawet do końca nie wiadomo, kim były topiące się dzieci. - Nikt o niczym praktycznie nie wie. Chyba nawet ich rodzice o tym nie wiedzą. Obawiam się, że do tej pory. Dowiedziałem się, kto to był, ale muszę to jeszcze zweryfikować - mówi Jarosław Kąca.

Zarówno szef Watry jak i Tęczy zgodnie przyznają, że bohaterowie powinni zostać nagrodzeni. Dowiedzieliśmy się, że w Stanisławowie Kamila i Kubę doceni gmina. W Mrozach są podobne plany. - Nie rozmawiałem jeszcze z burmistrzem i dyrekcją. Myślę, że trzeba byłoby przy najbliższej okazji to uczynić. Będziemy się jeszcze widywali, bo gramy w tych samych rozgrywkach - przyznaje Kąca.

Jednak kiedy stawką jest ludzkie życie, nagrody tracą jakiekolwiek znaczenie. - Wiadomo, chłopaki nie zrobili tego dla poklasku. Kiedy ratowali tych dzieciaków to nie myśleli o żadnych nagrodach. Oni są bardzo skromni i nie spodziewali się takiego odzewu - wyjaśnia prezes Tęczy. Rozmówczyni przyznała nam, że w Stanisławowie zawiązała się bardzo zgrana ekipa. - Często są zarzuty, że starsza młodzież nie robi nic dobrego. A naprawdę drużyny piłkarskie, jeszcze takie na wsi, to bardzo zintegrowani i pomocni ludzie. Chciałam też żeby gmina i inni ludzie zrozumieli, że piłka to nie tylko sport a też naprawdę fajne osoby - wyjaśnia Urszula Pacyga-Glanowska.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich nie wierzył, że wróci do kadry. Pomocnik skomentował ostatnie lata swojej kariery
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×