Tęcza Stanisławów. Ratownicy z boiska
- Poprosiłam chłopaków, żeby postrzelali na bramkę. Nagle widzę, że nie ma Kamila. Chwilę później Kuba przeskakuje przez ogrodzenie - mówi prezes Tęczy. Chłopacy ze Stanisławowa zerwali się z rozgrzewki, by pomóc topiącym się dzieciom.
Rozgrzewka
- Rywale nie wiedzieli, co się dzieje, bo to była szybka akcja zaraz przed meczem - relacjonuje nam prezes Tęczy Stanisławów, Urszula Pacyga-Glanowska. 18-letni Kamil Michalak i rok młodszy Jakub Domański stali się bohaterami w Mrozach i rodzinnym Stanisławowie. - Mój mąż jest ich trenerem, ale nie mógł odpowiednio wcześnie zwolnić się z pracy, więc pojechałam ja. Poprosiłam chłopaków, żeby dla rozgrzewki postrzelali na bramkę. Nagle widzę, że nie ma Kamila (bramkarza - red.). Chwilę później Kuba (pomocnik - red.) przeskakuje przez ogrodzenie. Myśleliśmy, że piłka wpadła im do wody - kontynuuje Pacyga-Glanowska.
Jarosław Kąca z Watry: - Dowiedziałem się o tym dopiero od osób trzecich i z Facebooka. Z panią prezes widziałem się w sobotę, wtedy zdała mi z tego szerszą relację. Z tego co mi powiedziała, dzieci uciekły zaraz po tym, jak zostały uratowane.
Kiedy zawodnicy Tęczy wyciągnęli dzieci ze stawu, było dziesięć minut do pierwszego gwizdka. Jak mówi nam pani Prezes: - Mecz się zaczyna, to trzeba być na boisku - tym kierują się chłopaki. Sprawdzili, czy z dziećmi wszystko w porządku i wrócili na boisko. Kuba przed wejściem do wody zdążył zdjąć strój, jego kompan już nie. - Kamil bronił w mokrym komplecie. Watra nie wiedziała co się dzieje, bo to była szybka akcja tuż przed meczem. On był w czarnym ubraniu, więc nie było to tak widoczne - przekazuje Urszula Pacyga-Glanowska.
Trzy punkty i dwa życia
Michalak i Domański zareagowali spontanicznie. Ruszyli na wezwanie roztrzęsionego dziecka i rzucili się na pomoc, chociaż sami mogli za to zapłacić najwyższą cenę. - Później byłam na nich zła, że nic nie powiedzieli. To było bardzo niebezpieczne. Przecież mogli się sami utopić - opowiada prezes Tęczy.
Co zaskakujące, nawet do końca nie wiadomo, kim były topiące się dzieci. - Nikt o niczym praktycznie nie wie. Chyba nawet ich rodzice o tym nie wiedzą. Obawiam się, że do tej pory. Dowiedziałem się, kto to był, ale muszę to jeszcze zweryfikować - mówi Jarosław Kąca.
Zarówno szef Watry jak i Tęczy zgodnie przyznają, że bohaterowie powinni zostać nagrodzeni. Dowiedzieliśmy się, że w Stanisławowie Kamila i Kubę doceni gmina. W Mrozach są podobne plany. - Nie rozmawiałem jeszcze z burmistrzem i dyrekcją. Myślę, że trzeba byłoby przy najbliższej okazji to uczynić. Będziemy się jeszcze widywali, bo gramy w tych samych rozgrywkach - przyznaje Kąca.
Jednak kiedy stawką jest ludzkie życie, nagrody tracą jakiekolwiek znaczenie. - Wiadomo, chłopaki nie zrobili tego dla poklasku. Kiedy ratowali tych dzieciaków to nie myśleli o żadnych nagrodach. Oni są bardzo skromni i nie spodziewali się takiego odzewu - wyjaśnia prezes Tęczy. Rozmówczyni przyznała nam, że w Stanisławowie zawiązała się bardzo zgrana ekipa. - Często są zarzuty, że starsza młodzież nie robi nic dobrego. A naprawdę drużyny piłkarskie, jeszcze takie na wsi, to bardzo zintegrowani i pomocni ludzie. Chciałam też żeby gmina i inni ludzie zrozumieli, że piłka to nie tylko sport a też naprawdę fajne osoby - wyjaśnia Urszula Pacyga-Glanowska.