Puchar Polski. Kazimierz Moskal: To był skład, który miał zagwarantować walkę z Lechem

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / P.Dziurman / 400mm.pl / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal
Newspix / P.Dziurman / 400mm.pl / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal
zdjęcie autora artykułu

Trudno powiedzieć, ile brakowało piłkarzom ŁKS-u do pokonania Lecha Poznań w 1/32 finału Pucharu Polski. Pewne jest jednak to, że łodzianie mają czego żałować, bo mieli kilka sytuacji, by strzelić bramkę.

Każdy w Łodzi miał świadomość, jaki zespół przyjechał na stadion przy al. Unii. Jednocześnie też wszyscy mieli okazję zobaczyć, jak długo Kolejorz musiał dobijać się do bramki Łódzkiego Klubu Sportowego. Udało się to dopiero w ostatniej minucie dogrywki.

- Lech był faworytem i był drużyną lepszą. O ile, to już sprawa drugorzędna - powiedział trener ŁKS-u, Kazimierz Moskal. - Mnie jest żal moich zawodników, bo naharowali się przez 120 minut i w sytuacji, gdy trzeba było przerwać akcję w środku boiska, straciliśmy bramkę, która pozbawiła nas dodatkowych emocji. Widziałem po zawodnikach, że jest ogromny niedosyt, lecz myślę, że nie mamy się czego wstydzić - ocenił szkoleniowiec beniaminka Fortuna I ligi.

- Wszystko się działo dynamicznie. Gytkjaer wyszedł sam na sam, udało mi się obronić pierwszy strzał nogą, ale dwóch graczy z drugiej strony nabiegało i już byłem bez szans. Wielki żal tego wyniku. Najbardziej boli to, że przegrywamy po golu w ostatniej minucie dogrywki - powiedział Dominik Budzyński, bramkarz biało-czerwono-białych, który po raz pierwszy w sezonie rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce.

Takich zmian trener Moskal dokonał więcej. Pucharowe spotkanie z Lechem Poznań na ławce rezerwowych rozpoczęło aż sześciu graczy z podstawowego składu na poprzedni ligowy mecz z GKS-em Tychy. Jak więc szkoleniowiec łodzian traktował starcie z Kolejorzem?

- Bardzo poważnie, jak każdy mecz - odpowiedział - Wyszliśmy na boisko po to, żeby awansować. Dla mnie był to skład, który miał zagwarantować emocje i walkę z Lechem. Wszyscy są zawodnikami pierwszej drużyny i czekają na swoją kolej. Osiemnaście miejsc jest w kadrze meczowej, a chętnych do gry mamy ponad dwudziestu. Tego nie zmienimy - podkreślił.

- O tym, że wychodzę w jedenastce dowiedziałem się dopiero w dniu meczu. Liczyłem jednak po cichu, że w Pucharze Polski dostanę szansę - przyznał Budzyński, który o miejsce w składzie walczy z Michałem Kołbą. - Dobrze dogadujemy się z Michałem. Każdy chce grać, ale w bramce jest jedno miejsce - dodał.

Gdyby ŁKS awansował dalej, pewnie 26-letni bramkarz zostałby okrzyknięty jednym z bohaterów spotkania. Wielokrotnie uratował swój zespół przed stratą gola, nierzadko w efektowny sposób.

- Dawno nie grałem na tym poziomie. Przyjmuję to, że zagrałem nieźle, ale jest pewnie sporo rzeczy do poprawy. Zespoły z wyższej półki jak Lech, Legia zawodnicy taktycznie wyglądają lepiej, ale pod względem umiejętności piłkarskich nie ma wielkiej różnicy - zakończył Budzyński.

Ełkaesiakom pozostaje walka na zapleczu ekstraklasy. W niedzielę o 18:00 w Nowym Sączu czeka ich spotkanie z Sandecją.

ZOBACZ WIDEO Carabao Cup: Man Utd za burtą! Ekipa z niżej ligi upokorzyła faworyta [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu:
Czy ŁKS Łódź poradziłby sobie w Lotto Ekstraklasie?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)