Kibice zwykle przypominają sobie o nim w takich właśnie momentach. 9 września zaatakował taksówkarza i złamał mu szczękę. Ranny kierowca trafił na salę operacyjną, korporacja zawiadomiła policję. Oskarżonym jest Nicklas Bendtner, który już przeprosił za napaść. Duński piłkarz w przeszłości nieprzypadkowo był nazywany przez angielską prasę "najgłupszym piłkarzem w historii".
W przeszłości był wielką nadzieją duńskiej piłki. "Chłopiec z Kopenhagi" - tak go nazywali. Miał być zbawcą Arsenalu, przychodził do klubu w wieku 17 lat jako reprezentant młodzieżówki i "obiekt westchnień" wielu skautów. Bendtner pokazał jednak, że odstaje nie tylko sportowo. Wywoływał tyle afer, że stał się parodią samego siebie sprzed lat. Trafił na wypożyczenie do Birmingham, ale to miała być odskocznia. Arsene Wenger dał piłkarzowi 5-letni kontrakt i zapewnił, że jeśli będzie walczył o skład, dostanie szansę.
Dostał, ale szału nie robił. Przebłyski na boisku mieszały się z wygłupami poza nim. Doszły do tego kontuzje i - choć nikt nie wie, na ile to prawda - opowieści o depresji. Paparazzi robili mu zdjęcia, jak pijany zataczał się na ulicy i wychodzi z klubu z opuszczonymi spodniami. Na boisku niemal pobił się z kolegą z Arsenalu, Emmanuelem Adebayorem.
Lepszy niż Zlatan
Sam piłkarz przekonywał w "Guardianie", że chce podbić światową piłkę, być lepszym niż Zlatan Ibrahimović i w ciągu pięciu lat zostać królem strzelców Premier League. Ta sama gazeta wkrótce opisywała problemy z psychiką duńskiego zawodnika. Dziwne o tyle, że testy psychologiczne w Arsenalu przechodził zawsze śpiewająco. Publicznie szykował się na transfer do Barcelony lub Realu w czasie, kiedy siedział na ławce londyńskiego klubu.
W 2009 roku rozbił auto warte 160 tys. funtów na angielskiej autostradzie. - Gdybym nie miał zapiętych pasów, pewnie bym zginął - powiedział. Zapomniał dodać, że prawdopodobnie był pijany, a po wypadku chodził nago. Przekonywał, że chciał dokładnie obejrzeć, czy nie ma urazów, więc rozebrał się i przeglądał w samochodowym lusterku. Media kpiły, że Bendtner mógłby nakręcił duńską wersję "Kac Vegas".
Został aresztowany za wandalizm. Kamery nagrały, jak Duńczyk zniszczył drzwi prowadzące na osiedle luksusowych apartamentowców. Wyjaśnił, że poszedł do knajpy, a potem chciał popływać ze znajomymi. Klucz do bramki prowadzącej do basenu jednak się zaciął, więc sąsiedzi zawiadomili policję, kiedy jakiś pijak wybił szybę i kopał po drzwiach. Duńczyk trafił do aresztu. Kiedy indziej zamieścił w necie zdjęcie z Snoop Doggiem, amerykańskim raperem. W podpisie - informacje o tym, że palenie trawki i picie są fajną zabawą.
Dobry, bo tani
W 2012 roku trafił do Juventusu. Nie dlatego że był dobry, ale dlatego że Włosi nie mieli pieniędzy na nikogo lepszego. Miał nadwagę i uważany był za jeden, wielki problem, a przez cały sezon nie sprzedała się ani jedna koszulka nowego zawodnika Juve. Najsłynniejszym numerem piłkarza była akcja podczas spotkania kadry. W meczu Danii z Portugalią strzelił bramkę i uniósł spodenki. Na bokserkach było widać nazwę jednego z bukmacherów. Piłkarz dostał za tę zabronioną reklamę 80 tys. euro kary, pieniądze zapłacił reklamodawca. Nie wiadomo, ile Bendtner zarobił na tym numerze.
W 2013 roku wlepili mu karę 100 tys. funtów i 3-letni zakaz prowadzenia auta za przekroczenie prędkości i jazdę po pijaku pod prąd. Rok później udał kontuzję i zamiast na mecz w LM, poleciał do Kopenhagi. Balowanie poszło źle - taksówkarz, który wiózł zawodnika, przyznał, że takiej historii nie przeżył. Bendtner wyzywał go od śmieci, a potem rozpiął spodnie i... zaczął trzeć genitaliami o karoserię, grożąc gwałtem.
Bendtner pięć lat po wywiadzie dla "Guardiana" nie został królem strzelców Premier League, bo grał w Wolsfburgu, gdzie w 31 meczach strzelił 3 gole. Pod koniec przygody w Niemczech piłkarz został odsunięty od drużyny za niedozwoloną reklamę. Na Instagramie zamieścił - grając w mieście volkswagena - zdjęcie, na którym stoi koło mercedesa. Od 2017 roku Duńczyk jest piłkarzem Rosenborga. Ma 30 lat, ale ciągle zapewnia (w "Ekstrabladet"), że jeszcze wróci i wszystkim pokaże.
Alan Smith, były napastnik Arsenalu, dla "The Sun": - Bendtnera inni nie lubili. To nie mit, Duńczyk był arogancki i bezczelny. Do tego bez przerwy opowiadał, że nie gra, bo inni nie widzą jego talentu. To nie miało prawa się udać.
ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Debiutant docenił Błaszczykowskiego. Tak opowiedział o współpracy z byłym kapitanem